Jacek Sypień

O Ziemi Olkuskiej z Jackiem Sypieniem, historykiem, dziennikarzem, nauczycielem, laureatem Olkuskiej Nagrody Artystycznej 2009.

– Którą z wymienionych powyżej profesji ceni Pan w sposób szczególny?

Powiedziałbym tak: dziennikarstwo służące historii regionalnej i wiedzy o swojej małej Ojczyźnie. Ta wiedza jest wciąż nikła. Dodam jeszcze, że z zawodu jestem historykiem, ukończyłem stosowne studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie studiowałem także dziennikarstwo. Choć w szkole nie pracuję od kilku lat, myślę, że moje działania służące popularyzacji historii regionalnej są także jakąś formą nauczania.

– Porozmawiajmy jednak o historii. Za upowszechnianie dziejów Olkusza został Pan uhonorowany Olkuską Nagrodą Artystyczną. Olkusz i tylko Olkusz. Nie ma Pan wrażenia zamykania się w wąskim kręgu historii lokalnej?

Historia regionalna to przedmiot mojego zainteresowania „od zawsze”. Nie widzę tu ograniczenia historycznej profesji. A piszę nie tylko o Olkuszu. Kiedy kilkanaście lat temu wydałem książkę „Olkuskie historie”, znalazły się w niej teksty o Pilicy, z której pochodzę, Żarnowcu czy bitwie pod Krzywopłotami. Co to jest Ziemia Olkuska? Nie da się tego pojęcia jednoznacznie określić. Bardziej trzeba się zdać na intuicję, na poczucie pewnej emocjonalnej wspólnoty regionalnej. I mieć świadomość tożsamości historycznej. Gdyby zapytać obecnych mieszkańców Sławkowa czy Żarnowca, czy czują się mieszkańcami Ziemi Olkuskiej, z pewnością odpowiedzieliby negatywnie. Kiedy pisałem książkę o herbach miast i gmin na naszym terenie, opisałem także herby tych dwóch miejscowości. Było to dla mnie oczywiste, wszak ich herby sięgają do małopolskich, a nie śląskich tradycji heraldycznych. Podobnie w książce o orkiestrach dętych opisałem krótko zespoły działające w dawnym powiecie olkuskim. Pisząc o historii, nie zawsze da się odnosić do współczesnych granic administracyjnych.

– Grupa olkuskich historyków powiedziała o tym Olkuszu już chyba wszystko. Co jeszcze jest do dodania. Co Pan ma jeszcze do powiedzenia?

Kiedy w roku 1999 zaczynałem pisać „Olkuskie historie”, wydawało mi się, że powiedziałem wszystko. Dziś widzę, że historia Olkusza i okolic to nadal kopalnia tematów. Zapisuję przecież losy ludzi, zdarzenia i fakty, które za chwilę zapadną w niepamięć. Tak jak zapomnieliśmy o zasłużonej dla Olkusza rodzinie Mroczkowskich. Kto pamięta Pana Kozłowskiego ze Sułoszowej, odznaczonego srebrnym Krzyżem Virtuti Militari, który zmarł w zapomnieniu w olkuskim Domu Pomocy Społecznej? A nietknięta historia olkuskiej oświaty czy sportu? Dlatego uważam, że to powinno zostać w zapisanej pamięci, jeśli mamy tworzyć historię Srebrnego Miasta. Ta nazwa, może niezbyt historycznie uzasadniona, przyjęła się, jak nie przymierzając, potoczna nazwa Zakopanego „zimowa stolica Polski”. Nazwa „Srebrne Miasto” jest trochę takim naszym lokalnym mitem. Podobnie jak mitem jest nazywanie Olkusza miastem przemysłowym, gdyż w ostatnich latach traci ten charakter. Ale te mity i legendy tworzą otoczkę, historyczną atmosferę miasta i o nich też warto pisać.

– Czy Pan policzył, ile ma Pan publikacji książkowych dotyczących omawianego tematu?

Jeśli dobrze liczę, to 12, że pominę teksty luźne, rozproszone w różnych gazetach i czasopismach. Dotyczyły one również „naszych stron”. Pisałem o marnym losie pałacu w Pilicy, dworach szlacheckich w Glanowie, Tarnawie czy Ściborzycach.

– Skąd pomysł na łączenie talentów literackich, fikcji z komentarzem stricte historycznym…?

W moich reportażach historycznych nie ma fikcji, tylko fakty. Ale w opowiadaniach zebranych w ostatnio wydanej książce „Kot Hansa Hummla” poza faktami są też elementy fikcji. To świadomy z mojej strony wybór formy popularyzacji historii regionalnej. Taka literacka atrakcja i historyczna zagadka. Ale czy istotnie atrakcja – odpowiedzą czytelnicy.

– Swoistą Pana pasją jest w zamek w Rabsztynie…

Przez lata zamek chylił się ku upadkowi. Przyzwyczailiśmy się, że zawsze był i jest, rozdeptywaliśmy go bez szacunku dla przeszłości. Dlatego dziesięć lat temu założyliśmy Stowarzyszenie „Zamek Rabsztyn”, którego jestem wiceprezesem. Chcemy uratować zamek przed dalszym niszczeniem, przywrócić mu choć część dawnego blasku. Pokazać mieszkańcom, jak cenny to zabytek. To przykre, że ostatnio Marszałek województwa odmówił miastu skromnej, 45-tysięcznej dotacji na remont południowej ściany pałacu, której grozi zawalenie. Staramy się upowszechnić tę „Kruczą skałę” poprzez zapoczątkowany przez nasze Stowarzyszenie turniej rycerski, a także konkursy fotograficzne czy literackie. Zainteresowanie młodzieży tymi konkursami przeszło nasze oczekiwania, co mobilizuje do organizowania kolejnych. Jestem także redaktorem półrocznika „Ilcusiana”, wydawanego przez Bibliotekę Publiczną. Jest to wydawnictwo fachowe, ściśle historyczne. To też forma upowszechniana dziejów Ziemi Olkuskiej.

– Jak Pan przyjął wspomnianą na początku Nagrodę. Faktycznie nie jest Pan olkuszaninem, bo urodził się Pan w Pilicy…

Myślę, że połowa olkuszan nie urodziła się w Olkuszu. Ja czuję się mieszkańcem Ziemi Olkuskiej. Pilica też do tej Ziemi w sensie historycznym należy, bo należała od wieków. Kiedy powstała Pilica, to Zawiercia, dziś stolicy powiatu, jeszcze nie było. Jak przyjąłem Nagrodę? Nie jestem artystą, ale cieszę się, że została doceniona moja działalność popularyzatorska. Naprawdę, łatwiej jest napisać grubą księgę historyczną, niż powiedzieć przystępnie, o co w niej chodzi.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
brz
brz
13 lat temu

Miło, że wiecznie pytajacego (nad)redaktora w końcu ktoś tak ładnie przepytał 🙂 Pozdrowienia dla bohatera i atora 🙄