Mówią: nie oceniaj książki po okładce. Patrząc jednak na okładkę najnowszego tomu wierszy Łukasza Jarosza, „Kardonia i Faber”, wierny czytelnik od razu wie, że tym razem olkuszanin przygotował coś zupełnie nowego, całkiem innego od poprzednich tomów, w tym również tego, za który otrzymał Nagrodę im. Wisławy Szymborskiej. Przedstawiony na rzeczonej okładce szkielet syreny jest zapowiedzią poetyckiej podróży w mityczny i jednocześnie mistyczny świat, w którym wszechobecna śmierć każe człowiekowi mierzyć się z pytaniami o to, kim jest, dokąd zmierza i czy aby jedno i drugie jest czegoś warte.
Rysunek wspomnianej okładki został wykonany przez Mieczysława Jarosza, prywatnie tatę Łukasza, i stanowi wizualną klamrę spinającą ten tomik. Rozpoczynając lekturę czytelnik natrafia na fragment baśni „Mała syrena” Hansa Christiana Andersena, która rozpoczyna interesującą i pełną niespodzianek poetycką podróż, by pod sam koniec dotrzeć do tytułowego wiersza „Kardonia i Faber”. Utwór nie tylko nie daje odpowiedzi na pytania, jakie mogą przyjść na myśl podczas lektury tomiku, ale nasuwa kolejne., co tylko utwierdzić może w przekonaniu, że zbiór wierszy Jarosza nie stanowi gotowych rozwiązań na rozterki towarzyszące człowiekowi od zarania dziejów, nie upraszcza spraw i nawet nie próbuje kategorycznie odpowiadać na pytania egzystencjalne.
Każdy poeta wcześniej czy później podejmuje w swojej twórczości tematykę śmierci. Zaskoczeniem może być fakt, że podjął się tego zadania człowiek młody, energiczny i wydawać by się mogło, mający do powiedzenia więcej o sprawach doczesnych niż śmierci. Narracja nie jest przez to bynajmniej mniej wiarygodna. Wręcz przeciwnie – w wierszach Jarosza znajdziemy wielowymiarową i wielogłosową dyskusję, a śmierć jest wspólnym mianownikiem dla większości z nich. Podobnie jak w poprzednich tomach Łukasza Jarosza pochwalić należy bardzo dobrą redakcję. W tej poetyckiej kompozycji nic nie jest przypadkowe i można mieć wrażenie, że czytelnik niezwykle płynnie jest oprowadzony po świecie nie tylko poety, ale w jakieś mierze po swoim własnym. Napisać o tym tomie, że jest dobry i metafizyczny byłoby banałem obrażającym Łukasza Jarosza. Uczciwie trzeba przyznać, że utwory te są proste tylko pozornie. W rzeczywistości to wiersze trudne, wymagające wysilenia wyobraźni i podjęcia próby rozszyfrowania tego, co w nich zostało ukryte. Poeta pisze: „Tato, ty tylko na chwilę zasnąłeś? Nie, na chwilę się obudziłem”, a zaburza przyjęty powszechnie porządek rzeczy.
Nie jeden raz wiersze z tomu „Kardonia i Faber” zaskoczą, czasem oburzą, być może niektórych wystraszą, wywołają dreszcz. Dla wielbicieli pięknej polszczyzny są z kolei kopalnią zmyślnych fraz, pięknych metafor, ponadczasowych toposów. Stanowią interesujący komentarz do rzeczywistości, w której przyszło nam współcześnie żyć. Charakterystyczne dla Łukasza Jarosza są: ciągły ruch, podróżowanie, przemieszczanie się, szukanie swojego miejsca – generalnie mobilności w każdym sensie tego słowa. Ta ciągła zmiana miejsca pozwala zmienić optykę, ogląd wielu spraw, chwilowo wykorzenić się z miejsca, w którym wszystko jest już nasze i dobrze znane. Czytelnik może mieć wrażenie, zresztą słuszne, że śmierć jest obecna w naszym życiu nawet wtedy, kiedy wydawać by się mogło, ani jej nie oczekujemy, ani o niej nie myślimy. Dla współczesnego człowieka odpowiedzią, a może i wskazówką, niech będzie fragment wiersza „Przekład”: „Jesteśmy na wpół martwi, bo nie zawsze żyje się własnym życiem”. Proste, a jakże aktualne i trafne w ponowoczesnym społeczeństwie.
Mickiewiczowskie „Czucie i wiara silniej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko” mają swoje odniesienie do większości wierszy Łukasza Jarosza (pewnie do poezji ogólnie rzecz ujmując). Czytając doskonały wiersz „Gaszelnik” nasuwa się refleksja, że tak pięknie o paleniu śmieci mógł napisać tylko człowiek o nieprzeciętnej wrażliwości, widzący i czujący więcej. W dobie wszechogarniającego konsumpcjonizmu i ciągłego biegu, każde nam się zatrzymać i chwilę zastanowić. Zapraszając nas do swojego życia tylko urealnia swój przekaz, czyniąc go wiarygodnym. Łukasz Jarosz pewnie by się z tym zgodził, bo jak sam pisze: „nadal uważam, że trzeba przeżyć to, co się napisze”.
Po tomik „Kardonia i Faber” należy sięgnąć nie dlatego, że Łukasz Jarosz to rodzimy poeta, a za swoje wiersze otrzymał nawet ważną nagrodę i są one nieustannie obecne w prestiżowych mediach w Polsce i za granicą. To niedobra motywacja. Warto do niego zajrzeć choćby po to, żeby podjąć pewnego rodzaju wyzwanie i obejrzeć własne życie pod poetyckim szkłem powiększającym.
Łukasz Jarosz, Kardonia i Faber, Biuro Literackie, Wrocław 2015
O tomiku będzie można porozmawiać z autorem podczas spotkania, które zaplanowano na najbliższy piątek, 11 grudnia, w Galerii Sztuki Współczesnej BWA o godz. 18:00.
Zachęcona recenzją kupiłam i przeczytałam. Jestem dumna, że w moim mieście żyją i tworzą takie osobowości jak Pan Łukasz. Serdecznie pozdrawiam autora i czekam na więcej. Dziękuję też za ten tekst, który pokazuje przede wszystkim szacunek do pracy innego człowieka co jest rzadkie w dziesiejszych czasach pełnych wzajemnych pretensji.Olkuszanka