Czy można sięgnąć po tytuł odpadając z gry już w półfinale? Albo czy można świętować największy sukces w klubowej historii nie wygrywając na boisku choćby jednego meczu? W Olkuszu można, bo i tegoroczne rozgrywki Pucharu Polski zasłużyły na miano bezprecedensowych. 8 maja w finale tych zmagań Przebój Wolbrom 2:1 pokonał Piliczankę. Pamiątkowe puchary powędrowały do obu drużyn, ale wkrótce wynik tego spotkania anulowano, powtarzając finał z udziałem piliczan… i Przemszy Klucze.
Jak do tego doszło? W półfinale PP na szczeblu Podokręgu Olkusz, Przebój właściwie zdemolował Przemszę (6:0 przyp. red.), awans do finału zapewniając sobie na sztucznym obiekcie w Krakowie. Z racji tak wysokiego zwycięstwa, w starciu z reprezentującą klasę okręgową Piliczanką, zespół Macieja Antkiewicza był zdecydowanym faworytem. Mistrz faktycznie pokonał ucznia, ale radość w Wolbromiu szybko zmąciła informacja, że zarówno w półfinale, jak i w decydującym o tytule meczu nie mógł zagrać Patryk Kiczyński, który w myśl nowego regulaminu powinien pauzować za nadmiar żółtych kartek. – Zgubiła nas rutyna – mówi Bolesław Ściepura, prezes okręgowej centrali piłkarskiej. – Do tej pory zawodnik był zmuszony do przymusowej pauzy po czterech napomnieniach, przed obecnym sezonem zmieniły się zasady karania piłkarzy, na czym „przejechał” się Przebój – dodaje działacz. Winy takiego stanu rzeczy należy szukać nie tylko w siedzibie podokręgu, ale też i w samym klubie, gdzie nie dopatrzono spraw regulaminowych. Oczywiście można coś przeoczyć i pominąć, ale dziw bierze, że cała sprawa wyszła na jaw dopiero po finale rozgrywek, gdy wydawało się, że wszystko jest już wiadome.
Sprawę nieuprawnionego występu Patryka Kiczyńskiego, ukaranego żółtymi kartkami w meczach z Dłubnią Trzyciąż-Jangrot i Pogonią Miechów rozdmuchała Piliczanka, w której czujność zachowało kilka osób z zarządu. Pewnie gdyby nie oni, to Przebój w środę 5 czerwca pojechałby do Myślenic na półfinał rozgrywek na szczeblu krakowskim. Wobec niepodważalnych dowodów i zapisków regulaminowych, wolbromianom karnie odebrano prawo reprezentowania powiatu w dalszym etapie zmagań, a mecz nakazano powtórzyć z udziałem Piliczanki i Przemszy. Spotkanie rozegrano 23 maja w Kluczach. Po regulaminowym czasie gry obowiązywał remis 1:1. Na bramkę gości jeszcze z pierwszej połowy, w 87. min odpowiedział Grzegorz Majcherkiewicz i tym samym sędziowie zarządzili serię rzutów karnych. Tę lepiej wykonywali miejscowi (4:1) i to oni sięgnęli po trofeum, jakiego nie udało się w klubie zdobyć nigdy, w jego 76-letniej historii. Pytany o ocenę całej sytuacji trener Przemszy Sylwester Kulawik mówił: – Nie nastawialiśmy się na rozgrywki pucharowe, tym bardziej, że w półfinale ponieśliśmy wysoką porażkę. Później pytano nas, czy chcemy zagrać – nie mogliśmy odmówić. Cieszymy się ogromnie, choć i zdajemy sobie sprawę, że ten puchar zdobyliśmy trochę przypadkowo.
Skąd u szkoleniowca zwycięzców taki dystans do zdobycia trofeum? Może dlatego, że trener Kulawik ma świadomość ogromnej ilości szczęścia, jakie w tym sezonie dopisywało jego podopiecznym. Przemsza z racji rozstawienia (zespoły z V ligi mają w Olkuszu zrozumiane względy) do rozgrywek przystąpiła dopiero od 1/8 finału. Tam z gry zrezygnował Leśnik Gorenice, a później mecz walkowerem oddała także Spójnia Osiek. Kluczanie do półfinału awansowali więc bez konieczności wychodzenia na boisko! Pierwszy poważny sprawdzian piłkarze Przemszy oblali, dając sobie strzelić aż sześć goli. Jak już dobrze wiemy, nawet po takiej lekcji ekipa trenera Kulawika grała dalej, remisując przed własną publicznością z Piliczanką. O awansie zadecydowały dopiero rzuty karne, a więc to co wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Zespół nie wygrywający ani jednego spotkania sięgnął po lokalny Puchar Polski.
Pucharowy tytuł Mistrza Podokręgu zapewnił Przemszy nie tylko okazałe trofeum, ale również udział w półfinałowym starciu na szczeblu krakowskim. Losowanie przeprowadzone w siedzibie Małopolskiego Związku Piłki Nożnej skojarzyło ze sobą triumfatorów okręgów olkuskiego i myślenickiego. Tutaj los nie był już łaskawy dla kluczan, którzy 5 czerwca polegli z III-ligowym Dalinem Myślenice 0:4.
W ten właśnie sposób skończyła się niezwykła przygoda Przemszy, która może nie będąc w najwyższej formie sportowej wykorzystała potknięcia rywali i teraz jest na ustach sporej grupy futbolowych fanów. W sumie to cały piłkarski Olkusz zyskał ostatnio spory rozgłos, choć pewnie lepiej byłoby, gdyby mówiło się o jego sukcesach, a nie potknięciach organizacyjnych. Dobra nauczka na przyszłość.