Pogodnie i w luźnej atmosferze przebiegał 25 listopada w BWA wernisaż malarstwa Michała Smółki. Do takiego nastroju przyczyniły się obrazy artysty, pełne słońca, przestrzeni i koloru, sam malarz i jego małżonka Małgorzata, ludzie pogodni i weseli, a także dowcipne wspomnienia dyr. S. Stacha o koledze ze studiów, o jego pracowitości i omijaniu pokus świata.

Kto by szukał na tym spotkaniu malarstwa nowoczesnego, jakichś formalnych, współczesnych poszukiwań – to tu ich nie znalazł. W formie jest to twórczość tradycyjna, realistyczna, ale taka, która może się podobać. Globtroterzy odszukają tu miłe wspomnienia z Włoch (Wenecja, Toskania), Egiptu i Madagaskaru: krajobrazy, ludzie, pustynie, słońce, żar lejący się z nieba, aż się robi ciepło w ten jesienno-zimowy wieczór.
– Byłem tam, byliśmy tam z Gosią już 3 lata temu, a wciąż żyjemy wspomnieniami i marzymy, aby  znów pojechać w okolice, gdzie jest słonecznie – mówi artysta. Rozumiemy to marzenie!

Zacytujmy fragment z katalogu wystawy:
„Michał Smółka  urodził się w roku 1957. Studia odbył na Akademii Sztuk Pięknych, na Wydziale Grafiki w Katowicach. Dyplom uzyskał w roku 1983. Jego nauczycielami i mentorami byli artyści tej miary, co Jerzy Duda-Gracz, Bronisław Chromy i Roman Nowotarski. Mieszka w Poniatowej od roku 1988 z żoną i synem Mateuszem, prowadząc gospodarstwo rolne”. Poniatowa jest miastem w województwie lubelskim. Ma 9644 mieszkańców. W czasie wojny była miejscem eksterminacji kilkudziesięciu tysięcy Żydów. Obecnie jest miastem-gminą i ma duże osiągnięcia na polu kulturalnym, wykraczające daleko poza granice tego uroczego miasteczka. Michał Smółka związany jest z Kazimierzem nad Wisłą, jak wiadomo matecznikiem polskiego malarstwa. Bierze udział w licznych wystawach, omijając Kraków, bo „nie będę centusiom krakowskim wystawiał swoich obrazów”. Zapomina chyba, że nieobecni nie mają racji!

– Szanowny Artysto – pytamy – jak to rolnictwo skojarzyć z malarstwem? Wprawdzie  posiadaczem rolnym był w XIX wieku znakomity Piotr Michałowski, ale miał liczny zastęp służby…
-To ja jestem zawodową, kwalifikowaną rolniczką i mam też zastęp służby – mówi półżartem pani Małgorzata. Proszę popatrzeć na moje spracowane ręce (hmmm!) – a on wżenił się w majątek. Ja prowadzę hodowlę koni – mamy ich już  kilkanaście i na ich bazie, na bazie tego stada, utworzyliśmy „Sekcję jeździecką Poniatowa”.
– Lepiej wżenić się w gotowe, niż dochodzić do posiadania ciężką, wieloletnią pracą – odcina się pan Michał.
– Czy Panu nikt nie mówił, że Pana malarstwo jest tradycyjne?
– Owszem! Ktoś to określił, że jest to malarstwo po dawnemu szlachetne, ale współcześnie malowane. Nie gustuję w tych współczesnych formach  niby-malarstwa. Ja maluję z natury, ale nie treść jest tu najważniejsza. Podpisy pod obrazami nie korespondują z treścią, bo owa treść służy mi tylko do wyrażenia nastroju, nastrojów z podróży. Można powiedzieć, że jest to malarstwo „w drodze”. To ciepłe malarstwo, przy którym można się ogrzać… Istotnie, można!
Bardzo celnie ujął to Olgerd Dziechciarz, autor katalogu wystawy: „Oglądajcie obrazy Michała Smółki, cieszcie się nimi, leczcie nimi swoje lęki. I nie lękajcie się powiedzieć, że wam się podobają”.

Zacytujmy jeszcze zdanie znakomitego śpiewaka Wiesława Ochmana, kolekcjonera i malarza amatora oraz przyjaciela rodziny Państwa Smółków: „Twórczość Michała Smółki łączy w sobie istotne elementy dla malarskiej wyobraźni: znakomity, ukryty w malarskiej materii rysunek, współgrające ze sobą atrakcyjne sąsiedztwa kolorystyczne, których współbrzmienie daje wspaniałe elementy wizualne. Ważnym, być może rozstrzygającym elementem w tym malarstwie jest świetlistość kolorów i ciekawa kompozycja realizowana z malarską  wrażliwością”.
Wystawa będzie czynna do 17 grudnia.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze