Kierowcy jadący szosą Olkusz-Wolbrom mijają to miejsce obojętnie i raczej nie zwracają uwagi na stojący przy drodze pomniczek- obelisk, miejsce pamięci narodowej w Zarzeczu. A jest to miejsce tragiczne, bo tu, 19 sierpnia 1944 roku, w czasie pacyfikacji Zarzecza, zostało rozstrzelanych 9 mieszkańców tej wsi i jeden mieszkaniec wsi Gołaczewy.
O dziwnej historii tego wydarzenia opowiada pan Stanisław Rdest z Gołaczew:
„…Byłem wtedy małym chłopcem, miałem lat 12. Pracowaliśmy z ojcem w polu, w pobliżu miejsca, gdzie mieszkańcy kopali okopy, niedaleko miejsca na którym stoi obecnie ten pomniczek, na działce, którą mój ojciec przekazał pod ten pamiątkowy głaz. W pewnym momencie, około południa, niedaleko od nas, rozpętała się strzelanina. Wokół z gwizdem przelatywały pociski. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. A przyczyna była następująca. Od Gołaczew, hen na północ i zachód, spodziewając się zbliżającej rosyjskiej ofensywy, okupanci budowali umocnienia i okopy. Kopać je musieli – oczywiście przymusowo – dorośli mieszkańcy i Gołaczew, i Zarzecza i innych wsi. Pilnowali ich młodzi żołnierze. Nie wiem, może to byli chłopcy z Hitlerjugend. Ich posterunek mieścił się niedaleko, w Gołaczewach. Pamiętam, że mieli żółte otoki na czapkach. W południe zwykle udawali się na posiłek. Zostawiali koło pracujących ludzi swoje karabiny ustawione w kozły. Tak też było i tego dnia. Ten „beztroski zwyczaj” wykorzystali partyzanci. A w Gołaczewach partyzantka, szczególnie BCH, była liczna i silna. Ukryci w pobliskich krzakach wypadli znienacka i zabrali te karabiny. Niemiecka czujna straż była jednak w pobliżu. Doszło do walki, rozpoczęła się pogoń za partyzantami, ale nikt nie zginął. Jeden z partyzantów tylko został ranny, schronił się w domu w Gołaczewach.
Konsekwencja tego wydarzenia była tragiczna. Za kilka dni wieś Zarzecze została spacyfikowana a 10 jej mieszkańców rozstrzelanych. Był to krok, jak widać, nieprzemyślany. Do końca wojny było jeszcze daleko i okupanci czuli się silni i pewni…” Zarzecze pamięta to tragiczne w swojej historii wydarzenie. W roku 1970 postawiono ów wspominany pomniczek, a rocznicę tego wydarzenia przypominają palące się znicze.
Takich miejsc pamięci jest, niestety, w okolicach Olkusza i w całym powiecie niemało. Kiedyś były one wyraźnie wyeksponowane charakterystycznymi tabliczkami. Dziś, po dziesiątkach lat, płomyki pamięci na tych tabliczkach coraz bardziej nikną, jak pamięć o tamtych tragicznych wydarzeniach. Nastało już przecież trzecie pokolenie mieszkańców Powiatu. Wkrótce, 1września br, minie 73. rocznica wybuchu drugiej wojny światowej. Świat się zmienił i ludzie się zmienili. Pamiętajmy jednak wciąż o tych , „co powrotu nie mają.”, bo swoją śmiercią wpisali się na trwałe w lokalną historię.
Łatwo jest nam dzisiaj oceniać tamte czasy oraz skutki takich lub innych postaw i zachowań. To była wojna, Polska od lat była pod bezwzględną hitlerowską okupacją. Gdybanie jest raczej nie na miejscu. A skoro tak, może okazało się, że dzięki tym karabinom zabito tysiąc żołnierzy okupanta?
Być może porównanie jest nietrafione, ale tak samo nietrafiona może być ocena tego zdarzenia po 68 latach. Łatwo być dzisiaj sędzią minionych lat. Ofiara pomordowanych powinna służyć tylko pokojowi, a pamięć o nich trwać wiecznie – i z tym się zgadzam.
To jedyna jak dotąd informacja o tym wydarzeniu jaką udało mi się znaleźc w internecie. Jestem wnuczką jednej z ofiar pacyfikacji Zarzecza. Jestem wdzięczna pomysłodawcom i fundatorom tego obelisku upamiętniającego niepotrzebną śmierc mojego dziadka. Niestety autorzy Rejestru Miejsc i Faktów Zbrodni Popełnionych Przez Okupanta Hitlerowskiego Na Ziemiach Polskich w latach ’39-’45 przekręcili jego nazwisko.
Nie posiadam żadnych dokumentów by móc złożyc wniosek o sprostowanie tych danych w IPN. Chciałabym to zrobic dla niego i dla mojego ojca. Za wszelkie informacje będę niezmiernie wdzięczna.
Zarzecze i Gołaczewy teraz wiemy dlaczego takie złe relacje