Oj, niedobrze. Kolejne spotkanie Klubu globtrotera odbywało się w czasie meczu piłkarskiego Polska – Kanada. Kibice-powsinogi stanęli przed dylematem: Witecki czy Smuda.
Ci, którzy przybyli na spotkanie z Tomaszem Witeckim – dobrze wybrali. Poznali nieco Indie i Nepal.
Dach świata. Himalaje, Nepal. Kraj na niebotycznych wysokościach, o powierzchni 147 181 km kw. i 25 874 000 ludności. Indie. Subkontynent o powierzchni 11 razy większej od Polski i ludności grubo ponad 1 miliard.
Kraj niebywałej, starożytnej kultury, niezwykłych możliwości technicznych (broń atomowa) i absolutnych skrajności cywilizacyjnych: kastowość, święta rzeka Ganges, Budda, święte krowy, riksze, a każde z tych haseł ma dla nas i ludzi Zachodu wagę kodu. Szczerze mówiąc, mało czytelnego…
Nasz globtroter przemierzył Indie i Nepal szlakiem turystów. W Indiach: Delhi (stolica kraju – blisko 13 milionów mieszkańców) – święte miasto sighów, Ambitsar-Jaispur-Agra-Veranasi. Widział zatem Indie jak turysta podążający za przewodnikiem, przy czym wykazywał w tym zwiedzaniu dużo samodzielności i talentu szperacza. Przywiózł z tej wyprawy dziesiątki, jeśli nie setki, zdjęć, na których starał się pokazać zdumiewającą odmienność i piękno tamtego świata. Szokujący kontrast między obrazami nędzy oraz oszałamiającymi swym bogactwem i przepychem zabytkowymi budowlami. Żeby docenić w pełni te obrazy, trzeba mieć podstawową wiedzę o Indiach i ich niezwykłej historii. Zrozumieć różnice cywilizacyjne i ich podłoże, jak np. uchwycone za zdjęciach (wykonanych nielegalnie!) palenie zwłok nad święta rzeką Ganges, do której wrzuca się często niedopalone szczątki ludzkie. I ludzie się w tej rzece kąpią, piorą odzież, piją z niej wodę i nie dopadają ich epidemie. Nasi turyści nie odważyli się zaczerpnąć świętej wody ze świętej rzeki. Nad Gangesem skupia się Życie. Znakomite tematycznie są zdjęcia z dziwnego obrzędu z udziałem setek ludzi z obu stron granicy, która zamykana jest wieczorem i otwierana rano – na jedynym przejściu granicznym między Indiami a Pakistanem.
Prelegent często podkreślał problem jedzenia sporządzanego z niewiadomych produktów, na ulicach, w przerażających warunkach higienicznych. Polscy turyści rzadko sięgali po tę strawę, bo ostatecznie spali w hotelu, a nie wprost na ulicy, myli się w wodzie odkażonej i nie karmiono ich jagnięciną o konsystencji, jak mówił Witecki, zużytej dętki rowerowej. Derwisze, święte krowy, riksze ciągnięte przez rikszarzy chudych jak szkielety (czy to w ogóle moralne, aby rozpierać się w rikszy ciągnionej przez bosego, wychudzonego człowieka!). Na ulicy stołecznego miasta większość ruchu ulicznego – to owe riksze lub stare samochody osobowe. Olbrzymie tłumy ludzi przesuwające się wolno tam i sam.
Witecki zwraca uwagę, że jednak mimo tych skrajności i biedy ludzie tamtejsi wyglądają na pogodzonych z losem. Wszystko toczy się powoli, na zwolnionych obrotach. Panuje spokój i zgoda na świat. Tu trudno nie polemizować z takim poglądem, zważywszy na to, ile zamachów dokonano na najważniejszych ludzi w Indiach, poczynając od twórcy Republiki Indii Mahatmy Gandhiego, zamordowanego przez religijnego fanatyka.
Nepal…
Dla większości z nas Nepal to Himalaje, szerpowie, yeti, granica wiecznego śniegu. A Witecki, który był tam we wrześniu, doświadczał przytłaczającego upału i bezustannych deszczów, przez co nie zobaczył słynnego szczytu Lhotse. Na zdjęciach pokazuje inny Nepal. Miasto Katmandu, stolica kraju (533 tys. mieszkańców). Nepal to granica etniczna między Indiami a Chinami. Widać to na twarzach mieszkańców (chińska uroda!), a także podobnych do Indii obyczajów (palenie zwłok). Widzimy buddyjskie świątynie i zabytkowe, wspaniałe budowle o kilkutysięcznej wiekowości, jak np. Złota Świątynia. Jak w Indiach, i tu są słonie, krokodyle. Ludzie bez pośpiechu spędzający swój czas.
Największą atrakcją prelekcji Tomasza Witeckiego były wykonane przez niego zdjęcia, ich rozmaitość i wszechstronność, a także znakomita jakość. Szczególnie piękne są zdjęcia mieszkańców: ludzie w różnych sytuacjach, urodziwe kobiety w pięknych sari a także kobiety dźwigające ciężary, urocze dzieci i dziewczęta, zadumani nad życiem starcy. Żeby wykonać takie zdjęcia nasz fotograf musiał się oganiać od komercji, bo za każdą swoją fotkę tamtejszy człowiek nachalnie domagał się zapłaty. Podziwiać należy wspaniały zmysł obserwacji naszego turysty, który pozwala mu czasem jednym szczegółem „postawić kropkę nad i” nad tematem zdjęcia. Oczywiście, te kilkadziesiąt fotogramów, które obejrzeliśmy w czasie dwugodzinnego spotkania, to tylko drobny ułomek tej dziwnej, azjatyckiej rzeczywistości.
Organizatorzy Klubu informują, że 12 grudnia w Szkole Podstawowej nr 2 odbędzie się Memoriał im. Adama Kieresa w konkurencjach sprawnościowych, na które to zawody zapraszają wszystkich!