globtroter_004

Coraz więcej olkuszan, nawet tych w wieku wczesnoszkolnym, odwiedza comiesięczne spotkania Klubu Globtrotera, choć niestety tegoroczny sezon dobiegł już końca. Tak było i tym razem, dnia 23 maja br. w Miejskim Ośrodku Kultury. Bo i temat był atrakcyjny: Namibia. Gdzie to jest, co tam jest? Opowiedział nam o tym Grzegorz Kłeczek, z zawodu prawnik, z pasji, jak sam mówi – fotograf – portrecista z Olkusza. Z grupą przyjaciół, korzystając ze wsparcia Akademii Nikona, zwiedzili centralną i północną część tego olbrzymiego, dwa i pół razy większego od Polski kraju. Przemierzyli 3 tysiące kilometrów samochodami terenowymi i awionetką na beznadziejnie długich, szutrowych drogach nie spotykając niemal nikogo, bo kraj to wyjątkowo bezludny – 2 osoby na kilometr kwadratowy (dla porównania: Polska 12313 osób na kilometr kw.). Na olbrzymich terenach podzielonych kilometrami siatek – niemieckich i austriackich latyfundiach – podziwiać można piękne zwierzęta charakterystyczne dla Afryki, endemiczne rośliny, dominujący czerwony kolor ziemi.

Przypomnijmy kilka  liczb;
Namibia do roku 1968 funkcjonowała jako Afryka Południowo – Zachodnia. Mimo że kraj to niezmiernie bogaty w uran i diamenty to równocześnie panuje tam wielkie bezrobocie. Połowa społeczeństwa żyje w nędzy (1,25 dolara na dzień na osobę), a druga połowa opływa w dostatki. Jak twierdzi prelegent, żyje się tu jednak nieźle.

Od roku 1884, jeśli pominiemy czasy wcześniejsze była to kolonia niemiecka. W roku 1915 zaanektowana przez sąsiednią RPA, w roku 1920 stała się jej terytorium mandatowym. Po długich walkach w roku 1990 uzyskała niepodległość i przyjęła nazwę Namibia. Język urzędowy: angielski (Namibia należy do Zjednoczonego Królestwa), język niemiecki i języki plemienne mają funkcję pomocniczą. Ale właściwie ludność posługuje się dziwną, afrykanerską odmianą języka. Z RPA niepodległa Namibia ma liczne związki gospodarcze.

Stolica Namibii to Windhuk – jak widać na zdjęciach i słychać w opowieści Globtrotera – zamieszkuje ją 400 tysięcy ludzi, więc łatwo można policzyć: jedna trzecia mieszkańców kraju. Szerokie ulice, drapacze chmur – nic ciekawego. Ale za miastem rozpościera się cała uroda tego mitycznego kraju.

Pójdźmy zatem śladem opowieści turysty:
Parki Narodowe.To 100 tysięcy kilometrów powierzchni kraju pod ścisłą ochroną. Park Namitkluft ma powierzchnię niemal 50 tysięcy kilometrów kwadratowych. Co kryją owe parki w tym spalonym przez słońce kraju? Wydmy… Najpiękniejsze na świecie krajobrazy – mówił Pan Kłeczek. Jego stałym marzeniem było, odkąd wziął aparat fotograficzny do ręki, sfotografować te namibskie cuda natury. Pustynia Namib, stąd nazwa kraju. I na przestrzeni 80 kilometrów wydmy o wysokości do 340 metrów. Cud fotogeniczności bez fotoshopa.

Nasz fotograf zmagał się z siedmioma kolosalnymi wydmami ruchomych piasków, które  przesuwają się z każdym rokiem, ”krok po kroku” przed siebie niszcząc całą roślinność. Zostają po nich zamarłe, okaleczone lasy. Widok przygnębiający. Ale nie dla fotografa. Czegoś tak dziwnego nie zobaczy się nigdzie. Martwe lasy ogromnych drzew. Pustynia, a na rzece Kuma są wodospady o wysokości 135 metrów i 500 metrów szerokości. Deszcz: pada raz na kilka lat, ale jeśli już zacznie padać – w odmętach brązowej wody ginie wszystko, co żyje. Gdzieś tam meteoryt – 50 kg czystego żelaza. Największy na świecie. Miejsce kultowych pielgrzymek.

Park Narowy Etosha – największy rezerwat dzikich zwierząt na świecie aż do roku 1960, obecnie jeden z największych i najbardziej znaczących parków na Ziemi.

Cape Cross – plaże nad  Atlantykiem, a na niej dwustutysięczne kolonie fok. Widok zaskakujący, ale i przykry, bo panuje tam niebywały smród rozpadających się martwych zwierząt. Foki są olbrzymie, właściwie to słonie morskie. Mieszkańcy nie są uradowani tymi zwierzętami, gdyż tępią one ryby nawet daleko od lądu, a owoce morza to częsty posiłek tubylców.

I wreszcie mieszkańcy. Społeczeństwo plemienne różniące się obyczajami, a nawet strojami. Każda wyprawa Europejczyków musi dotrzeć do wiosek plemienia Himba.

Martyna Wojciechowska pisze: ”…półnagie piękności o szlachetnych rysach twarzy, wymalowane ochrą w czerwonym kolorze są tak zjawiskowe, że niemal każda mogłaby być modelką”. To tam nasza podróżniczka musiała, zaproszona na wesele, pokazać swój nagi biust, nie tłumacząc wszakże zdziwionym mieszkankom, że jest silikonowy, jak samokrytycznie obwieszcza czytelnikom i widzom w National Geografic.

Tu fotograf znalazł się w swoim portretowym żywiole. Wspaniałe zdjęcia owych wymalowanych ochrą piękności, odzianych w motyle, kolorowe szaty. Dziesiątki zdjęć dzieci, a jakie są urocze afrykańskie dzieci – nie trzeba nikogo przekonywać.

Jak całą prelekcję, tak i tę część pan Kłeczek wzbogacił opowieścią o życiu we wsiach plemienia Himba, o problemach, a największym jest szerząca się zaraza HIV. Mężczyźni zajmują się hodowlą, kobiety całą resztą trudnego, koczowniczego życia, a między innymi rodzeniem dzieci. My, narzekający na  mały przychówek narodowy moglibyśmy tamtym pozazdrościć: tłumy dzieciarni. Pamiętajmy, że wielożeństwo walnie przyczynia się do wzrostu progenitury. Ale nie są to porażające zdjęcia umierającego Sudanu – dzieciaczki, a i kobiety są dobrze odżywione, pełne radości życia. Za każde urodzone dziecko kobieta otrzymuje od teściów nagrodę – owieczką. Nauczyły się już także, że białemu można wetknąć” pamiątkę” wykonaną zapewne w Chinach. Nie brakuje wody, co jest zasługą programu ONZ budowy studni głębinowych. Budowała je również ekipa Janiny Ochojskiej.

Prelekcja była bardzo starannie przygotowana, znakomicie skorelowane zostały część słowna i wizualna. Prelegent – globtroter nie epatował śmiercią, głodem i zarazami. To Afryka sympatyczna. Czy Namibia istotnie jest taka, czy tak ją chciał widzieć olkuski obieżyświat?.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze