Chociaż od Mikołajkowego Turnieju Mini Piłki Halowej organizowanego przez olkuskiego Słowika minęło już kilkanaście dni, to jednak jego echa nie milkną. Wszystko przez Wisłę Kraków, która do hali MOSiR-u przyjechała rocznikiem 2001, a nie jak zakładał regulamin 2002 i 2003. „Biała Gwiazda” przyznała się do błędu i oddała puchar. Przykre konsekwencje mogą spotkać też wieloletniego koordynatora Szkółki Piłkarskiej doktora Stanisława Chemicza.
W trakcie turnieju, jak i podczas dekoracji drużyn nikt nie składał protestów dotyczących podejrzeń o występie na parkiecie starszych zawodników. Cała burza rozpoczęła się właściwie następnego dnia, gdy trenerzy i działacze biorących udział w imprezie zespołów wyczytali w sieci, że w Olkuszu triumfowali chłopcy mający 10 lat. – Czujemy się oszukani. Do turnieju i tak przystąpiliśmy rocznikiem 2003, a dwa lata różnicy na tym etapie szkolenia to przepaść – wyjaśnia Jarosław Tomczyk, prezes Orbity Bukowno, która zmagania zakończyła na trzeciej pozycji. – W tym miejscu od razu zaznaczam, że są to pretensje ogólne, a nie w kierunku organizatorów czy osobowo do Rafała Pięty. Naprawdę świetnie się w Olkuszu bawiliśmy, a chłopcy zaprezentowali dobrą piłkę – dodaje szef bukowieńskiego klubu. Podobne opinie dało się usłyszeć od olkuskiej Football Academy, ale jej koordynator Krzysztof Mucha zrobił następny krok w sprawie i skierował oficjalny protest do zarządu Wisły SA, która skargę przekazała Towarzystwu Sportowemu – organowi odpowiedzialnemu za „wiślacką” Szkółkę. – Zaraz po otrzymaniu pisma z olkuskiego klubu podjęliśmy decyzję o zwrocie pucharu i wystosowaniu przeprosin – mówi wiceprezes TS Wisła, Piotr Wawro. Klub zamierzał również wyciągnąć konsekwencje względem trenera Chemicza. Przez pewien okres wydawało się nawet, że szkoleniowa ikona Krakowa będzie musiała pożegnać się ze swoim stanowiskiem.
Na szczęście tak radykalne decyzje nie zostały podjęte, choć przyszłość doktora ciągle jest niepewna. – Przykro mi, że atmosfera wspaniałego piłkarskiego święta najmłodszych, tak szybko została zmącona. Chodziło przecież o dobrą zabawę, niestety niektórzy potraktowali te zmagania jak grę o najwyższe laury. Zgoda, Wisła przyjechała do nas z rocznikiem nieco starszym, ale razem z głównym sponsorem turnieju Dariuszem Węglarzem uznaliśmy, że takie rzeczy się zdarzają i aby nie psuć dzieciom wrażeń, nie rozdmuchaliśmy tej sytuacji. Szkoda, że powstał tak wielki niesmak. To dobra nauczka na kolejne lata – przyznaje Rafał Pięta, trener i koordynator Słowika w jednej osobie.