Olkusz zdobią… chwasty po pas

Bratki, które zostały posadzone na klombach przy skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Sławkowskiej, zwiędły w maju. Zostały wyrwane i przez dwa miesiące nie pojawiły się na ich miejscu żadne nowe kwiaty. Oko mieszkańców „cieszyły” do połowy lata chwasty i pozostałość po wspomnianych bratkach. Na Bylicy z kolei, w klombie przeznaczonym na kwiaty, zamiast begonii wyrosły sobie wspaniałe okazy chwastów. Nawet nie po kolana, ale po pas. Po naszej interwencji na następny dzień kwiaty zostały posadzone. Nie zmienia to faktu, że Olkusz w dalszym ciągu jest miastem bardzo ubogim w ozdobną roślinność, a ta, za którą przecież płacimy, pojawia się w połowie sezonu, w dodatku po interwencji. Urzędnicy, pobudka!

Nie dość, że klombów u nas jak na lekarstwo, to te które są, wyglądają na bardzo zaniedbane. Znajdujące się 100 metrów od Urzędu klomby koło parku najwyraźniej nie przeszkadzają osobom odpowiedzialnym w magistracie za miejską zieleń. Rekord padł w tym roku na ulicy Bylicy. Po zimie nie zostało w klombie zrobione nic, więc wyrosły tam najmniej wymagające z roślin, czyli chwasty. Okazy rozmiarów niespotykanych. Pomyśleliśmy nawet, że może Olkusz bierze udział w jakimś konkursie botanicznym „Na największego chwasta wyhodowanego w przestrzeni publicznej”. Te z Bylicy na pewno taki konkurs by wygrały.

W obydwu sprawach zgłosiliśmy się do Urzędu Miasta i Gminy w Olkuszu i zapytaliśmy, czy to tak ma być, czy może wreszcie ktoś się tym zajmie. „Ktoś” się zajął, bo na następny dzień na wszystkich klombach zostały zasadzone nowe rośliny. Błąd został naprawiony, ale do pełni szczęścia daleko, bo tego typu zaniedbania bardzo źle wpływają na ocenę miasta przez przyjezdnych i bardzo denerwują mieszkańców, którzy na urzędnicze fuszerki muszą patrzeć. Jakoś gospodarze potrafią ozdobić swoje miasto kwiatami, a w Olkuszu ciągle jest z tym problem. W wielu miejscowościach sadzi się rośliny całosezonowe albo wieloletnie, bo tak jest taniej i łatwiej. W ubiegłym roku do olkuskich klombów najpierw wsadzono bratki, a potem wyrwano je, żeby posadzić begonie. Czemu nie można posadzić takich, które kwitną cały sezon i zapłacić tylko raz?

Urzędnicy tłumaczą się tym, że w maju gmina z tak zwanych „uzasadnionych przyczyn” wypowiedziała umowę firmie zajmującej się utrzymaniem zieleni i przez okres 1,5 miesiąca, czyli do czasu zakończenia nowego postępowania przetargowego, nie było wykonawcy, który mógłby się tym zająć. Dziwnym zbiegiem okoliczności nowe kwiaty pojawiły się dzień po naszej interwencji. I najlepsze na koniec – w zeszłym roku za utrzymanie wspomnianych klombów zapłaciliśmy 6130 zł. W tym roku będzie to niespełna 2 tysiące. Pewnie dlatego, że przez większość sezonu nie było za co płacić.

Klomb na Bylicy „przed” 

Klomb na Bylicy „po” 

Klomby przy skrzyżowaniu Sławkowskiej i Mickiewicza „po”