Aż do wielkiego finału Pucharu Dunaju w Wiedniu zawędrowali piłkarze Orbity Bukowno. Tam wprawdzie musieli uznać wyższość drużyny z czeskiego Brna, ale drugie miejsce w międzynarodowym turnieju to i tak olbrzymi sukces chłopców z ziemi olkuskiej.
Kiedy w niedzielne popołudnie sędzia Mirko Lubić zagwizdał po raz ostatni w ostatnim, turniejowym meczu o Puchar Dunaju trudno było opanować emocje. Zawodnicy Orbity płakali jak bobry. Ci którzy grali padli z płaczem na murawę, ci którzy siedzieli na ławce rezerwowych uklękli przed nią, a łzy z ich oczu leciały jak grochy. Przegrali swój pierwszy w życiu wielki finał z Czechami z Brna aż 0:4. – Z przebiegu gry na pewno za wysoko – relacjonuje prezes Orbity Jarosław Tomczyk – ale robiliśmy wszystko by odwrócić losy tego meczu i w końcówce odkrywając się nadzialiśmy się na dwie zabójcze kontry Czechów. Przegraliśmy trzeba to przyznać zasłużenie z zespołem od nas lepszym, a na pewno silniejszym fizycznie, który tą siłą nas w końcu zdominował. Można gdybać co by było gdybyśmy wykorzystali dwie sytuacje „sam na sam” na początku meczu. Co by było gdyby po przerwie przy 0:1 strzał Kacpra Kubańskiego nie spadł na poprzeczkę tylko do siatki. Ale to se ne wrati. W sporcie trzeba czasem przegrać, ale gdy ma się poczucie, że dało się z siebie sto procent jakoś łatwiej to sobie wytłumaczyć. My wiemy, że każdy z naszych chłopców dał z siebie tych procent sto dwadzieścia – kończy prezes.
Droga Orbity do tego finału nie była łatwa, choć zaczęło się dość lekko. Czesi z Zidenic nawet nie dotknęli piłki gdy Kuba Banasik strzelił na 1:0. Cały mecz skończył się 3:0, a następny z kolejnymi Czechami z Radonic (ostatnie miejsce w turnieju, słaby zespół) jeszcze prościej bo aż 9:0!. Było jasne, że o wszystkim zadecydują mecze z zespołami ze stolicy Czech Pragi i stolicy Austrii Wiednia (w bardzo zaciętym meczu między nimi padł znakomity dla Orbity remis 2:2).  

Przed pojedynkiem Orbity z Pragą rozpętała się straszna ulewa, która trwała już do końca meczu. Śliska piłka sprawiła psikusa polskiemu bramkarzowi i Orbita szybko straciła gola. Długo przegrywała 0:1, a mogła nawet wyżej. Ale już w doliczonym czasie pierwszej połowy Konrad Liszka trafił idealnie z rzutu wolnego i na przerwę zespoły schodziły przy remisie 1:1. Po przerwie swoje „pięć minut” miał wprowadzony na boisko Stasiu Mosur, którego dwa gole przechyliły szale na korzyść Orbity. W końcówce Czesi wycofali nawet bramkarza stawiając wszystko na jedną kartę, ale nie zdołali odwrócić losów spotkania.

Ostatni grupowy meczu z Austriakami gospodarze zaczęli bardzo agresywnie szybko obejmując prowadzenie. Antkowi Olkowi udało się wyrównać, ale miejscowi znowu trafili, a Orbicie gra zupełnie się nie układała. Było widać, że zmęczone nogi nie niosą, a rywal co chwila bardzo dobrze bombardował z dystansu. Na szczęście kolejny zawodnik trafił na swoje pięć minut. Hubert Zagożdżon dwa razy podłączył się z obrony do ataku i dwa razy trafił idealnie podcinając gospodarzom skrzydła. W końcówce Orbita dobiła rywala trafiając jeszcze dwa razy i bezdyskusyjnie zapewniając sobie awans do wielkiego finału! Jak się okazało jako jedyna ze startujących w turnieju kilku polskich drużyn (łącznie w pięciu kategoriach wiekowych było ich w Wiedniu 66 z dwunastu krajów).

W niedzielę od rana wyczuwało się atmosferę napięcia i wyczekiwania – dzieli się wrażeniami trener Orbity Mateusz Lato. – Nawet spacer na słynny stadion na Praterze raczej w ciszy. W busie wiozącym nas na główny stadion w dzielnicy Gerasdorf pełne skupienie, a na widowni ludzi od groma, bo grano kolejno wszystkie finały w rocznikach, nasz ostatni, a po nim zaplanowano od razu oficjalne zakończenie. Do lat 13-stu Włosi z Belgami grali na śmierć i życie. Atmosfera na widowni nie do opisania. Szalony doping z dwóch stron. Włosi stracili prowadzenie w ostatniej akcji i musiały być karne. Nasz finał się przez to opóźniał, a jeszcze organizatorzy musieli przygotować mniejsze boisko i wnieść mniejsze bramki. Minuty oczekiwania dłużyły się nam niemiłosiernie, bo każdy chciał już grać. Szkoda, że ostatecznie zamiast Mazurka Dąbrowskiego musieliśmy wysłuchać hymnu Republiki Czech, ale gdy ten żal minął zaczęło do nas pomału docierać, że  tak naprawdę chłopcy dokonali czegoś bardzo fajnego, czego pewnie nie zapomną do końca życia – zakończył trener Lato.

Danube Challenge Cup 2013
18-19.05.2013 Wiedeń
Wyniki Orbity:
I dzień, faza grupowa
Orbita – Zidenice 3:0 (3:0)
Bramki dla Orbity: Banasik 2, samobójcza
Orbita – FC Radotin 9:0 (6:0)
Bramki dla Orbity: Banasik 4, Kubański 4, samobójcza
Orbita – Motorlet Praga 3:1 (1:1)
Bramki dla Orbity: Liszka, Mosur 2
Orbita – Union Mauer 5:2 (3:2)
Bramki dla Orbity: Olek 2, Zagożdżon 2, Pukmiel

II dzień – mecze o miejsca
FINAŁ
Orbita – CAFC Zidenice (Brno) 0:4 (0:1)
Orbita: Jakub Szumera (Tomasz Adamkiewicz) – Antoni Olek, Konrad Liszka, Szymon Nocoń , Hubert Zagożdżon, Kacper Kubański, Jakub Banasik, Filip Kwinta, Maciej Burakowski, Stanisław Mosur, Radosław Dutka, Kacper Macek, Witold Tomczyk, Bartosz Hazy. Trener Mateusz Lato.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze