– Jestem socjologiem. Niedokończonym. Mam od roku 1995 patent żeglarza jachtowego, ale takiego trzcinowo-szuwarowego. Pracuję tam, gdzie mnie chcą. Ale morze ciągnęło mnie zawsze-tak przedstawił się zebranym Bartosz Jagła na środowym, pierwszym w tym roku, spotkaniu Klubu Globtrotera. Przeczytałem w Internecie, że można znaleźć pracę na statku „Star Princess”. To ogromny statek-hotel turystyczny- pływający pod flagą Bermudów. 280 metrów długości,1010 tysięcy metrów sześciennych wyporności, szybkość 26 węzłów, załoga 1120 osób. Zabiera 2600 pasażerów.
Buduje się je dla masowego turysty żądnego morskich przygód. 10- dniowa wycieczka tym statkiem kosztuje około 1500 dolarów. Nie jest to, mimo wszystko, kwota porażająca. Zatrudniłem się więc w roku 2005 na tym statku, potem na drugim- i tak wędrowałem przez cały rok po morzach i oceanach. Oczywiście wykonywałem różne czynności , ale byłem członkiem załogi i korzystałem z okazji i niedużych przywilejów, aby zobaczyć szeroki świat i utrwalić go na zdjęciach. Czasem tylko z pokładu, a czasem z międzynarodowym tłumem pasażerów-turystów zdziwionych na przykład, że w Petersburgu są piękne pałace, a nie ma białych niedźwiedzi. Praca nie miała tu nic z romantyzmu.Raczej była typowa dla wilków morskich: pokoik na cztery osoby, monotonne jedzenie, samoobsługa, użeranie się z turystam i- ale zrobiłem wiele zdjęć, które tu Państwu pokażę.
Więc oglądamy… Oto ów statek z całą jego plastykową elegancją: 14pokładami, basenami, fontannami, salą widowiskową, barami i restauracjami, miejscem zabaw dla dzieci i mnóstwem atrakcji czekających na zamożnego turystę. Wydaje się absolutnie bezpieczny. Zbudowano go w Finlandii w roku 2002. Mimo woli przychodzi tu na myśl los „Titanica”.
I istotnie. Pływaliśmy między Kajmanami a Jamajką, tą wychwalaną Jamajką, gdzie nie ma nic ciekawego oprócz palm, plaży i ciepła. W marcu 206 zapaliły się 3 piętra zewnętrznych balkonów i pożar był na całego. Na szczęście nikt nie zginął, zadziałały odpowiednie urządzenia przeciwpożarowe, ale „ranny” statek nie nadawał się do użytku. Zniszczenia były ogromne. Dziury zabito deskami i dowlekliśmy się do stoczni w Bremenhafen w Niemczech, gdzie przez miesiąc błyskawicznie statek odremontowano, bo już czekały koleje grupy turystów, a tych nigdy nie brakowało. Skorzystałem z okazji, aby zwiedzić to miasto, największy port samochodowy w Europie… Potem Star Princess wyruszył na szlak bałtycki: Kopenhaga-Helsinki-Petersburg-Talin-Gdynia-Oslo-Kopenhaga. Pięknie wyglądają te miasta od strony morza. I Bałtyk wydaje się taki sympatyczny. Taki „nasz.” Nie miałem szans na zwiedzanie, bo miałem tylko 3 godziny wolnego czasu dziennie. Ale w Gdyni kupiłem sobie polskie produkty żywnościowe. Rozkosz po monotonnym, statkowym jedzeniu.
Z Kopenhagi wracamy na Jamajkę .Dover-Plymuth-angielsko-szkockie miasteczka.Irlandia-Reykiavik o urodzie uroczej wsi. Grenlandia jesienią – miasteczko Nuuk…- gdzież są te straszne mrozy i śniegi, o których czytamy, tylko gdzieniegdzie pływają górki lodowe. Halifax w Kanadzie-Karaiby-Jamajka ze swoją sztuczną urodą i plażami pełnymi ludzi. Upłynęło 8 miesięcy wędrowania, a właściwie pracy połączonej z wędrowaniem. Następnie pracowałem już na innym statku. Opowiem o tym za tydzień.
Piękne spotkanie. Gawędziarz zdumiewa doskonałym przygotowaniem, świetną pamięcią, umiejętnie łączy tematy ważne z drobiazgami, posługuje się fachowym językiem. Wykład jest znakomicie skonstruowany i przemyślany,dostarcza wiedzy o morzach, statkach, geografii, historii, „wielkim świecie”,na który prelegent patrzy z dużą ironią. Całość poparta świetnymi zdjęciami morza, ludzi, miast, statków zabytków. (Szczególnie fascynujące zdjęcie mostu nad cieśniną Sund)… – Teraz chciałbym być na tym statku pasażerem, ale zastanowiłbym się jednak, – mówi prelegent,- bo po tym roku wiem, kto w kontakcie pasażer – obsługa jest górą.
Dopełnieniem morskiego tematu była czwartkowa prelekcja mgr Zofii Własnowolskiej w ramach UTW pt. „Potęga oceanów”. Towarzyszący prelekcji film pokazał, jak los ludzki w perspektywie tysiącleci przeszłości i tysiącleci przyszłości zależy od oceanów. Ich potęga jednocześnie zachwyca i budzi grozę.
Miłośnicy Afryki, a jest ich niemało, mogą dla odmiany zobaczyć motyw lądowy – wystawę w Bibliotece Powiatowej fotogramów Włodzimierza Musiała, podróżnika, fotografika i pilota egzotycznych wypraw pt. „Od Przylądka Dobrej Nadziei do Wodospadu Wiktorii.” – podróż przez południe Afryki. Podróżnik ten w latach 2003-2007 odbył 6 wypraw na południe Afryki, a wystawa fotogramów poparta stosownymi mapami i opisami jest tych wypraw plonem. Odbył on zresztą aż 50 dalekich wypraw.
Nasza Biblioteka pokazuje zresztą wiele wystaw fotogramów wykonanych przez ludzi ciekawych świata, niespokojnych duchów, którzy prezentują nam swoje podróżniczo-fotograficzne fascynacje.
Spotkanie miało miejsce w Miejskim Ośrodku Kultury, a nie Bibliotece -wypadałoby wiedzieć o czym się pisze…