W sobotę (27.10.2012) w olkuskim Miejskim Ośrodku Kultury odbyły się dwa wydarzenia: wernisaż wystawy fotograficznej „Ćwierć wieku Czarnobyl” Michała Kurka i spektakl „Rury” grupy teatralnej o nazwie Glutaminian Sodu.
Rzadko zdarza się w Olkuszu wystawa tak wybitnych zdjęć. Aż trudno uwierzyć, że ich autorem jest młody mężczyzna, który pierwszą styczność z fotografią miał zaledwie 7 lat temu – podczas studiów. W sobotę zaprezentował on wystawę składającą się z kilkudziesięciu wymownych fotografii powstałych podczas dwóch wypraw do Strefy Wykluczenia, mających miejsce w marcu 2010 i maju 2011.
Przedstawione prace są efektem ośmiodniowej eksploracji okolic Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej i opuszczonego miasta Prypeć. Opierają się na umiejętnie wybranych kadrach rzeczywistości. Budują niezwykłą, wręcz surrealną atmosferę. W fotografowanych przestrzeniach nie widać „żywego ducha”. Przedmioty, należące do kompozycji zdjęć, sprawiają wrażanie nieruszonych od lat. Patrząc na te zdjęcia ma się wrażenie, że znana wszystkim (największa w dziejach) katastrofa atomowa, wydarzyła się tam kilka minut przed zrobieniem zdjęć, a nie ćwierć wieku temu.
Klimat wystawy wzmocniła muzyka płynąca z głośników, idealnie pasująca do ukazanych prac. Pochodzi ona z gry o nazwie „S.T.A.L.K.E.R.”, której akcja rozgrywa się na fikcyjnym terenie o nazwie „Zona”. Dźwięki wspomnianych utworów nadawały sobotniemu wydarzeniu klimatu grozy i niebezpieczeństwa. Prócz muzyki z wystawą kojarzyć można także film: horror „Czarnobyl. Reaktor Strachu”, o czym podczas wernisażu wspominali niektórzy z widzów.
Drugim punktem programu sobotniego wieczoru był spektakl „Rury” przygotowany przez grupę Glutaminian Sodu, działającą przy Miejskim Ośrodku Kultury w Olkuszu. Reżyserii podjął się Maciej Nabiałek i Agnieszka Grabowska. Przedstawiona sztuka była interpretacją opowiadania izraelskiego pisarza – Etgara Kereta – uznawanego za mistrza krótkiej formy. Bohaterowie sztuki popełniali wiele życiowych błędów. Treść przedstawienia opierała się na moralnych dylematach, nie do rozstrzygnięcia. Przedstawiane historie niewiele miały wspólnego z jasnym przekazem. Ale to było zamierzone. Postacie genialnie ukazywały galerię ludzkich charakterów. Aktorzy posługiwali się żywym językiem. Nie brakowało im energii i autentyczności. Spoiwem łączącym całość były przeróżne plastikowe rury, które przez cały czas towarzyszyły aktorom podczas gry.
(fot. Magdalena Bożek i Andrzej Karoń)
[quote name=”koneser”]Pani Bożek, pani wróci do dziennikarskiego przedszkola. Tego co powyżej nie da się ani czytać ani oglądać.[/quote]
No nie da się! P. Bożek pisze tak, jakby nadal pracowała w redakcji gazetki szkolnej – chaotycznie i infantylnie. Aż wstyd upubliczniać takie wypociny.
ba -z daje się on pracował w jakiejś fabryce rur? Zgadza się? I stąd te rury na scenie… Szczególnei zapamiętałam jedno zdanie: każdy ma swoją własną drogę do raju. No cóż – dla niektórych jest to pisania artykułów do Przeglądu, dla innych ucieczka przez rurę..
[quote name=”Sylwia”]…
Problem miałam natomiast ze zrozumieniem tego co napisała pani Bożek – całkowicie nie zgadzam się z opinią o spektaklu – zamierzony brak jasnego przekazu? Ja tam widziałam historię człowieka, któremu wszyscy mówili, że jest do du..y…[/quote]
Sylwia, witaj w klubie :).
ja tam nie miałam problemu ze zrozumieniem Rur – wszystko jasne i czytelna. Zdaje się dwa razy widziałam – ale teraz było lepiej niż za pierwszym razem.
Problem miałam natomiast ze zrozumieniem tego co napisała pani Bożek – całkowicie nie zgadzam się z opinią o spektaklu – zamierzony brak jasnego przekazu? Ja tam widziałam historię człowieka, któremu wszyscy mówili, że jest do du..y…
Nienaturalny rozkrok „artysty” jest nieelegancki i nic go nie tłumaczy 😉
Pani Bożek, pani wróci do dziennikarskiego przedszkola. Tego co powyżej nie da się ani czytać ani oglądać.