Ile razy myślę o Romanie Nowosadzie, tyle razy przypomina mi się zdanie: „Ta praca napisana jest w myśl zasady – na pochyłe drzewo kozy skaczą”. Tak właśnie brzmiała recenzja Pana Profesora pod moim pierwszym w nowej szkole wypracowaniem. Był wrzesień 1994 roku, a ja zaczynałem edukację w najstarszym olkuskim ogólniaku. Ocena: plus dostateczny.

Do dzisiaj przechowuję prace z języka polskiego z czterech lat mojej nauki w pierwszym LO. Pod każdą z nich dokładna recenzja, ocena i sumiennie wykonany podpis: Roman Nowosad. Na temat tego wybitnego nauczyciela można by napisać tomy. O jego pasji literaturą, poezją, sportem, niesamowitej wręcz pamięci, a także zachowaniach niekonwencjonalnych. Któż z jego uczniów nie pamięta słynnego „Nieprawdaż?”- powtarzanego na każdych zajęciach, energicznego obgryzania prawego palca wskazującego, uderzania dłonią w stół czy nieprzeciętnej uprzejmości wobec kobiet?

Uczniom, u których widział zacięcie do literatury i poezji, pomagał się rozwijać. Wśród nich jest wielu laureatów olimpiad i konkursów wszystkich szczebli. Tym, którzy byli lepsi z przedmiotów ścisłych, nigdy nie wchodził w drogę. Nie udowadniał, że język polski jest ważniejszy od fizyki czy chemii. Dzięki Niemu poznałem wiersze Ewy Lipskiej, wczesną twórczość Czesława Miłosza czy utwór „But w Butonierce” Brunona Jasieńskiego. No i wreszcie Rafał Wojaczek, którego twórczość ukochał. Na zajęciach wymagał myślenia, nie lubił, gdy uczeń wykazywał się jedynie wiedzą „wykutą” dzień wcześniej z podręcznika.

Kółko teatralne w Domu Kultury… Co poniedziałek próby na scenie, już po lekcjach, dużo śmiechu, a później „Balladyna” Juliusza Słowackiego przed szkolną publicznością. Iluż z nas pod okiem Profesora Nowosada odkryło swoje aktorskie umiejętności… Pamiętam 36 osób w klasie i profesora, który oceny ze sprawdzianu wpisuje z głowy. Tak, pamiętał każdą trójkę, czwórkę, piątkę i szóstkę swojego ucznia. Na jedynkę i dwójkę trzeba było się naprawdę „postarać”. Nawet w „matfizie”…

Matura. Namawiał do pisania na temat numer cztery, czyli zmierzenia się z interpretacją wiersza. Byłem wśród tych kilku osób w szkole, które zdecydowały się na ten krok, zarówno na maturze próbnej, jak i w maju 1998 roku. Najpierw „Stół rodzinny” Ewy Lipskiej, później „Nienawiść” Wisławy Szymborskiej. Dwa razy ocena dobra, więc chyba było warto.

Wiele razy spotykałem Go już po zakończeniu nauki w szkole średniej. Przygarbionego, biegnącego gdzieś z torbą na ramieniu, odpowiadającego zawsze z uśmiechem na pozdrowienie „Dzień dobry”. O jego pasji do sportu więcej napiszą inni, wiem, że była tą, która rywalizowała o pierwsze miejsce z literaturą.

W lipcu 2008 roku spotkaliśmy się w klasowym gronie dziesięć lat po maturze. Był i nasz Polonista. Znał doskonale nasze imiona, słuchał o kierunkach skończonych przez nas studiów, dzieciach, miejscu pracy. Czuliśmy się, jak w sali numer 25 na parterze szkoły przy ulicy Polnej. Z jedną różnicą. Roman Nowosad nie mówił o Zygmuncie Krasińskim i jego „Nie-Boskiej Komedii”, tylko o swoich – jak mówił – dziewczynach z drużyny piłki ręcznej. Kolejne mecze, sukcesy, transfery, plany na przyszłość. Widać było, jak wielka jest to jego pasja.

Tak sobie teraz myślę, że w swoim życiu Roman Nowosad nigdy nie skakał na pochyłe drzewo, tylko zawsze szedł po swojemu…

Łukasz Czyż



Z głębokim smutkiem przyjąłem wiadomość o odejściu kochanego Profesora i Przyjaciela ROMANA NOWOSADA.
Był człowiekiem, który rozumiał i wspomagał dusze artystyczne, czego sam doświadczyłem, będąc jego podopiecznym w Liceum. Roman Nowosad dla wszystkich był człowiekiem wielkiego serca i ducha, i takiego na zawsze go zapamiętam.
Świat byłby piękny, gdyby wszyscy ludzie byli właśnie tacy jak Profesor ROMAN NOWOSAD.

Pogrążony w smutku

Adam Bień

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
ja
ja
13 lat temu

OOO Czyzby Wypierdolili pania dyrektor,bo widze że coś sie zaczyna dziac w tym pseudo Domu Kultury?????????