Mszanka Mszana Dolna – LKS Kłos Olkusz 3:0 (25:23, 25:22, 25:15)
Sport bywa przewrotny, a nawet murowany faworyt zbierze czasem srogie lanie. Szkoda tylko, że porażka przyszła w najmniej odpowiednim momencie, bowiem niechlubnym 0:3 z Mszanką Mszana Dolna, siatkarze olkuskiego Kłosa rozpoczęli zmagania w grupie mistrzowskiej, której stawką jest szansa gry w II lidze. Niedosyt robi się jeszcze większy, bo wyniki z pierwszej rundy (Kłos przeszedł ją z kompletem punktów – przyp. red.) nie mają żadnego wpływu na obecną klasyfikację. Wszystkie cztery zespoły walkę o baraże rozpoczęły z zerowym kontem, więc weekendowa porażka od razu stawia zespół Romana Sochy w trudnym położeniu.
Z pewnością nie tak wyjazd do Mszany Dolnej wyobrażał sobie cały sztab siatkarskiego Kłosa. Do tej pory olkuszanie wygrywali przecież wszystko, a historia potyczek LKS-u z Mszanką również prezentowała się w ciepłych barwach. Każda seria, nawet ta najlepsza ma jednak swój koniec. Ambicje gospodarzy sięgają wysoko, choć są drużyną dużo mniej doświadczoną. Ta uwaga tyczy się głównie struktur klubowych, bowiem na boisku po stronie ekipy z powiatu limanowskiego występuje kilku naprawdę ogranych zawodników, mierzących dużo wyżej niż III liga. W takich warunkach mimo teoretycznej przewagi w umiejętnościach, należy się spodziewać trudnej przeprawy i co za tym idzie, również i sporych problemów.
Początek spotkania nie zapowiadał tak smutnego zakończenia. Grano punkt za punkt, zespoły wzajemnie badały swoje możliwości, więc żadna z ekip nie potrafiła uzyskać większej przewagi. Takie wzajemne punktowanie trwało do stanu 18:18, kiedy to miejscowi odskoczyli na kilka punktów. Zagrywki Króla oraz Wleciała sprawiły, że Mszanka mogła błysnąć w kontrataku, a w jednym z nich gospodarze rozegrali akcję meczu. Libero Dietl uratował wydawało się już, że niemożliwą do obrony piłkę i co więcej, zrobił to w taki sposób, że Kaptur mógł wbić siatkarskiego „gwoździa”. Ta rzadko spotykana sytuacja już na dobre wytrąciła olkuszan z równowagi, którzy mimo szalonego pościgu w ostatnich akcjach, już nie dogonili miejscowych. A ci wykorzystali dopiero trzecią piłkę setową, kiedy to umiejętnie blok rywali obił Łabuz.
Przegrany set to jeszcze nie tragedia, choć już wtedy w obozie Kłosa zapaliło się światło ostrzegawcze. Irytacja trenera Sochy wzrosła jeszcze bardziej w drugiej partii, kiedy przy wyniku 7:3 na korzyść Mszanki poprosił o czas. Chwila oddechu pomogła gościom, którzy po powrocie na parkiet odrobili straty, swoje akcje przeprowadzając głównie środkiem boiska. W tym elemencie brylowali niezawodni ostatnimi czasy Poprawa z Laskowskim, choć i oni nie byli w stanie powstrzymać rozpędzonych skrzydeł Mszanki. Wzorem premierowego seta, także i w tej partii byliśmy świadkami remisu 18:18, ale również i tym razem końcówka należała do podopiecznych Pawła Leji. Wzorowa skuteczność Króla, Kaptura i Łabuza sprawiła, że po dwóch setach gospodarze prowadzili 2:0.
Kłos, który w tym sezonie jeszcze nie został aż tak bardzo przyciśnięty do muru… najzwyczajniej spanikował, bowiem niekwestionowanemu liderowi po pierwszej części sezonu, nie wypada przecież przegrać najważniejszego w całym meczu seta do 15. Bezsilność olkuszan była aż nadto widoczna, nerwowo nie wytrzymał nawet trener Socha, w konsekwencji czego został przez sędziów ukarany czerwoną kartką. A gospodarze grali swoje. Mocną zagrywkę i skuteczny atak ze skrzydeł, w tej fazie meczu poparli też punktowym blokiem. Radość Mszanki była wielka, ale trudno się temu dziwić, skoro na początku drogi po II ligę ogrywa się głównego faworyta i czyni się to w stylu godnym największych mistrzów.
Weekendowa porażka sprawiła, że Kłos z siatkarskiego raju w kilka chwil znalazł się u progu piekła. Najbliższy pojedynek z Politechniką Kraków będzie walką o być albo nie być, mając na uwadze udział w turnieju barażowym. Tylko zwycięstwo i to w dodatku takie za trzy punkty sprawi, że Olkusz ciągle będzie mógł marzyć o awansie. A przecież krakowianie nie oddadzą punktów naszej drużynie za darmo, tym bardziej, że i oni w pierwszej kolejce zaliczyli mały falstart, przegrywając 2:3 w Chełmku z tamtejszym Grunwaldem.
LKS Kłos Olkusz – Politechnika Kraków (sobota 1 lutego, godz. 16:00 – Hala MOSiR Olkusz).