– Najpiękniejsza góra świata. Kultowa. Groźna. Symbol tradycji wspinaczkowej, choć przecież nie najwyższa. Tylko 4478 m n.p.m. (Dla porównania: Gerlach 2655 m n.p.m., Rysy 2449, Mont Blanc 4748, Mont Everest 8848).
Tak zarekomendował temat spotkania 14 października animator Klubu Globtrotera, Piotr Wiencek.
…Tragicznie zapłacili za jego zdobycie pierwsi, którzy weszli na Matterhorn 14 lipca 1865 roku. Edward Whymper i jego siedmioosobowa ekipa. Z całej wyprawy ocalało tylko dwu wspinaczy.
Jeszcze wiele razy Horn rozprawiał się ze śmiałkami. W latach 2001-2007 zginęło na jego ścianach aż 8 Polaków. Dziś, kiedy alpiniści mają świetną technikę i znakomite wyposażenie, a trasy są ubezpieczone linami – niebezpieczeństwo wspinaczki zmalało, choć tamta historia wciąż jest ostrzeżeniem: z górami żartów nie ma! Tatry, przecież nieporównanie niższe, co roku dokładnie i surowo o takich tragediach przypominają. Jeśli chodzi o Polaków, to szczyt Horn zdobył w roku 1894 Marian Smoluchowski z towarzyszami. W roku 1959 Stanisław Biel i Jan Mostowski przeszli zimą ścianę wschodnią, a w roku 1978 cztery Polki pokonały, także zimą, zdradliwą ścianę północną, za co zapłaciły ciężkimi odmrożeniami rąk i nóg. Wśród nich była niezapomniana, wielka Wanda Rutkiewicz, którą pochłonęły Himalaje.
Alpiniści z naszego, olkuskiego Klubu Speleologicznego trzykrotnie zmagali się z tą wspaniałą górską piramidą. Bez powodzenia. Dopiero w tym roku Adam Knapik i Jan Olewicz doszli na szczyt granią Matterhornu. A pierwszy z nas – indywidualnie – zdobył Matterhorn Przemysław Żmudzki.
O nieudanej wyprawie w roku 2006 opowiadał zebranym jeden z jej uczestników – Tomasz Witencki.
– Było tylko 200 metrów od szczytu. Burza śnieżna zmusiła alpinistów do odwrotu. A te 200 m to kilka godzin wspinaczki! Może dlatego że Witencki sfotografował Widmo Brunera, czyli swoją sylwetkę na chmurach, co u przesądnych alpinistów grozi…, lepiej nie mówić czym…”
O tygodniowej wyprawie – tej udanej – opowiada jeden z dwójki alpinistów, Adam Knapik.
– Była piękna pogoda…Dwa dni atrakcyjnej wspinaczki granią, bo latem wspinaczka ścianą grozi kamiennymi lawinami. Szczyt! I rozpętała się zamieć, że oko wykol. Wracamy, bo i tak jesteśmy spóźnieni o dwie godziny, a powrót nocą to wielkie, niebezpieczne wyzwanie. Po drodze nocleg w małym schronisku. Z dołu góra wygląda pięknie. W dali bieleje wielki Mont Everest. Nie widać, że na szczycie szaleje śnieżny huragan. Zresztą, co ja będę opowiadał. Zobaczcie zdjęcia. A ta figura widoczna na zdjęciu to miedziany pomnik patrona gór i ich pasjonatów – święty Bernard.
– Istotnie, rewelacyjne.
– Przyjdźcie do naszego Klubu. Przez 40 lat jego działalności twardą, męską przygodę (choć i damską też, bo podobno na Matterhornie również była olkuszanka Ela Ostrowska) na szczytach i w jaskiniach, na mrozach i w upałach przeżyło kilkaset osób. Obecnie jest nas ponad 60, ludzi odważnych, szukających okazji do sprawdzenia się w sytuacjach ekstremalnych.
Następne spotkanie za miesiąc, dotyczyć będzie opowieści o wyprawie w Himalaje. A tematów – twierdzi Piotr Wiencek – mamy co najmniej na rok.