Siedem zwycięstw, dwa remisy i dwie porażki – to bilans lidera krakowskiej klasy okręgowej (V ligi), drużyny Przemszy Klucze. Jedni się cieszą, a drudzy nie dowierzają, bo nagle z przeciętnego zespołu, który poprzednie sezony kończył w środku stawki wyrósł kandydat do awansu. Jak na razie w klubie gdybać nie chcą, za główny cel stawiając sobie grę o trzy punkty w każdym spotkaniu. – Z podobnym nastawieniem pojedziemy do Zabierzowa. Najbliższy mecz pokaże nam, w którym miejscu tak naprawdę jesteśmy – mówi prezes Przemszy, Kamil Jagła.

Ekipa z Klucz na szczycie tabeli była już po przekonującym zwycięstwie w Olkuszu, lecz z racji przymusowej pauzy i innych wyników, spadła nieco w ligowej hierarchii. – Dla takich meczów, jak ten na Czarnej Górze warto pracować i zmagać się z trudnościami. Wynik 4:1 był najlepszą nagrodą za cały nasz trud – kontynuuje Jagła. Warto też wspomnieć, że tym nadspodziewanie dobrym wynikiem piłkarze sprawili ślubny prezent prezesowi, który kilkadziesiąt minut po ostatnim gwizdku stanął na ślubnym kobiercu. Po tygodniowej przerwie Przemsza wróciła na boisko i pewnie odzyskała fotel lidera, 3:0 pokonując Jurę Łobzów. Gole dla miejscowych zdobyli Mariusz Bieda – w pierwszej oraz Remigiusz Curyło i Radosław Musiał – w drugiej połowie. Wynik mógł być jeszcze bardziej okazały, ale w Kluczach i tak nie mają zamiaru narzekać. – Nasza drużyna jest swoistym ewenementem, bowiem zgodnie z naszą polityką klubową w zespole grają niemal wyłącznie zawodnicy z Klucz i najbliższych okolic. Nie jest sztuką stworzyć zespół z zawodników przyjezdnych, sztuką jest taki zespół utrzymać finansowo. Nas na to nie stać, dlatego gramy swoimi zawodnikami. Widać, że wariant oszczędny też zdaje egzamin – cieszy się Kamil Jagła.

Trudno się nie zgodzić ze słowami młodego sternika. W drużynie bowiem nie ma ani wielkich nazwisk, ani piłkarskich „gwiazdeczek”. To gwarantuje dobrą atmosferę w szatni i poza nią, a jak dobrze wiadomo, w sporcie to połowa sukcesu. Druga połowa to postawa na boisku. I do niej nie można się w ostatnich tygodniach przyczepić. Ważną rolę w tej całej układance odgrywa trener Sylwester Kulawik, który skompletował kadrę ponad 20 zawodników. Co ważne kadrę bardzo wyrównaną, bo gdy na murawie pojawia się zmiennik, wcale nie odstaje od swojego poprzednika. Za przykład niech posłuży nam osoba 19 – letniego Radosława Musiała, który w sobotę ustalił wynik spotkania z Jurą, choć na boisku spędził niespełna kwadrans. Podobnej sztuki dokonał również wcześniej, przeciwko krakowskiej Wieczystej. – Wszyscy mamy nadzieję, że już niebawem nasi najmłodsi wychowankowie staną się nie tylko jokerami, ale i wiodącymi postaciami, które prowadzić będą Przemszę do kolejnych zwycięstw – żyje nadzieją prezes.

Jak na razie wszystko idzie po myśli klubowych działaczy, których nie zraziła nawet pamiętna nawałnica i jej skutki. Nie można zapominać, że potężna wichura uszkodziła miejscowego „Orlika” , nie oszczędziła także trybun oraz ławek rezerwowych. Teraz o tamtych wydarzeniach pamięta już coraz mniej osób, a to wszystko przez wiele chwil radości, jakie piłkarze Przemszy dają lokalnej społeczności. Wypada mieć nadzieję, że podobnych uniesień będzie jeszcze więcej, bo trzeba pamiętać, że do końca sezonu droga jeszcze daleka, a konkurencja nie śpi i również ma swoje ambicje.
– Awans?! Nie myślimy o nim. Chcemy grać i wygrywać. Co przyniesie przyszłość, zobaczymy. Jak na razie koncentrujemy się na najbliższych spotkaniach z wymagającymi przeciwnikami. Chcąc być wysoko musimy kontynuować naszą piękną serię – przyznaje na zakończenie Kamil Jagła.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Misiek
Misiek
11 lat temu

Piszecie 19 letni Musiał a Remik Curyło rocznik 1996