Na rodzinę możemy spojrzeć z kilku co najmniej perspektyw: czym innego rodzina będzie dla socjologa, inaczej odniesie się do niej psycholog czy psychoterapeuta. Dla mnie jako terapeuty rodzina jest systemem ściśle powiązanych ze sobą elementów wytwarzających sieć zależności. W czasie swojego istnienia system ten wytwarza zarówno sposoby nawiązywania relacji ze światem zewnętrznym wytwarzając mniej, lub bardziej przepuszczalne granice, usztywniając je lub czyniąc bardziej elastycznymi, jak też tworząc sposoby radzenia sobie z sytuacjami trudnymi za pomocą zasobów istniejących wewnątrz systemu. Mówiąc o rodzinie chcę położyć również nacisk na fakt, że to co dzieje się z jednym z członków rodziny nie pozostaje bez wpływu na pozostałych jej członków, bowiem zmiana w obrębie jednego z elementów systemu generuje zmiany w systemie jako całości.
Kiedy okazuje się, że jeden z członków rodziny cierpi na chorobę nowotworową, dotknięta nią zostaje cała rodzina, której członkowie konfrontują się zarówno z bardzo trudnymi i bolesnymi emocjami – zmagają się bowiem ze strachem o utratę najbliższej osoby, podejmują walkę o jej zdrowie – jak też stają naprzeciw wyzwań życia codziennego, kiedy niejednokrotnie choruje osoba, która w największym stopniu łożyła na utrzymanie rodziny.
Okazuje się, że często ma wówczas miejsce rewizja systemu wartości jakim kierowała się rodzina (życie osoby chorej jest najważniejsze) i jednocześnie – dokonuje się proces reorganizacji wewnątrz systemu. Sytuacja w rodzinie jest więc kryzysowa, pełna stresu, napięcia i obaw, zwłaszcza wówczas, kiedy leczenie pociąga za sobą duże nakłady finansowe, efekty terapii są niemal niezauważalne, a ciało osoby chorej jest temporalnie wyniszczone chemią.
Aby poradzić sobie z tak trudną sytuacją jednocześnie dbamy o sytuację materialną rodziny: oszczędzamy, szukamy dodatkowych zleceń, nasze dzieci szukają jakiejkolwiek pracy by dać nam chociaż odrobinę wsparcia, jak też dzielimy się obowiązkami domowymi tak, aby w maksymalnym stopniu odciążyć osobę chorą, którą zajmujemy się i o którą dbamy z niezwykłą troską. Zdarza się jednak, iż starania najbliższych spotykają się z silnym oporem osoby chorej, która niechętnie przyjmuje pomoc. Czasem bywa wręcz zła w momencie, kiedy jest wyręczana w realizowaniu chociażby prostych prac domowych czy czynności samoobsługowych, które jak dotąd wykonywała bez niczyjej pomocy.
Osoba dotknięta chorobą narażona jest na głęboką frustrację kiedy z jednej strony zderza się z poczuciem własnej niemocy, z bezsilnością, koniecznością zdania się na innych i jednocześnie walczy o zachowanie poczucia sprawstwa, mocy wpływania na to co dzieje się wokół niej i zachowania kontroli w tak trudnej sytuacji. Czasem – zupełnie niezrozumiale dla nas – chory irytuje się lub nawet obraża, pamiętajmy jednak, że w tych momentach najczęściej mówi nam: nie musisz robić wszystkiego za mnie, ja potrafię „”to” zrobić, nadal jestem matką, ojcem, mężczyzną, kobietą…
Walka z chorobą nowotworową to też walka o ocalenie swojej tożsamości i godności jako osoby, dlatego bądźmy bardzo uważni, aby nie zatarła się bardzo delikatna granica pomiędzy wsparciem, jakiego osoba chora na raka potrzebuje, a przesadną troską, którą odczytuje ona jako litość. Tej ostatniej zupełnie nie potrzebuje, ponieważ człowiek dotknięty nowotworem może dokonać niezwykłych rzeczy, o czym przekonać się można na spotkaniach Grupy Wsparcia dla Osób z Chorobą Nowotworową „Zielone Światło” w Osiedlowym Klubie „Przyjaźń”.