Płomień Sosnowiec – LKS Kłos Olkusz 3:0 (25:16, 25:17, 25:13)
Po siatkarskiej lekcji, jakiej podopiecznym Romana Sochy udzielił lider rozgrywek II ligi TSV Cell Fast Sanok, tym razem olkuszanie w równie trzech krótkich setach polegli w Sosnowcu z tamtejszym Płomieniem. Gospodarze co prawda w sezonie 1995/1996 sięgnęli po tytuł Mistrza Polski, ale od tego czasu w klubie z Zagłębia zmieniło się bardzo wiele. Z miejsca w Ekstraklasie pozostało tylko wspomnienie, a klub obecnie zalicza się do średniaków trzeciego poziomu rozgrywkowego w kraju. Ale jak pokazał mecz przeciwko Kłosowi, zawodnicy Płomienia powoli odbudowują swoją markę w środowisku.
Przed spotkaniem wydawało się, że z kim jak z kim, ale właśnie z rywalem z Sosnowca gracze LKS-u będą w stanie nawiązać równorzędną walkę. Wielu zapomniało jednak, że Płomień we własnej hali w Milowicach w tym sezonie jeszcze nie przegrał.
Tylko początek pierwszej partii dawał nadzieję na korzystne rozstrzygnięcie. Olkuszanie mimo braku kontuzjowanego środkowego Rafała Poprawy dzielnie stawiali opór miejscowym, ale od wyniku 13:13 gra przyjezdnych pisząc kolokwialnie „posypała się”. Goście zaczęli popełniać mnóstwo niewymuszonych błędów, szwankowało nie tylko przyjęcie zagrywki, ale także atak i własny serwis. Z wyrównanego boju pozostało tylko wspomnienie, bowiem wynik 25:16 zakrawa bardziej na małą bezsilność, aniżeli rywalizację punkt za punkt. Na jako takie wyróżnienie w olkuskim obozie zasłużyli Marcin Laskowski i Daniel Socha.
W drugim secie lepiej nie było, no chyba, że dobicie do granicy 17 punktów (o jedno oczko więcej niż w premierowej partii), można uznać za jakikolwiek sukces. Sosnowiczanie z każdą kolejną piłką rozkręcali się, punktując rywala właściwie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Szczególnie we znaki olkuszanom dał się szczelny blok rywali. Ataki Wolnego, Kalisia czy Partkitnego zamiast po stronie miejscowych, lądowały w boisku Kłosa.
Co set, to inaczej wyglądał skład LKS-u. W trzeciej partii na boisku pojawili się nowi zawodnicy, ale wyglądało to tak, że im bardziej trener Socha kombinował, tym zespołowi wychodziło to na gorsze. Co innego gospodarze, bowiem gracze Dariusza Sobieraja grali jak z nut, prezentując poziom sportowy, obecnie nieosiągalny dla Kłosa. Może nie tyle nieosiągalny w ogóle, co na pewno w ostatni weekend. Niestety w Sosnowcu wygrała zdecydowanie lepsza drużyna, którą bezapelacyjnie był Płomień.
Jeśli nie z Karpatami to z kim…? Pewnie takie pytanie stawiają sobie klubowi działacze i najwierniejsi fani olkuskiej siatkówki. Zespół z Krosna w tabeli jest tylko o jedną pozycję wyżej od Kłosa, ale w ośmiu meczach zdobył już 10 punktów, notując trzy zwycięstwa i jedną pięciosetową porażkę (za którą w myśl regulaminu przyznaje się 1 pkt.). Mocno ubogo przy tych statystykach prezentuje się bilans LKS-u. Ekipa Romana Sochy wygrała tylko raz i to w hali outsidera rozgrywek Wisłoka Strzyżów.
Pojedynek o „życie” dla olkuskich zawodników odbędzie się nietypowo w niedzielę 30 listopada o godz. 16:00.
Płomień Sosnowiec – LKS Kłos Olkusz 3:0 (25:16, 25:17, 25:13)
Płomień: Kiwior, Urbanowicz, Janko, Grzegolec, Biernacki, Schmidt, Siewiorek Kocyłowski (libero).
Kłos: Karkos, Parkitny, Laskowski, Wolny, D. Socha, Bogusiewicz, Typel, Kaliś, Kozub, Michalec, Stach (libero), Daniel (libero).
Piłki nożnej nie należy pielęgnować. Najwięcej kasy wkłada się w ten sport w którym nigdy nie mamy ŻADNYCH SUKCESÓW. Dofinansować jeden, dwa kluby piłkarskie w gminie i nara
Musi się coś stać w końcu ze sportem w Olkuszu. Brak należytego wsparcia naszych władz sprawia, że w zasadzie jest jedna wielka improwizacja. Z Miasta dostają wszyscy i w zasadzie nikt nie dostaje. Ze względu na decyzję władz powiatowych, za rok już nie będzie piłki ręcznej – jedynego sportu w Olkuszu na poziomie krajowym. Jak nowe władze nie ruszą tego tematu, to zostanie naszym dzieciom laptop, komputer, budka z piwem… A swoją drogą to trzymam kciuki za siatkarzy. Siatkówka męska, piłka ręczna żeńska, akrobatyka sportowa, piłka nożna – te sporty należy u nas pielęgnować.