KŁOS Olkusz – DALIN Myślenice 3:0 (25:19, 25:15, 25:23)
Kolejne spotkanie i kolejne zwycięstwo siatkarzy olkuskiego Kłosa. Tym razem w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji poległ Dalin Myślenice. Gospodarze mecz rozstrzygnęli w trzech setach, choć przyjezdnym trzeba oddać, że maksymalnie utrudniali życie naszym zawodnikom, braki techniczne nadrabiając godną podziwu ambicją. Chęci to jednak nie wszystko, ponieważ w sporcie liczą się głównie wyniki, a te w ostatnich tygodniach są pozytywne dla olkuskiej siatkówki.
Różne są tego przyczyny, choć z pewnością wiele świeżości do zespołu wnieśli nowi zawodnicy, jak choćby Rutkowski, Laskowski czy Poprawa, którzy za kolejny przystanek w swojej sportowej przygodzie obrali sobie właśnie Olkusz.
Pierwszy set sobotniego pojedynku łudząco przypominał kilka ostatnich partii z innych spotkań, kiedy to olkuszanie trudną zagrywką odrzucali od siatki rywali, a sami skutecznie punktowali ze skrzydeł i środka. Do tego doszedł także szczelny blok Laskowskiego i Poprawy. Widowiskowe były głównie zagrania z centralnych punktów boiska, gdzie rośli zawodnicy Kłosa wbijali Dalinowi kolejne „gwoździe” w trzeci metr. Myśleniczanie starali się odpowiedzieć różnymi zagraniami i trzeba im przyznać, że ta niekonwencjonalność przyniosła im sporo punktów – w sumie 19. To oczywiście było zbyt mało, aby utrzeć nosa faworytowi.
Po zmianie stron Kłos nadal kontrolował boiskowe wydarzenia, po raz kolejny dominując w polu zagrywki. Szczególnie wymowna była sytuacja przy stanie 10:5, gdy cztery asy serwisowe pod rząd zdobył Laskowski. Przeciwnik nie mógł sobie także poradzić z atakującymi ze skrzydeł Rutkowskim i Kalisiem, czy punktującym z drugiej linii Szczepanikiem. – Mocno kombinowaliśmy, szukając trudniejszych technicznie zagrań. Takie mecze są do tego najlepszą okazją, bo każdy błąd można zniwelować. W spotkaniach z bardziej wymagającymi zespołami na taki komfort już nie będziemy sobie mogli pozwolić – mówi olkuski szkoleniowiec, Roman Socha.
Nasza drużyna faktycznie nieźle kombinowała, o czym świadczy wynik 25:15. W środowisku siatkarskim przy takim rezultacie można już mówić o różnicy poziomu. Zdecydowanie bardziej wyrównany był trzeci set, który mimo wysokiego prowadzenia miejscowych na samym wstępie 4:0 i 6:1, do ostatniej piłki trzymał w napięciu. Wszystko przez niezrozumiałe rozluźnienie i seryjnie popełniane błędy. – Mocno się wszyscy nadenerwowaliśmy, niepotrzebnie tracąc sporo zdrowia – przyznaje lekko zatroskany prezes Kłosa, Janusz Mentlewicz. Jeszcze bardziej poirytowany postawą swoich podopiecznych był trener Socha, który przy wyniku 16:15 poprosił o czas. Podczas krótkiej przerwy nie obyło się bez mocnych, męskich słów. Ten kto myślał, że olkuszanie na parkiet wyjdą z nowym obliczem, zawiódł się. Będący na fali Dalin ciągle zaskakiwał, a gospodarzom zdobywanie punktów szło jak po grudzie. Mimo wszystko, w samej końcówce Kłos wywalczył sobie piłkę meczową, którą umiejętnie wykorzystał, kończąc ten bądź co bądź nierówny pojedynek na swoją korzyść.
LKS Kłos Olkusz nadal przewodzi tabeli grupy spadkowej, mając dwa punkty przewagi nad KS Ryglice. Wiele może wyjaśnić najbliższe spotkanie, bowiem zespół trenera Sochy pojedzie na „gorący teren” wicelidera. Zwycięstwo zapewni olkuszanom totalny spokój przed następnymi meczami. Ewentualna porażka spowoduje natomiast utratę pozycji lidera wśród drużyn walczących o III-ligowy byt. Na ul. Wiejską 1, Kłos wróci dopiero 16 marca na mecz przeciwko Iskierce Tarnów.
Zobacz naszą fotogalerię: