LKS Kłos Olkusz – MKS Andrychów 0:3 (23:25, 19:25, 23:25)
Każda seria, nawet ta najpiękniejsza, ma swój koniec. Tylko szkoda, że jak to miało miejsce w przypadku siatkarzy Kłosa. Porażka przyszła w spotkaniu decydującym o mistrzostwie III ligi. W Olkuszu wygrał lider z Andrychowa i to wygrał gładko 3:0. – Przegraliśmy z zespołem lepszym, ale nie uważam, że zasłużyliśmy na przegraną do zera. Niestety, jeśli nie wykorzystuje się swoich szans, to należy się liczyć z konsekwencjami. Mieliśmy nieco słabszy dzień – przyznał zaraz po meczu trener olkuskiego zespołu, Roman Socha.
Przed spotkaniem optymistów nie brakowało. Przecież już w Andrychowie Kłos był bliski zwycięstwa, a z „gorącego” terenu przywiózł punkt za porażkę 2:3. Wydawało się, że rewanż jest możliwy, tym bardziej, że olkuszanie mogli liczyć na wsparcie sporej publiczności, a w szczególności swojego ciągle rozwijającego się fanklubu.
Set I: Pierwszy punkt dla Olkusza, ale niestety było to jedyne prowadzenie gospodarzy w tej partii. Z każdą kolejną akcją lepiej prezentowali się andrychowianie. Na rozegraniu brylował Fijałek, nie tylko dokładnie wystawiając piłki swoim kolegom, ale także zaskakując olkuszan niekonwencjonalnymi zagraniami. Po stronie Kłosa znowu skuteczny był przede wszystkim D. Socha, dzielnie poczynał sobie również Bartnik. Od stanu 11:12 coś u miejscowych się zacięło, więc goście skrzętnie to wykorzystali. 11:15, a później już nawet 15:22 i 16:23. Wtedy jednak Kłos zerwał się do walki. Najpierw skuteczny blok, a następnie szaleńcza pogoń. Ostatecznie nieudana – 23:25.
Set II: Końcówka poprzedniej partii dawała nadzieje na szybkie wyrównanie. Niestety, nadzieje okazały się złudne. Z 2:0 dla olkuszan szybko zrobiło się 2:9! Świetnie zagrywał Gałuszka, a gospodarze popełniali proste błędy. Dziwną niemoc przerwał dopiero Bartnik, ale dobrze znający się na siatkówce kibice wiedzieli, że i w tym secie zwycięstwo należy traktować w sferze marzeń. I faktycznie jak na lidera przystało, Andrychów umiejętnie pilnował sporej zaliczki wygrywając seta do 19. Ale i w tym przypadku olkuszanie zaczęli gonić – tyle że znów zbyt późno. Gdy już doszli rywali na dwa punkty 19:21, to stracili cztery kolejne piłki, więc o pozycji lidera musieli powoli zapominać.
Set III: Zaczęło się jak zwykle – od prowadzenia. Ale podobnie szybko goście nie tylko wyrównali, ale i zyskali wydawać by się mogło bezpieczny dystans. Sygnałem do skomasowanego ataku był efektowny, pojedynczy blok Zioły. Straty do wyniku 9:11 dwoma atakami ze środka zniwelował Bartnik i gościom jakby ugięły się nogi. Potwierdzeniem mogło być pierwsze tego dnia prowadzenie w drugiej części seta (15:14). Wynik prezentował się coraz lepiej – 21:16, 22:17 i nawet 23:19. Upragnione przełamanie? Skądże. Siatkarze lidera nie tylko odzyskali skuteczność w ataku, ale także zaczęli bronić nawet najtrudniejsze piłki. Remis po 23, chwilę później wielka radość i ostatni gwizdek – 23:25.
– Na pewno szkoda tego trzeciego seta, kiedy to wysoko prowadziliśmy i wydawało się, że wrócimy do gry. Zabrakło na pewno nieco konsekwencji, ale i przeciwnik zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Szkoda tej porażki, bo już dzisiaj wiemy, że nie zajmiemy pierwszego miejsca. Nie załamujemy jednak rąk, tylko pracujemy dalej. W sobotę czeka nas ostatnie spotkanie z MKS Biskupice, a później przystąpimy do walki o II ligę – wyjaśnia szkoleniowiec Kłosa, Roman Socha.
Zobacz naszą fotogalerię: