Rodzice uczniów uprawnionych do stypendiów socjalnych czują się oszukani. Wciąż czekają na fundusze dla swoich dzieci, i niestety, nic nie wskazuje, by pieniądze się pojawiły. Urzędnicy Samorządowego Zespołu Edukacji w Olkuszu rozkładają ręce i wypłacają dzieciom drobne kwoty, bo tylko na tyle wystarcza rządowej dotacji. Choć nie oni odpowiadają za taki stan rzeczy, to na nich sypią się gromy.
Ludzie są oburzeni, i nic dziwnego, bez pieniędzy zostali uczniowie z najuboższych rodzin, w których liczy się każda złotówka. – Nigdy nie było takich problemów. Decyzje o wypłacie pieniędzy były wydawane w różnych terminach, ale mieliśmy pewność, że będą. Teraz okazuje się, że dostaniemy znacznie mniej. Jak można w ten sposób traktować ludzi – żalą się rodzice dzieci.
– Byłam pewna, że dostanę pieniądze, więc zadłużyłam się, by kupić dzieciom książki, wyprawki i buty. Nie wiem, co mam teraz zrobić, żeby zwrócić te pieniądze – martwi się samotna matka z Olkusza.
W podobnej sytuacji jest w gminie Olkusz 302 uczniów.
– Rozumiemy rozgoryczenie ludzi, ale to nie my ustalamy wysokość dotacji, naszym zadaniem jest wypłata pieniędzy w takiej wysokości, jaką otrzymujemy z budżetu państwa. A ta kwota jest uzależniona od kilku czynników – wyjaśnia Andrzej Feliksik, dyrektor Samorządowego Zespołu Oświaty w Olkuszu.
Najważniejszą sprawą jest oczywiście wysokość dotacji, a ta od 2005 roku, gdy wprowadzono stypendia dla najuboższych uczniów, ciągle maleje i osiągnęła w tym półroczu roku szkolnego kwotę nieco ponad 46 tysięcy złotych. By wypłacić najniższe świadczenie za każdy z pięciu miesięcy semestru, brakuje 86 tys. złotych.
Absurdalność tej sytuacji polega na tym, że rząd, przekazując coraz mniejsze kwoty, wcale nie łamie prawa, bowiem nowelizacja ustawy o systemie oświaty zakłada, że świadczenie może być wypłacane za każdy z 10 miesięcy nauki szkolnej osobno, a może też być wypłacone jednorazowo i to w minimalnej kwocie.
Dlatego pieniądze, jakie dostają rodzice uczniów na zakup książek czy pomocy szkolnych, nie powinny nazywać się stypendiami, bo to świadczenie z samej definicji przysługuje uczącemu się regularnie raz w miesiącu.
Stąd nieporozumienia i pretensje rodziców do SZE. Część z nich zaskarżyła decyzję Zespołu do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Bezskutecznie, bo okazało się, że jednostka wypłaca stypendia zgodnie z wymogami ustawy.
Kolejną bardzo ważną kwestią, która wpłynęła negatywnie na wysokość rządowej dotacji, jest wprowadzony w tym roku algorytm, którym przelicza się ilość pieniędzy trafiających do każdej z gmin. W równaniu bierze się pod uwagę ogólną liczbę mieszkańców, ogólną liczbę uczących się do 18 roku życia oraz liczbę osób korzystających ze świadczeń pomocy społecznej. W tych przeliczeniach Olkusz wypada bardzo niekorzystnie pod względem finansowym. Korzystają natomiast mniejsze gminy, takie jak Sułoszowa czy Klucze, które w tym roku na wypłatę stypendiów dostały o ponad 24 tys. złotych więcej niż miasto powiatowe.
Ustawa dopuszcza pokrywanie stypendialnych niedoborów z miejskiej kasy, ale nic nie wskazuje, by władze Olkusza podjęły taką decyzję. – Burmistrz i tak bardzo dużo dokłada do oświaty. W tym roku pomiędzy wydatkami a rządową subwencją mamy różnicę 21 milionów złotych, którą trzeba pokryć z gminnej kasy. A przecież urząd ma znacznie więcej zadań do realizacji – stwierdza dyrektor Feliksik.
Tym samym rodzice najuboższych uczniów muszą się liczyć, że w tym roku szkolnym i najprawdopodobniej w kolejnych nie zapełnią dziur w domowym budżecie po szkolnych wydatkach stypendiami. Szkoda tylko, że tak późno dowiedzieli się, że nie mają co liczyć na pieniądze, które dawno zdążyli wydać.