Wiosenny chłód. Niby wiosna. A w Italii kwitną już azalie. Coraz więcej rodaków znad Wisły (i Baby też) realizuje marzenia o zwiedzeniu tamtego pięknego kraju. Starożytna kultura. Weseli, pogodni ludzie. „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu” – ale jak się okazuje, z Rzymu do Olkusza też. Działa w naszym mieście Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Włoskiej, a ostatnio możemy spróbować włoskiej kuchni. Bez schabowego, bigosu i kapusty. O rozkoszach podniebienia rozmawiamy z Państwem Justyną i Giuseppe Salvimi, olkusko-włoskimi restauratorami.
– Na karcie menu czytamy pięknie brzmiące: „Arista dimaiale in salsa tonnata”, czyli „Pieczeń wieprzowa w sosie z tuńczykiem…”, „Patati saltati in pardela”, czyli „Ziemniaki z patelni z czosnkiem i rozmarynem”.
– Tak. To są potrawy wykonane przez nas, naszymi rękoma – opowiada pani Justyna. Produkty w naszej restauracji i kawiarni, wszystkie, nawet mąka, są dostarczane z Włoch. Kasztany. I frutti di mare. Daje nam to pewność, że nasza restauracja jest absolutnie autentyczna, autentycznie włoska, a nie podróbka dla turysty, który wpada na chwilę i nawet nie wie, co zjadł.
– Czego Państwo chcecie nauczyć tutejszych smakoszy? – pytamy pana Giuseppe.
Proszę wymienić 5 potraw, które – zdaniem Pana – kojarzą się z włoską kuchnią.
– Italia jest dużym krajem i kuchnia ma często charakter regionalny, więc wymienię potrawy z okolic Rzymu, skąd pochodzę: papardele, owoce morza, pizza, jagnięcina, wino.
– A potrawy polskie?
– To trudniej. Ale niech będzie: zupa pomidorowa, golonka, bigos. W naszym menu tych potraw nie spotkacie. Kuchnia włoska jest, jak wiadomo, kuchnią śródziemnomorską, z przewagą oliwy i warzyw. Moi rodacy uwielbiają jedzenie. Posiłek jest zawsze świętem, swoistą uroczystością rodzinną. Potrawy są prawdziwą ucztą dla ciała i ducha, muszą być zatem przygotowane z prawdziwą maestrią, z absolutnie świeżych produktów. Nie ma pośpiechu, jest czas na rozmowy, żarty i śmiech. Na początku posiłku zawsze jest pasta, makaron – a nie zupa. Do niej mozzarella ze swoistym, niepowtarzalnym smakiem i zapachem. Pizza bez tego sera to nie pizza, ale maszynowa produkcja masowa. Muszą być te niepowtarzalne włoskie smaki, włoskie słońce. No i wino. Przede wszystkim wino do każdego posiłku. I taką restaurację tu założyliśmy – i ten sposób ucztowania chcemy przenieść do Olkusza. No, mamy też, wstyd powiedzieć coca-colę, ale jednak nasza jest zdecydowanie inna, lepsza niż tutejsza. Zwalczyliśmy też w sobie niechęć do piwa, ale przede wszystkim propagujemy kilkanaście gatunków wina, naturalnie z włoskich winnic.
– A czy są chętni na owoce morza?
– Lokalni bywalcy – nie, ale przyjeżdżają do nas koneserzy, ludzie ze świata, którzy wiedzą, co smakuje, jaki ser jest najlepszy, jakie wino najsmaczniejsze.
– Rozmawiamy w najładniejszym chyba lokalu gastronomicznym w Olkuszu. Tajemnicze gotyckie podziemia, zakątki dla zakochanych, nastrojowe światła, włoska atmosfera. Nazwa, która starszym kojarzy się z cesarzem, a młodszym z bramkarzem Interu Mediolan. Co Państwa sprowadziło w nasze strony?
– Ja jestem z Krakowa – mówi pani restauratorka. – 10 lat mieszkam w Rzymie… Myślałam o restauracji w moim rodzinnym mieście, ale Giuseppe… Duże miasto jest zawsze chaosem. Nikt nikogo nie zna. Wszyscy gdzieś pędzą. Serwuje się włoską kuchnię tylko z nazwy. Małe miasto daje poczucie miejsca domowego, gdzie mogę realizować swoją gastronomiczną pasję i pomysł na rodzinną restaurację. Tu jest jeszcze spokój! Bo jednak trzeba pamiętać – kontynuuje pani Justyna – czym dla Włochów jest jedzenie. Obiad i kolacja to zawsze dania gotowane. Żadne tam panierki czy grille. I ta domowa restauracja. Mój mąż to w Italii człowiek o wysokiej społecznej pozycji, ale jak znalazł w Internecie ten lokal, to stwierdził: „to jest to”. I jesteśmy w Olkuszu. Tu się może gastronomicznie wykazać! Dzieci (mówią po polsku i po włosku) chodzą do tutejszego przedszkola, jedzą zupę, ale jak wracają do domu, to od progu wołają: Mamma, pasta!
-Jak się Państwo czujecie wśród nas?
– Umiarkowanie. Czujemy różnicę kulturową i językową. We Włoszech restaurator ma swoich gości niemal za domowników. Wita ich od progu, lubi z nimi pogadać, pośmiać się, dzieci obdarować cukierkami. A jak tu mówić? Na migi? Ale przyjeżdżają do nas ludzie z Katowic czy z Krakowa znający język włoski. I Giuseppe czuje się wtedy jak u siebie.
-„Inter” zaszedł wysoko w Lidze Mistrzów…
-„Inter” to klub z Mediolanu. Jest europejski. To klub bogaczy. Mój klub to „Roma”. Nasi chłopcy grają jak prawdziwi Włosi. Reprezentują nasz konserwatywny kawałek „włoskiego buta” z okolic Rzymu. Roma jest włoska. Nasza!
Pyszna pizza …. następnym razem, bo muszę tam wrócić próbuję deserów 🙂
dobre żarło!
„U Włocha” ceny jak na olkuski rynek są trochę mniej przystępne, ale za to desery… niebo w gębie!
Olkusz – Rynek (PTTK – „batorówka”)
A gdzie jest ta restauracja????
Pizza w tej restauracji jest fantastyczna – cieniusieńkie ciasto i genialne sery. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do włoskiej pizzy w polskim wydaniu pewnie będzie kręcił nosem, ja uważam, że jest genialna. Podobnie zresztą pozostałe potrawy, na przykład pierożki z czterema serami w sosie gorgonzola, a w sezonie – prażone kasztany Pyszna kawa, piękne wnętrze i przesympatyczni właściciele. Giuseppe potrafił sprawić, że gość, odwiedzający jego restaurację od razu ma wrażenie, że jest kimś mile widzianym i oczekiwanym. A kieliszeczek limoncelli od szefa na zakończenie, w podziękowaniu za wizytę i z zaproszeniem do kolejnych odwiedzin, to zwyczaj, z którym w żadnej z olkuskich restauracji się nie spotkałam. Uwielbiam „Juliusza Cezara” i życzę właścicielom cierpliwości oraz powodzenia.