Spójnia Osiek – Zieleńczanka Zielonki 4:3 (0:2)
Niech żałuje ten, kto po emocjach w Olkuszu, popołudniem nie wybrał się do Osieka. Takiego bowiem meczu jak z Zieleńczanką, w Spójni nie pamiętają. Nie chodzi wyłącznie o sam wynik, ale o scenariusz i dramaturgię spotkania. To było widowisko z najwyższej półki, z niespodziewanymi zwrotami akcji oraz szczęśliwym zakończeniem. Nie zabrakło też głównego bohatera spektaklu. W zgodnej opinii widzów, okrzyknięto nim 22-letniego Marcina Mroza.
Młodszy z braci Mrozów zazwyczaj jest w cieniu Daniela Tukaja, ale tym razem to on doskonale przypomniał się osieckiej publiczności. Gdyby nie Mróz, gospodarze pewnie tego meczu by nie wygrali – co więcej, zeszliby z murawy pokonani. Goście z Zielonek nie byli faworytem, ale w pierwszej części kompletnie przejęli inicjatywę. W 22. minucie po strzale Pogana, Ciszewski odbił piłkę przed siebie, więc formalności dopełnił Tomasz Kawa. Kwadrans później zaliczkę powiększył Artur Katarzyński, kończąc akcję precyzyjną główką. Gospodarze nie mieli wielu atutów. Na uwagę zasługują jedynie nieudane próby Kasprzyka, Marcina Mroza i Ziarny.
W szatni doszło do małej rewolucji. W miejsce Michała Mroza na boisku od początku drugiej połowy pojawił się Dariusz Rzeźniczek. Jak się miało później okazać, był to „strzał w dziesiątkę” trenera Adama Krygera. W 58. min najstarszy w szeregach Spójni Rzeźniczek dośrodkował z rzutu rożnego, a gola kontaktowego głową zdobył Michał Kordaszewski. – Jak dla mnie ta bramka w ogóle nie powinna zostać uznana, bo zawodnik miejscowych wpadł w mojego bramkarza, a w myśl przepisów, na własnym przedpolu golkiper jest nietykalny – pieklił się po meczu trener Zieleńczanki, Krzysztof Szumiec. Arbiter trafienie uznał, a chwilę później zaliczył kolejną bramkę. Nastąpiła niemal kopia sytuacji sprzed chwili. Ponownie z narożnika boiska dośrodkował Rzeźniczek, z tym, że tym razem skuteczną główką popisał się Marcin Mróz. Piłkarze z Osieka zwietrzyli szansę na odniesienie trzeciego z rzędu zwycięstwa i niemal bez przerwy nacierali na bramkę Szota. Dopięli swego w 74. min. Z lewej strony boiska piłkę wrzucił Porębski, a już po raz drugi idealnie głowę dostawił młodszy z braci Mrozów. Niewiele zabrakło, aby euforia w ostatniej chwili zamieniła się w rozpacz. Na zegarkach mijała właśnie 90. minuta, gdy w polu karnym nieprzepisowo rywala powstrzymał D.Glanowski. Piłkę „na wapnie” ustawił sobie trener Szumiec i pewnie wygrał próbę nerwów z Ciszewskim. Remis? Skądże. Druga minuta doliczonego czasu gry przyniosła precyzyjne długie podanie Rzeźniczka i sytuację sam na sam Marcina Mroza z Szotem. Napastnik gospodarzy uderzeniem lewą nogą między nogami golkipera umieścił piłkę w siatce, a w obozie Spójni nastąpiła eksplozja radości. Takim to sposobem, młodszy z Mrozów wpisał się niejako do klubowej historii, a zespół Adama Krygera w trzech kolejnych potyczkach zdobył komplet dziewięciu punktów. – Tego nie da się opisać! To jest wręcz nieprawdopodobne. W piłce dużo już widziałem, sam przeżyłem podobne radości, ale w roli trenera takie zwycięstwa smakują wyjątkowo. Dziękuję chłopakom za walkę i wiarę w odniesienie sukcesu. Pewnie wiele drużyn przy stracie dwóch bramek już by się nie podniosło. My jednak mamy duszę wojowników. Najlepszy przykład – Darek Rzeczniczek rocznik 1969 – komentował na gorąco Adam Kryger, szczęśliwy szkoleniowiec Spójni, który pracując w Osieku nie poznał jeszcze innego smaku, jak smaku triumfu.
Spójnia Osiek – Zieleńczanka Zielonki 4:3 (0:2)
0:1 Kawa 22′ , 0:2 Katarzyński 36′ , 1:2 Kordaszewski 58′ , 2:2 Marcin Mróz 61′ , 3:2 Marcin Mróz 74′ , 3:3 Szumiec 90′ (karny), 4:3 Marcin Mróz 90+2′
Sędziował: Mariusz Kuś (Tarnów)
Żółte kartki: Porębski, K.Glanowski – Słota, Pogan
Widzów: 120.
Spójnia: Ciszewski – D.Glanowski, Kordaszewski, Michał Mróz (46′ Rzeźniczek), K.Glanowski – Bereta, Kasprzyk (81′ Szewczyk), Ziarno, Porębski – Marcin Mróz, Tukaj (87′ Niemczyk).
Zieleńczanka: Szot – Kukla, Kuciel, Krzystonek (73′ Kubiak), Duda – T.Kawa, Słota (80′ Zgoda), Bulak, Katarzyński – Szumiec, Pogan.