To już powoli staje się nudne. Bo jeśli ktoś pojawi się na meczu Spójni, to może być niemal pewien, że w głównej roli zobaczy grającego szkoleniowca zespołu z Osieka, który w sobotę zainaugurował historyczny, pierwszy sezon na IV-ligowych boiskach. Daniel Tukaj, to właśnie o nim mowa, już po raz kolejny udowodnił, że dla niewielkiego klubu spod Olkusza jest bezcenny, a mit o supersnajperze rodem ze Śląska, nie jest jedynie lokalnym wymysłem, lecz faktem. IV liga w Osieku to nowość, a wiadomo, że często co nowe nie musi być lepsze. Tym bardziej, gdy w grę wchodzą nie tylko większe umiejętności, ale także i większe pieniądze. W takich chwilach warto dobrze zacząć, aby już na wstępie nie stracić chęci i zapału do dalszej pracy. Co w Spójni uważają za „dobre rozpoczęcie”?! Piłkarski horror z najwyższej półki.

Pierwszy kwadrans rozgrywał się pod dyktando gości. Spójnia, jakby lekko stremowana, nie była w stanie powstrzymać aktywnych graczy Karpat, wśród których od początku najbardziej widoczny był Krzysztof Zając. Na całe szczęście, były futsalowiec grał jak na hali, wybierając głównie indywidualne zagrania, które na dużym boisku rzadko kończą się powodzeniem. Spójnia przebudziła się dopiero po dwudziestu minutach. Piotr Kasprzyk uderzył nad bramką, a po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Michała Ziarny, z futbolówką minęli się Michał Kuzia z Marcinem Mrozem. – Pierwsza połowa była wyrównana, ze wskazaniem na mój zespół. Brakowało wykończenia, może trochę szczęścia i zimnej krwi – mówił trener Karpat Tadeusz Piotrowski. Faktycznie, w premierowych 45 minutach w IV lidze w Osieku sieprawianie zaprezentowali się lepiej, choć wynik tego nie potwierdzał.

Druga odsłona przyniosła jeszcze więcej emocji i przede wszystkim gole. 52. minuta przejdzie do historii, bowiem po akcji Kasprzyka i przyblokowanym strzale kapitana Spójni, piłka znalazła się pod nogami Tukaja, który wiedział, co w takiej sytuacji zrobić. Szkoleniowiec gospodarzy podciągnął z futbolówką w pole karne i w sytuacji sam na sam pokonał bezradnego Jana Zachariasza. Piłka, zanim ugrzęzła w siatce, odbiła się jeszcze od słupka. Radość piłkarzy, działaczy i kibiców trudno opisać.  Sześć minut później euforia zamieniła się w rozpacz. W polu karnym Kamil Glanowski powalił na ziemię rywala, za co otrzymał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę, a „jedenastkę” pewnie na bramkę dającą wyrównanie zamienił Tomasz Szablowski. Grający w dziesiątkę gospodarze oddali inicjatywę rywalom, szukając szans w szybkich kontratakach. Po jednym z nich w 73. min, osieczanie odzyskali prowadzenie. Była to akcja niczym z podręcznika. Zaczął i skończył ją Tukaj. Najlepszy strzelec miejscowych precyzyjnym uderzeniem bez przyjęcia trafił na 2:1. Zachariasz futbolówkę odprowadził jedynie wzrokiem. Trzy minuty przed końcem Tukaj był bliski skompletowania hattricka, gdy po indywidualnej szarży trafił w słupek. Kilkadziesiąt sekund później kontuzji nabawił się sędzia główny, więc na ostatnie sekundy przekazał gwizdek swojemu asystentowi.

– Cała drużyna zasłużyła na pochwały. Mimo osłabienia potrafiliśmy się zmobilizować i zdobyć zwycięską bramkę. To dobry prognostyk przed następnymi tygodniami. Na boisku dominowała młodzież, ale decydujące trafienie zadało trio mające łącznie 114 lat – z uśmiechem podsumował szczęśliwy trener Spójni, Daniel Tukaj.

Spójnia Osiek – Karpaty Siepraw 2:1 (0:0)
1:0 Tukaj 52′ , 1:1 Szablowski (karny) 58′ , 2:1 Tukaj 73′

Sędziował: Grzegorz Przybylski (Kraków)
Żółte kartki: K.Glanowski, Kasprzyk, Rzeźniczek, Tukaj  –  Stolarski, Szymoniak, Zachariasz, Suder, Galas
Czerwona kartka: K.Glanowski (58′ druga żółta)
Widzów: 200.

Spójnia:
Dziedzic – Wolski, Kordaszewski, Kuzia, K.Glanowski – Bereta, Ziarno, Kasprzyk (90+2′ Niemczyk), Czarnota – Marcin Mróz (60′ Rzeźniczek), Tukaj (90+4′ Szewczyk).

Karpaty: Zachariasz – Morawiec, Szablowski, Cichoń, Suder – Sikora, Kubera, Stolarski (46′ Witko), Galas (72′ Komperda) – Szymoniak, Zając.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze