1

Już przeszło ćwierć wieku minęło od śmierci Tadeusza Kantora, wybitnego polskiego artysty – malarza i dramaturga, którego sztuki „Umarła klasa”, „Wielopole, Wielopole”, „Niech sczezną artyści” czy „Dziś są moje urodziny”, wystawiane przez założony przez niego teatr Cricot 2, oglądał i podziwiał cały świat. Za to dużo mniej ludzi wie, że równie ciekawą osobowością był ojciec artysty – Marian Kantor-Mirski (1884-1942).

Warto coś wiedzieć o ojcu jednego z największych polskich dramaturgów XX w., który zresztą sam też był nieprzeciętnym człowiekiem, a poza tym położył wielkie zasługi w dziele badania dziejów Ziemi Olkuskiej. Ponadto był on żołnierzem, legionistą, a na dniach obchodzić będziemy 99 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, a którym to dziele bohater tego szkicu miał też swój udział.

 

Rodzina, rodzina…
Rodzicami Mariana byli Franciszek Kantor i Antonina z Jaworskich. Ojciec był urzędnikiem skarbowym, matka pozostawała przy rodzinie. Nie wiemy nic o pierwszym etapie w życiu Mariana Kantora, to znaczy o czasach tuż po urodzeniu (w podmieleckim Czerminie, wówczas zwącym się Hohenbach). Wiemy jednak, że miał liczne rodzeństwo, bo cztery siostry i trzech braci. I tak najstarszy z braci, Franciszek, był redaktorem wychodzącego w Tarnowie pisma „Praca”, siostra Maria prowadziła tamże aptekę, kolejne siostry: Stanisława, Stefania i Józefa oraz bracia Karol i Józef uczyli się w tarnowskim seminarium nauczycielskim. Marian Kantor, po ukończeniu szkoły powszechnej, tak jak większość sióstr i braci pobierał nauki w owym seminarium, po którego ukończeniu uczył w kilku małopolskich miastach, w tym m.in. w rozsławionym przez jego syna Wielopolu. Nauczanie było nie tylko jego zawodem, ale także pasją. Z tej pasji zrodziły się teatrzyki amatorskie, które organizował, a także działalność w Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół”. Z małżeństwa zawartego w 1909 r. z Heleną Berger, którą poznał w Wielopolu, miał dwoje dzieci, Zofię i właśnie Tadeusza. To były czasy małej stabilizacji w życiu rodziny Kantorów, Marian był wówczas kierownikiem szkoły w Pstrogówce. Wszystko, tak można mniemać, zniszczyła wojna. Bodajże wojna także sprawiła, że Marian Kantor przestał być dobrym ojcem, bo gdy skończyły się walki, o których słów kilka poniżej, nie wrócił do pozostawionej w Tarnowie rodziny. Stąd zapewne tak złe później kontakty ojca z synem. Syn bowiem nie wybaczył ojcu porzucenia. Mimo to w jego sztukach i rysunkach widać fascynację praktycznie nieznanym ojcem, przecież wielkim patriotą i bohaterem, który zginął śmiercią męczeńską. Ale o tym za chwilę.

2

Wojna
W trakcie I wojny światowej wraz z bratem Karolem trafił na front. Marian Kantor wstąpił do Legionów, przyjął wówczas przydomek Mirski, którym posługiwał się już do końca życia. W Legionach był w II Brygadzie, konkretnie w 3 Pułku Piechoty, z którym w lutym 1918 r. przeszedł na stronę rosyjską, by tam połączyć się z polskimi oddziałami II korpusu. W maju 1918 r. w słynnej bitwie pod Kaniowem dostał się do niemieckiej niewoli. Udało mu się jednak z niej uciec i wrócić do kraju (wspomnienia z czasów legionowych zawarł w książce zatytułowanej „Od Rarańczy do Kaniowa”, Sosnowiec 1934). Ta ucieczka to temat na film sensacyjny. Kantorowi-Mirskiemu w wydostaniu się z pociągu, który wiózł go do obozu dla jeńców, pomogli polscy oficerowie przebrani za kolejarzy. Ucieczka nastąpiła pod miejscowością Mironówka. Następnie nasz bohater przedostał się do Białej Cerkwi, gdzie po nawiązaniu kontaktu z Polską Organizacją Wojskową wziął się za działalność dywersyjną. Przyczynił się m.in. do wysadzenia w powietrze mostu pod Ćwietkowem. Potem wziął Kantor udział w powstaniach śląskich. Od tego czasu związał się na dłużej ze Śląskiem i Zagłębiem. Opuszczając szeregi wojskowe był Mirski-Mirski kapitanem, którego pierś zdobił m.in. Krzyż Walecznych. Ponieważ znał dobrze wojewodę śląskiego Michała Grażyńskiego, zajął się organizacją szkolnictwa polskiego na Śląsku (wydawał wówczas pismo „Szkoła Śląska”).

Dyrektor, wydawca i krajoznawca
W 1922 r. osiadł w Rudzie Śląskiej, gdzie został kierownikiem szkoły. Potem kierował szkołami w Katowicach i Szopienicach, w tej drugiej miejscowości (dokładnie w Szopienicach-Roździeniu) uczył też i zakładał drużyny harcerskie jego brat Józef. Pamiętający go z tamtych czasów Stanisław Jędrzejczak wspominał po latach, że Kantor-Mirski: „Wyglądał na człowieka groźnego, o zdecydowanych, energicznych posunięciach”. Dodawał jednak, że „pod powłoką szorstkiej rubaszności ukryty był człowiek o złotym sercu, doskonale rozumiejący braki nauczycieli, zwłaszcza młodych”. Natomiast dla dzieci był ponoć bardzo sprawiedliwy i wyrozumiały. Od 1925 r. wydawał przez kilka lat pismo dla młodzieży „Młody Polak”. Z tego roku pochodzi też napisana przez Kantora-Mirskiego niewielka monografia Katowic pt. „Ze wsi – miastem” (zawarta w „Albumie IV-tego krajowego zjazdu delegatów Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielstwa Szkół Powszechnych w Polsce”, Katowice 1925). W tym czasie był też działaczem Narodowego Związku Powstańców i Byłych Żołnierzy, a przez jakiś czas pełnił w nim nawet obowiązki prezesa.
Po wypadkach majowych 1926 r. został Kantor-Mirski wykluczony z Chrześcijańskiej Demokracji i pozbawiony możliwości pracy w zawodzie nauczyciela. Przeszedł wówczas w stan spoczynku. W tym czasie mieszkał już w Sosnowcu, gdzie pracował w Powiatowej Kasie Chorych.

Wtedy też zaczęła się jego współpraca z „Kurjerem Zachodnim”. Biorąc udział w pracach Towarzystwa Naukowego Zagłębia Dąbrowskiego, zainteresował się Marian Kantor-Mirski historią tego regionu i pobliskiej ziemi olkuskiej. Swoją pracę i pasję traktował jako posłannictwo, niemal czyn patriotyczny, o czym możemy się przekonać czytając jego pamiętniki:
„Trzeba poznać własne skarby przeszłości, aby móc je reklamować wśród «obcych», z czego korzyść tylko dla Polski wypłynie. W tej myśli rozpoczynam cykl opisów okolic Zagłębia, z tą wiarą, że w ślad za opisami ożywi się ruch lokalno-turystyczny, celem zapoznania się bezpośrednio z tymi prawdziwymi «cudami», jakie Zagłębie posiada”.

3

Jak zapowiedział, tak uczynił. Pierwszym cyklem, jaki zaczął publikować, opatrując go przez siebie wykonanymi zdjęciami, a częstokroć także rysunkami, było wydawanie w tempie jeden zeszyt na dwa tygodnie szkiców „Z przeszłości Zagłębia Dąbrowskiego i okolicy”. W ciągu 1931 roku wyszło w tym cyklu 25 zeszytów (I tom). Podobnie było w roku następnym (kolejne 25 zeszytów czyli tom II). Kłopoty zaczęły się, gdy postanowił wydawać tom III poświęcony ziemi zawierckiej (zawierciańskiej). W ciągu już kilku lat ukazało się „tylko” 17 zeszytów tego cyklu i w sumie praca nad III tomem nie została zakończona. Kłopoty spowodowane były zaległościami płatniczymi prenumeratorów. Sam Kantor-Mirski podchodził do swojej pracy rzetelnie (pisał wszystko sam i nikt mu nie pomagał w opracowywaniu tekstów!), czytelnicy jednak zwlekali z płaceniem, co powodowało, że autor musiał zmieniać siedziby swej spółki (na coraz tańsze lokale) i drukarnie (bo zalegał z opłatami). By ratować finanse, począł Kantor-Mirski wydawać IV tom zeszytów: „Ziemia Olkuska w przeszłości. Szkice monograficzne z ilustracjami”. I znów nie zakończył dzieła, gdyż i ci czytelnicy (Olkuszanie przypominają mentalnością krakowskich „centusiów”) zalegali z prenumeratą. Ukazało się więc „tylko” 11 zeszytów poświeconych ziemi olkuskiej. Tak podsumowuje ten okres w życiu Kantora historyk dr Jan Przemsza Zieliński:
„Był to kres wydawniczych ambicji Kantora; poniósł krach finansowy i trudno mu było się z tym pogodzić. Był zadłużony; rozpadła się jego rodzina; z dziećmi nie miał zbyt dużego kontaktu. Dlatego rozgoryczony wyjechał z Sosnowca, by nigdy już tu nie powrócić”.
W niektórych opracowaniach można spotkać się z informacją, że przez pewien czas Kantor miał siedzieć w więzieniu. Wedle J. P. Zielińskiego, nie jest to prawdą. Po prostu Kantor-Mirski wyjechał z Sosnowca, co zrodziło plotkę, że siedzi w „kozie”. Zamieszkał wówczas w Krakowie (podług historyka regionalisty Józefa Liszki, jakiś czas miał przemieszkiwać także w Olkuszu), by przenieść się następnie do pamiętanego z czasów szkolnych Tarnowa. A potem była wojna.

4

Wojna i legenda Kantora
Na samym jej początku Kantor-Mirski ukrywać się miał w Olkuszu, tak przynajmniej twierdzi badacz życia i twórczości Tadeusza Kantora, były pracownik krakowskiej Cricoteki, obecnie wykładowca Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, Marek Pieniążek. Tu wpaść miał też w wir pracy konspiracyjnej i kolportować gazetę podziemną „Polska Żyje”. W 1940 roku mieszkał już jednak w Tarnowie i wraz z siostrą Józefą działał w miejscowej konspiracji, tam też został aresztowany i osadzony w miejscowym więzieniu i stamtąd wyruszył w swą ostatnią podróż – do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Podobny los spotkał jego siostrę; Józefa Kantor trafiła do kobiecego obozu koncentracyjnego w Ravensbruck, w przeciwieństwie do brata obóz przeżyła, po wojnie działała w harcerstwie, zmarła w 1990 r. Marian Kantor-Mirski zginął 18 marca 1942 roku. Na rysunku do jednego ze spektakli Tadeusz Kantor narysował ojca. Mirski stoi przywiązany do słupa z pistoletem przy głowie. Tak właśnie zginął, od strzału w potylicę. Na cmentarzu w Tarnowie znajduje się jego symboliczna mogiła z napisem: Marian Kantor-Mirski, legionista, kapitan WP, zginął w Oświęcimiu.
W Zagłębiu i na ziemi olkuskiej Marian Kantor-Mirski jest pamiętany i doceniany. Ma w Sosnowcu nawet swoją ulicę. Przez lata PRL-u jego prace nie były wprawdzie wznawiane, a pamięć o „piłsudczyku” Kantorze-Mirskim zakłamywano (choćby pisząc, że siedział w więzieniu), ale po przełomie 1989 r. dzieło „pierwszego monografisty Zagłębia Dąbrowskiego”, ponownie opracowane, znów trafiło do Czytelników. Ponad dwadzieścia lat temu sosnowieckie wydawnictwo Sowa Press wydało 4 tomy monograficzne Mariana Kantora-Mirskiego (Czeladź, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza i Będzin). Książki te, starannie opracowane przez dr. Jana Przemszę-Zielińskiego, stanowią bezcenne źródło do wiedzy o Zagłębiu i Zachodniej Małopolsce. Do opracowania pozostały jeszcze dwie monografie: Olkusza i Zawiercia. Trudno jednak powiedzieć, kiedy znajdzie się ktoś, kto jak – niestety, dawno już nieżyjący – dr Zieliński, zajmie się nimi i opatrzy je naukowym komentarzem, bez którego trudno bowiem myśleć o ich ponownym wydaniu. Dodajmy, że wszystkie książki Kantor-Mirskiego są tym ważniejsze, że wiele dokumentów, do których dotarł, zaginęło w czasie II wojny światowej. Na przykład w swoim dziele o ziemi olkuskiej wspominał Kantor-Mirski, bez podania źródła, teorie o fenickim pochodzeniu Olkusza. Przez wiele lat powątpiewano w sensowność jego rozważań. W wydanej w 1936 r. pracy Kantor-Mirski pisał: „Wiemy, że pierwsza nazwa miasta, z którą się spotykamy w naszych dziejach brzmi Elkusz. Nic łatwiejszego (sic! – dop. O.D) jak nazwę tę wyprowadzić z języka fenickiego. Wszak fenicki wyraz „el” to po polski pan, bóg, „kusz” to znów po polsku kuć, krajać, krajać, stąd Olkusz to miejsce pana, który kuje. Są i tacy, którzy w starożytnym Karrodium chcą widzieć nasz Olkusz. I ta nazwa wywodzi się z języka fenickiego, bo „kare” to polskie kopać, zaś „kor” to po polsku piec do topienia, wreszcie „adun” to po polsku panujący, a więc Karadum znaczy po polsku kopalnia: przetapialnia królewska”. W innym miejscu podaje on, że z fenickiego wywodzić się musi nazwa hałd (fen. hald – ziemia kruszcowa) i Krakowa (fen. krak – ma znaczyć zamek). Dodaje przy tym dość naiwnie, że „ gdybyśmy powyższe wywody lingwistyczne mogli udowodnić dokumentami, to mielibyśmy pewność, że początki Olkusza sięgają co najmniej 700 r. przed Chrystusem”. Inna jego nie poparta dowodami teza zakłada, że szlak bursztynowy do zatoki Kurońskiej miał odgałęzienie na wschód, w kierunku Krakowa, Sławkowa i Olkusza. Po opublikowaniu badań przez R. Pytla, który zajął się źródłem dotyczącym Olkusza z XI w., słynnym już komentarzu do Biblii autorstwa Rabbi Szlomo Ben Ischag zwany Rashi (żył w latach 1040-1105, studiował w Wormuncji i Moguncji, po powrocie do rodzinnego Troyes w Szampanii założył tam szkołę talmudyczną). Przypomnijmy, że ów żydowski uczony młodym Żydom z Francji i Niemiec wyjaśniał pewne występujące w Biblii pojęcia i nazwy geograficzne. W części dotyczącej Księgi Proroka Nahuma (żył w VII w. p.n.e.), której pierwsze zdanie brzmi: „Wyrok na Niniwę. Księga widzenia Nahuma z Elkosz” (Na I,1) pisał: „HA-‘ELQOSI – jest to miasto w państwie B’LWWNJ’H, które należy do ziemi Izraela, choć leży poza granicami ziemi Izraela. I wiedz, że są tam rudy złota, srebra i że w pobliżu niego znajduje się sól, ponieważ Morze Solne [Martwe] bliskie ziemi Izraela dochodzi do tego miejsca. Jest to państwo, w którym rządzi król syn króla, a który wywodzi się z nasienia Judy”. Część historyków opierając się na opiniach językoznawców przychyla się do teorii, że w tekście mowa jest właśnie o Olkuszu (Elkosz, HA-ELQOSI), a pod nazwą BLWWNJH ma się kryć najstarsza zapisana nazwa naszego kraju (czyli Polonia). Dzięki temu źródłu historycy już z większą uwagą traktują informacje o fenickim pochodzeniu Olkusza, które w swej pracy zawarł Marian Kantor-Mirski. Wciąż jednak pozostaje pytanie, skąd on czerpał wiedzę?
Uczciwość nakazuje zwrócić uwagę i na to, że Kantor-Mirski, będąc prekursorem (i amatorem) w badaniu historii tego regionu, nie ustrzegł się całej masy błędów. Na jego błędach uczyli się jednak następcy. Im już było łatwiej.

5

Bibliografia:
Oprac. na podst. prac Mariana Kantora-Mirskiego, artykułów z „Ekspresu Zagłębiowskiego” i „Polskiego Słownika Biograficznego”, tom 11, Kraków 1965, a także: J. Liszka – „Przydrożni świadkowie historii”, Bukowno, b.d., U. Rzewiczok – „Śląscy Kantorowie”, Śląsk, nr 9/2003.

Fot. 1. Marian Kantor-Mirski, Wikizagłębie.
Fot. 2. Fotografia rekrutów armii austriackiej. Marian Kantor, pierwszy z lewej w pierwszym rzędzie (zbiory rodzinne, źr. Cricoteka Kraków).
Fot. 3. Tadeusz Kantor, słynny syn Mariana Kantora-Mirskiego.
Fot.4-5. Książki Mariana Kantora Mirskiego wydane w latach 90. przez sosnowieckie wydawnictwo Sowa-Press.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
autochton
autochton
6 lat temu

No i czemu bezrozumne cielęta tak minusujecie Kto tak hejtuje ????? Moi wrogowie ??? Pana Olgerda wrogowie ?? Czy Kantorów wrogowie??? A może po prostu wrogowie kultury i edukacji ???

autochton
autochton
6 lat temu

Po raz kolejny napisał pan Olgerd coś ciekawego o tej niezwykłej dla nas, Olkuszan, postaci (Marianie Kantorze Mirskim), i bardzo dobrze, że nam ją przypomniał, bo o takich osobach nie należy zapominać !! Dziękujemy !! A swoją drogą, aż dziwne, że współczesne telewizje, zawalone sianem komercyjnym, zupełnie „zapominają” o przypominaniu nam wspaniałych dramatów Tadeusza Kantora !!