jagodka 8

Artykuł sponsorowany
Na Śląsku, tym górnym, zdarzało mi się bywać od dziecka. Przejazdem, w szpitalu, na egzaminach do uczelni. Jednak tak naprawdę nie poznałem podczas moich śląskich wojaży, ani jednego Ślązaka. Spotykałem czasem młodych ludzi, którzy akcentowali nieco inaczej niż ja, jednak reprezentowali już młode, kosmopolityczne pokolenie. Tym bardziej, nigdy nie byłem w prawdziwym śląskim domu. Tradycyjnym domu, w którym się goda i nie przepada za gorolami.

jagodka 10Na Śląsku, tym górnym, zdarzało mi się bywać od dziecka. Przejazdem, w szpitalu, na egzaminach do uczelni. Jednak tak naprawdę nie poznałem podczas moich śląskich wojaży, ani jednego Ślązaka. Spotykałem czasem młodych ludzi, którzy akcentowali nieco inaczej niż ja, jednak reprezentowali już młode, kosmopolityczne pokolenie. Tym bardziej, nigdy nie byłem w prawdziwym śląskim domu. Tradycyjnym domu, w którym się goda i nie przepada za gorolami.

Jako ignorantowi w sprawach śląskich, ta piękna kraina kojarzyła się głównie z nieco zabawnym językiem, golonko i górnikami. Jednak w pewnym momencie mojego życia los związał mnie ze Śląskiem, zacząłem częściej tam bywać i odwiedzać śląskie domy. I w końcu dostąpiłem niemałego zaszczytu: zostałem zaproszony na obiad!

jagodka 2Poznawszy już wcześniej, co prawda tylko restauracyjną, ale jednak śląską kuchnię, ostrzyłem sobie zęby na wspomniane już golonko, może moje ulubione rolady wołowe, oczywiście z kluskami i modro kapusto, marzyłem też o żurku żeniatym, bo nigdy go nie próbowałem.

Tak więc siadam, stół pięknie nakryty, wszyscy godajo, tylko ja mówię, odzywa się też mój brzuch, bo nasłuchawszy się o śląskiej gościnności nie zjadłem śniadania, aby więcej upchnąć. Czekając niecierpliwie poczułem moim, wyostrzonym przez głód, zmysłem powonienia zapach kawy. W pierwszym odruchu, nie zaniepokoiło mnie to szczególnie, jednak gdy po chwili zobaczyłem ją na stole, nieco się zdziwiłem. Chwilę później do kawy dołączyło ciasto. Zacząłem nerwowo spoglądać na współbiesiadników, jednak wszyscy entuzjastycznie sięgają po ciasto i… jedzą. jagodka 7Moja nieśmiałość nie pozwoliła mi zapytać wprost „gdzie jest moja wyśniona, tłusta golonka!?”, więc nieśmiało sięgnąłem po kawałek ciasta. Muszę tutaj zaznaczyć, iż moją ulubioną słodkością jest schabowy lub tatar. Miynsok ze mnie. Mówiąc wprost, entuzjastą słodyczy nie jestem. Nieco rozczarowany i skołowany takim obrotem sprawy, spróbowałem kawałek ciasta i… odpłynąłem. Myśl o golonce i roladkach znikła z pierwszym kęsem śląskiego kołocza. Mógłbym rozpisywać się o tym, co czułem rozkoszując się smakiem tego w gruncie rzeczy prostego, tradycyjnego ciasta, jednak słowa nigdy tego nie oddadzą. Zdziwiony, że mój mały talerzyk pełny jest tylko okruszków z kruszonki sięgnąłem po kolejny kawałek. Tym razem było to kruche z wiśniami. Eksplozja smaków, znów kruszonka, pyszne ciasto i wiśnie na białej koszuli, ale kto by się tym przejmował, gdy właśnie odkrywa się bramy raju. I znów żal ogarniający serce, gdy na talerzu tylko okruchy i nagły przypływ endorfin, gdy wzrok ląduje na paterze z pięcioma kolejnymi smakami do wypróbowania. Moja nieśmiałość odeszła w niepamięć, gdy trzeba było walczyć o ostatni kawałek ciasta. Stwierdziłem również, że w zasadzie, odkrywszy nową miłość, mogę zostać wegetarianinem, porzucić mięso na rzecz ciast i ciasteczek.

jagodka 6Gdy guziki na mojej brudnej od wiśni i truskawek koszuli były gotowe do wystrzału w kierunku współtowarzyszy, stało się to, na co wcześniej czekałem. Golonko. Jako świeży, nomen omen, upieczony wegetarianin, grzecznie podziękowałem i przepiąłem pasek o dziurkę. Kolejną. Trzecią tego wieczoru. Moi śląscy towarzysze wzruszyli gremialnie ramionami i wsunęli każdy po golonce, poprawiwszy kluseczkami i kapusto.
Ja pochłonięty byłem rozmyślaniem o dwóch rzeczach. Dlaczego ciasto zostało podane przed daniem głównym? Od zawsze deser był po obiedzie. Dla dzieci była to nawet forma nagrody za „ładnie zjadłeś obiad”. Druga myśl, która nie dawała mi spokoju to: kiedy pani domu zdążyła upiec siedem różnych ciast?

Moja nieśmiałość po raz drugi tego wieczora została pokonana i pytania w końcu padły. Odpowiedź na pierwsze pytanie była lakoniczna. Tutaj tak zawsze. Natomiast drugie pytanie wywołało rubaszny śmiech i dostarczyło równie lakonicznej odpowiedzi: Jagódka. Ale co Jagódka? Dopytywałem. Cukiernia „Jagódka”, to ciasta z cukierni. Mój światopogląd legł w gruzach po raz drugi tego wieczora. Byłem święcie przekonany, że jem domowe ciasta, wykonane spracowanymi dłońmi mojej śląskiej gospodyni. Moje egzystencjalne rozważania o bycie ciast cukierniczych przerwał fakt podania kolejnej patery z kolejnymi śląskimi, słodkimi przysmakami.

jagodka 11Niestety, wieczór nieubłaganie dobiegał końca, razem z ostatnimi okruszkami ostatniego ciasteczka. Czas wracać do domu, gdzie ciasta są tylko na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Ewentualnie tort urodzinowy. Mój smutek, gorycz mojego istnienia została jednak rozjaśniona. Przeglądając bezmyślnie Internet, oglądając nostalgicznie zdjęcia zjedzonych poprzedniego wieczora ciast natrafiłem na informację „Ponowne, wielkie otwarcie Kawiarni Jagódka w Olkuszu!”. I dwie emocje spadły na mnie jak dwa gromy. Euforia związana z tym, że tak blisko mam bramy raju i poczucie zażenowania, że dopiero teraz je odkryłem.

F. Bożyński

{jcomments off}

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze