Spójnia Osiek – Jordan Zakliczyn 1:0 (1:0)
Stało się. Po raz pierwszy w historii boiskowych konfrontacji Spójnia pokonała rywala z Zakliczyna. Katem Jordana okazał się niezawodny w trudnych chwilach Daniel Tukaj, a skromne zwycięstwo nad ekipą Łukasza Terleckiego mocno przybliżyło klub z Osieka do upragnionej IV ligi.
– Powoli, małymi kroczkami, dążymy do naszego celu i spełnienia marzeń wszystkich osób związanych ze Spójnią. Z Jordanem nie było łatwo, ale mogliśmy się tego spodziewać, znając poprzednie nasze potyczki, w których traciliśmy sporo bramek. Tym razem kluczem do sukcesu okazała się uważna gra w tyłach, bo wiadomo, że z przodu zawsze coś wpadnie – mówił zaraz po meczu grający szkoleniowiec i zarazem bohater Osieka, Daniel Tukaj.
Słowa trenera mówiące, że nie było to łatwe spotkanie, znalazły potwierdzenie chociażby w 17. minucie, gdy do prostopadłego podania doszedł Panuś i tylko jego nieporadności oraz czujności defensywy, gospodarze zawdzięczali fakt, że nie musieli odrabiać strat. W odpowiedzi główkę Marcina Mroza z linii bramkowej wybili obrońcy Jordana, ale w 34. min. miejscowi mogli wreszcie unieść ręce w geście triumfu. Wtedy to w narożniku pola karnego, spóźniony z interwencją Gaca, podciął Tukaja, więc arbiter wskazał na jedenasty metr. – Nie mam wątpliwości co do słuszności podyktowania rzutu karnego. Faul był oczywisty – obiektywnie oceniał opiekun gości, Łukasz Terlecki. Piłkę „na wapnie” ustawił sobie sam poszkodowany i już po raz kolejny w tym sezonie ze spokojem wymierzył sprawiedliwość. Zaliczka Spójni przed drugą częścią meczu mogła być bardziej okazała, ale po dograniu wzdłuż bramki Berety, Porębski zachował się gorzej niż źle, więc świetna szansa przepadła.
Skrzydłowemu Spójni koncentracji zabrakło także niedługo po przerwie, gdy wychodząc na samotne spotkanie z Blakiem, odskoczyła mu piłka, więc dla gości skończyło się jedynie na strachu. Kolejne minuty to dwie pozycje Ziarny. Najpierw, mierząc z rzutu wolnego, nieznacznie przestrzelił, natomiast za drugim razem podawał mu Tukaj, ale piłka i w tym przypadku minęła światło bramki. Ciągle więc obowiązywało skromne prowadzenie gospodarzy, które wcale nie przekreślało szans Jordana. Tym bardziej, że w końcówce przyjezdni przycisnęli. W 84. min. Brak uderzył jednak zbyt lekko, a w doliczonym czasie gry przewrotką strzelał Małota, ale Dziedzic był na posterunku. Spójnia w ostatnich minutach musiała sobie radzić w dziesiątkę, bowiem za symulowanie faulu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką, został ukarany Kasprzyk.
– Nie było mowy o faulu. Piotrek trochę „przyaktorzył” i zrobiło się nerwowo. Szkoda tej drugiej kartki, bo to oznacza, że naszego rozgrywającego zabraknie we Wróblowicach – zauważa Daniel Tukaj. Faktycznie, drugie upomnienie dla kapitana osieczan, oznacza siódmy żółty kartonik, a więc i w myśl przepisów tygodniową pauzę. – Spójnia była o tę jedną bramkę lepsza. Szkoda, że sędzia nie zawsze był konsekwentny w swoich decyzjach, bowiem i mojej drużynie należał się przynajmniej jeden rzut karny. No ale cóż, czasu nie cofniemy, a do domów wracamy z pustymi rękami – zakończył niepocieszony Łukasz Terlecki.
Spójnia wygrywając z Jordanem umocniła się na siódmym miejscu w tabeli, które również gwarantuje awans do startującej od sierpnia krakowsko-wadowickiej IV ligi. Do zakończenia zmagań pozostały jeszcze trzy kolejki. W niedzielę Tukaja i jego podopiecznych czeka teoretycznie najtrudniejszy sprawdzian. Wyjazd do Wróblowic może rozstrzygnąć sprawę przyszłości Spójni. Oj, będzie się działo…
Spójnia Osiek – Jordan Zakliczyn 1:0 (1:0)
1:0 Tukaj 34′ (karny)
Sędziował: Mateusz Libera (Żabno)
Żółte kartki: Kasprzyk, Marcin Mróz, Czarnota – M.Sikora, Małota
Czerwona kartka: Kasprzyk (87′ dwie żółte)
Widzów: 100.
Spójnia: Dziedzic – D.Glanowski, Kordaszewski, Ziarno, Gocyk – Bereta (90+3′ Szewczyk), Rzeźniczek, Kasprzyk, Marcin Mróz (73′ Michał Mróz), Porębski (77′ Czarnota) – Tukaj.
Jordan: Blak – Gaca (71′ Rozwadowski), Stanula, M.Sikora, Kosałka – Małota, Brak, Surówka (83′ Sz. Burkat), Jaśkowiec, Panuś – Ślusarczyk (46′ Piotrowicz).