Łukasz Jarosz

Ukazał się oto trzeci, kolejny tomik poezji Łukasza Jarosza, poety, wokalisty, perkusisty i autora tekstów grupy Lesers Bend. Dwa poprzednie: „Soma”(2006) i „Biały tydzień (2007) przyniosły mu zasłużone laury i widoczne miejsce na ogólnopolskiej „niwie poetyckiej” młodych. Były one jakby ukłonem początkującego autora w stronę lokalnej rzeczywistości świata małej, żuradzkiej (bo poeta mieszka w Żuradzie) Ojczyzny, bliskiej jego sercu, oraz w stronę ludzi najbliższych i dalszych.
Tym razem ten świat oddalił się od poety – albo to on się od niego oddalił, choć – jak pisze – „po raz kolejny wspomnę coś z dzieciństwa”.Te wspominki to jakieś błyski krajobrazu, wspomnień o przodkach, jakieś drzewo, miniona chwila – co staje się raczej motywem do refleksji i  powodem stworzenia sytuacji lirycznej prowadzącej do poetyckiego uogólnienia.

„Mimikra”. Tak zatytułował swój kolejny tomik Łukasz Jarosz. Mimikra to, jak wiadomo, zdolność przystosowania się owada lub zwierzęcia do zmieniających się warunków, na ogół w celach obronnych. Inaczej – kamuflaż.
Poeta widzi ten świat z minionej perspektywy i formułuje surowy osąd samego siebie, utożsamiając się z podmiotem lirycznym – jakby, trzydziestodwuletni – przechodził przez pierwszą w życiu smugę cienia.
Zmienił się świat, ludzie i poeta dziwi się temu, jacy byliśmy niedawno i jacy jesteśmy teraz. Ogarnia go „strach pisania”.
„Byłem jednym z tych, którzy musieli patrzeć” – pisze.
Boi się historii.
„Boję się wstydu. Że kiedyś przyjdą ci, których
Zranili i będą musieli patrzeć w oczy”
„Przecież
Na przemian karmiliśmy
Zwycięzców i przegranych”
Szuka zatem nowego miejsca. Musi dokonać kamuflażu, zastosować ową mimikrę. Ale przecież mimikra trąci jakby pozorem, fałszem. Brzmi w tym gorycz zawodu wobec historii, czasów niedawnych i konieczności dostosowania się. Jakiż jest bowiem ten nowy świat?
„Spotykam znajomego chłopca
Niedawno był naganiaczem zwierząt
Teraz mija mnie dumny, wyniosły”
Mówi, jak Różewicz mówił w innej rzeczywistości historycznej:
„Nie widzimy się, nie słyszymy.
Czasem coś zaświta w szparze
brzęknie pod lemieszem”Mimikra
Bardzo pesymistycznie brzmi ta poezja Łukasza Jarosza. Mówi o samotności człowieka w nowej rzeczywistości, o jej rozbiciu na nieprzystające do siebie elementy.
„Znów pogoda nie jest łaskawa dla orkiestry”
Owa mimikra jest obecna nawet w sytuacjach  prywatnych.
Swoje osobiste wyznania zwarł poeta w „Cięciach, skrawkach”: w krótkich, epigramatycznych  „skrawkach” zawarł celne uogólnienia. Np.:
„Śmiałem się, dopóki nie zacząłem rozumieć.” Tak samo modliliśmy się po obu stronach  barykady”. Teraz to nie ma znaczenia.
Jednak jakby w wielu chwilach przestało mi zależeć,
To przynajmniej nie byłbym taki śmieszny”.
Wiersze w tomiku są surowe stylistycznie, bardzo oszczędne w słowach. Autor posługuje się daleko idącymi skrótami myślowymi. Z rzadka pojawia się jakaś tradycyjna metafora, niemało jednak trzeba włożyć wysiłku, aby nadążyć za światem wyobraźni poety, skomentować tytuły poszczególnych wierszy. Na tym polega ich wartość i oryginalność.
Dopełnieniem obrazu ciemnej poetyckiej rzeczywistości jest zamieszczony na okładce rysunek  kontrowersyjnego niegdyś artysty Stefana Żochowskiego „Wnętrze ziemi”: pęknięta pod ręką Anioła kula ziemska, z której wypełzają jakieś makabryczne stwory…
„A jeśli widzisz zbyt ostro
Wykłuj światu oczy”

Łukasz Jarosz, ”Mimikra”, Wrocław 2010, Biuro Literackie.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze