Piliczanka Pilica – Spójnia Osiek 0:0 (karne: 4-3)
Wtorkowy mecz w ramach 1/2 finału Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Olkusz, pomiędzy VI-ligową Piliczanką Pilica i V-ligową Spójnią Osiek, był pierwszym oficjalnym spotkaniem w 2011r. zorganizowanym przez olkuską centralę piłkarską. Co ważne, otwarcie piłkarskiej wiosny wypadło naprawdę okazale, bo choć kibice w Kocikowej bramek nie obejrzeli, to jednak emocji, kontrowersji i w końcu ogromnej radości nie zabrakło.
Faworytem wydawała się być Spójnia, bowiem podopieczni grającego trenera Daniela Tukaja na co dzień grają na wyższym szczeblu rozgrywkowym niż Piliczanka, którą prowadzi Paweł Neter. Rozgrywki pucharowe często rządzą się jednak swoimi prawami, więc zanosiło się na dobre widowisko. Tym bardziej, że zespół z Pilicy zimą prezentował się wybornie, a i perspektywa finałowego starcia z III-ligowym Przebojem Wolbrom była dodatkową motywacją.
Pogoda dopisała, najwierniejsi kibice także, więc można było rozpocząć pojedynek. Jako pierwszy pod pole karne gospodarzy przedarł się Porębski, lecz strzelając po długim rogu chybił. W odpowiedzi na bramkę Spójni z powietrza uderzył Goncerz i do szczęścia zabrakło mu naprawdę niewiele, bowiem futbolówka ostemplowała poprzeczkę. W 21. minucie do dośrodkowania Gocyka z prawej strony boiska najszybciej dopadł Tukaj, jednak uderzając z pierwszej piłki mocno przestrzelił. Później próbkę swoich niemałych umiejętności zaprezentował golkiper Spójni – Damian Dziedzic, który bronił nawet w beznadziejnych sytuacjach. Zawodnicy miejscowych łapali się aż za głowy, gdy 21-letni bramkarz rodem z Piotrowic raz po raz zatrzymywał rywali. Na wiele ciepłych słów zasłużył sobie także vis a vis Dziedzica – doświadczony Stanisław Stolarski, także dobrze dysponowany tego dnia. Jak się miało później okazać, „Stachu” został bohaterem swojej drużyny i całej Pilicy. Ale za nim do tego doszło, fanom Piliczanki mocniej zadrżały serca, gdy w 40. min do siatki miejscowych trafił Tukaj. Bramki sędziowie jednak nie uznali, słusznie odgwizdując spalonego.
Po zmianie stron na murawie nie wiele się zmieniło. Ciągle trudno było wskazać lepszą ekipę, choć z każdą kolejną minutą więcej z gry mieli V-ligowcy. Nadeszła 62. min., która wniosła najwięcej zamieszania, zarówno na boisku, jak i poza nim. Kasprzyk przyjmując piłkę nieznacznie pomógł sobie ręką, co zasygnalizował sędzia asystent. Główny rozjemca nakazał jednak grać dalej, więc kapitan Spójni prostopadłym podaniem uruchomił Tukaja, który wygrał indywidualny pojedynek ze Stolarskim i trafił do pilickiej bramki. Arbiter wskazał ręką na środek boiska, więc radość szkoleniowca Tukaja i jego zawodników wydawała się być uzasadniona. Niestety gratulacje dla strzelca były zbyt wczesne, ponieważ po konsultacji ze swoim liniowym p. Kania zmienił wcześniejszą decyzję. Ta sytuacja wywołała sporą burzę. W kierunku arbitra ruszyli zawodnicy obu zespołów, posypały się także żółte kartki. – Czegoś takiego już dawno nie widziałem. Jak w takich sytuacjach można zachować spokój?! – pytał z niedowierzaniem opiekun Spójni. Gola ostatecznie anulowano, więc ciągle obowiązywał bezbramkowy rezultat. Piliczanka próbowała zaskoczyć Dziedzica uderzeniami Dudkiewicza i Kowala, natomiast goście z Osieka postraszyli Stolarskiego główką z najbliższej odległości Marcina Mroza i strzałem z rzutu wolnego Kasprzyka. Za każdym razem scenariusz był ten sam – głębokie oddechy po jednej, a jęk zawodu po drugiej stronie. Po 94 minutach rozległ się ostatni gwizdek, a że wynik nadal nie był rozstrzygnięty, sędziowie zarządzili serię rzutów karnych.
Losowanie wygrał kapitan gości, więc piłkę „na wapnie” ustawił sobie Tomaszewski. Stolarski wyczuł jego intencję i obronił nie najlepsze uderzenie napastnika Spójni. W odpowiedzi Dziedzica pokonał Gajda i zasada gol za gol obowiązywała aż do piątej kolejki. Wtedy to do futbolówki podszedł Kasprzyk, jednak z pojedynku weteranów lepiej wyszedł Stolarski. Bramkarz Piliczanki złapał piłkę, by chwilę później utonąć w objęciach kolegów. Zupełnie inne nastroje panowały w obozie Spójni. – No cóż, bywa i tak. Rzuty karne to loteria. Gratuluję Piliczance dobrego występu i życzę jej dużo szczęścia z Przebojem. My zapominamy o tym meczu i koncentrujemy się na dalszej pracy, przecież już niebawem ruszają rozgrywki, które są naszym priorytetem – powiedział po meczu szkoleniowiec V-ligowej Spójni, Daniel Tukaj.
Piliczanka w nagrodę za wtorkowe zwycięstwo, już w niedzielę w finałowym meczu o Puchar Polski Podokręgu Olkusz zmierzy się na własnym stadionie z III-ligowcami z Wolbromia. Początek starcia o godz 13:00. Miejmy tylko nadzieję, że pogoda nie pokrzyżuje planów piłkarzom.
Piliczanka Pilica – Spójnia Osiek 0:0 (karne: 4-3)
Karne: Gajda, A.Kukułka, Kozłowski, Goncerz – Tukaj, D.Glanowski, Ziarno
Piliczanka: Stolarski – A.Kukułka, Mrówka (Olszewski), Kazior, Chrząstowski – Dudkiewicz, Walnik, T.Kukułka (Gajda), Goncerz, Staśko – Kowal (Kozłowski).
Spójnia: Dziedzic – D.Glanowski, Gocyk, Ziarno, Kołodziejczyk – Porębski, Kasprzyk, Rzeźniczek (78′ Czarnota), Szewczyk (46′ Tomaszewski) – Tukaj, Bieda (78′ Marcin Mróz).
Sędziował: Paweł Kania (Olkusz)
Widzów: 50.