SAINTS Częstochowa – SILVERS Olkusz 27:12 (12:0, 15:6, 0:0, 0:6)
Obyło się bez niespodzianki w Częstochowie, gdzie Saints w starciu z Silvers Olkusz odnieśli czwarte zwycięstwo w czwartym bezpośrednim spotkaniu. Z meczu na mecz widać jednak postępy jakie robię olkuscy futboliści i kto wie jakby skończyło się niedzielne starcie dla „Świętych” gdyby przyjezdni w szczególności w dwóch pierwszych kwartach byli bardziej dokładni w swoich poczynaniach. A tak skończyło się na kolejnej honorowej porażce i marzeniach, które nadal pozostają niespełnione.
Saints to zespół, który stale puka do bram I ligi i nie inaczej jest także w obecnych rozgrywkach. Częstochowianie wygrywając z Silvers odnieśli trzecie zwycięstwo w sezonie, a w tabeli ustępują jedynie miejsca Silesii Rebels. Nieco gorzej wygląda sytuacja ekipy Marcina Michalczewskiego. Olkusz do tej pory wygrał tylko raz w Rzeszowie i to właśnie Ravens „Srebrni” wyprzedzają w ligowej klasyfikacji. W ostatniej kolejce olkuszanie nie sprostali na własnym stadionie „Pretorianom” ze Skoczowa przegrywając 8:18. W pojedynku z Saints o końcowym wyniku zadecydowały dwie pierwsze kwarty, po których było już właściwie „pozamiatane”.
Nie można bać się stwierdzenia, że pierwsze fragmenty pojedynku Silvers po prostu przespali. Gospodarze skrzętnie skorzystali z niemocy olkuszan, szybko zdobywając dwa przyłożenia. Punktowanie zaczął Daniel Baniak, który zaliczył touchdown po 12-jardowej akcji biegowej. Niedługo potem wyczyn kolegi skopiował Aleksander Mieruszyński, zdobywając kolejne 6 punktów po dużo krótszym biegu. Wszyscy ci, którzy mieli nadzieję na przebudzenie „Srebrnych” w następnej kwarcie srodze się zawiedli, bowiem to częstochowianie podwyższyli swoje prowadzenie. Najpierw przyłożenie nr 3 zaliczył Bartosz Kęsik, a goście punkty na 0:20 stracili przez swój błąd, bowiem futbolówka po złym wprowadzeniu piłki do gry opuściła boisko poza polem punktowym „Srebrnych” – tzw. safety (2 pkt. dla przeciwnika).
Dopiero po tej sytuacji Silvers wzięli się w garść i zaczęli swoją walkę o honorowe pożegnanie się blisko pół tysięczną widownią. Pierwszy sygnał do ataku dał Adrian Andrzejczyk, który premierowe punkty dla swojej ekipy zdobył po podaniu Michała Polaka i widowiskowej, blisko 60-jardowej akcji biegowej. Zanim jednak Silvers przejęli kontrolę na boisku, dali się trafić po raz czwarty. Bartłomiej Marciniak chyba pozazdrościł szarży Andrzejczykowi i dokonał niezłego wyczynu, zapisując na swoim koncie przyłożenie, mimo iż do przebiegnięcia miał dobre 80 jardów!
Wynik 27:6 po dwóch kwartach nie napawał optymizmem. Przyjezdni w defensywie spisywali się bardzo słabo, ale i w ataku bywało różnie. Na całe szczęście w szatni Silvers musiało paść kilka męskich słów, bowiem w dwóch kolejnych kwartach goście nie stracili nawet punktu! Sami jednak odpowiedzieli tylko jednym touchdownem – w ostatniej części meczu, kiedy to 6 oczek dla olkuszan zdobył Polak. Na zmniejszenie strat do „Świętych” zabrakło już zarówno czasu, jak i chyba umiejętności. Mimo porażki różnicą 15 punktów „Srebrni” znaleźli uznanie w oczach miejscowych futbolistów. – Jak dla mnie Silvers są obecnie trzecią siłą naszej ligi. Z meczu na mecz czynią ogromne postępy, mając w swoich szeregach kilku naprawdę wartościowych zawodników – chwalił zespół gości rozgrywający Saints Bartłomiej Aulak. O swoich słabościach w Częstochowie głośno za to mówili w obozie pokonanych. – Zostaliśmy ukarani za swoją nieporadność w początkowych fragmentach meczu. Pozbieraliśmy się w drugiej połowie, ale było już zbyt późno na odwrócenie losów spotkania. Po części sami jesteśmy sobie winni – przyznaje vis a via Aulaka, Michał Polak.
Wicelider tabeli okazał się zbyt wymagający. Teraz przed Silvers jeszcze trudniejsze zadanie, bowiem 23 sierpnia do Olkusza przyjedzie lider, a więc drużyna Silesii Rebels. Team Marcina Michalczewskiego przed własną publicznością jeszcze nigdy nie wygrał, może nastąpi to teraz, w najmniej spodziewanym momencie? W sporcie wszystko przecież może się zdarzyć…