SPR Olkusz – MTS Kwidzyn 34:37 (16:21)
MTS Kwidzyn po niedzielnej wizycie w Olkuszu wciąż niepokonany. SPR przegrał po raz trzeci w odstępie kilku tygodni, a co gorsza stracił swój numer „1” w bramce, a więc Dagmarę Knapik, która ucierpiała po jednym ze starć z rywalką i z urazem kolana trafiła do szpitala. Diagnoza jest brutalna – zerwanie więzadła i długotrwała rehabilitacja.
W tej sytuacji trudno stwierdzić, co bardziej boli po niedzielnym, niestety smutnym popołudniu. Srebrne Lwice dały się zdominować od pierwszych minut, a kwidzynianki nie kalkulowały. Widać po nich było, że do Olkusza przyjechały po komplet punktów. Grały twardo, momentami chyba nawet nazbyt agresywnie, ale taka taktyka okazała się strzałem w dziesiątkę. MTS prowadził od początku do końca, choć w pewnym momencie wydawało się, że olkuszanki będą w stanie powalczyć nie tylko o remis, ale może i także o zwycięstwo. Ostatecznie wygrał zespół gości.
Zaczęło się od prowadzenia przyjezdnych 3:1. Bramki padały wyjątkowo szybko, właściwie każda akcja kończyła się celnym rzutem. Po 10. min było już 9:5 dla ekipy z Kwidzyna. Krótki zryw gospodyń pozwolił im zbliżyć się do przeciwniczek na jedną bramkę (8:9), ale w kolejnych minutach na parkiecie rządziły już piłkarki MTS-u. Pięć kolejnych goli rywalek sprawiło, że przy wyniku 8:14 zaczęło robić się gorąco. Olkuszanki tylko w niewielkim stopniu opanowały sytuację, nie dając kwidzyniankom jeszcze mocniej odskoczyć. Wynik po pierwszych dwóch kwadransach na 16:21 ustaliła kapitan Lwic Agata Wcześniak i wszyscy mieli nadzieję, że ten rzut będzie swoistym impulsem dla SPR-u do lepszej postawy po zmianie stron.
Po wznowieniu początkowo nic nie zapowiadało większych emocji. Przyjezdne kontrolowały przebieg gry, dokładały też kolejne bramki. Nadeszła feralna 47. min, w której nie dość, że Malwina Hartman podwyższyła prowadzenie MTS-u na 32:22, to jeszcze kontuzji nabawiła się podstawowa bramkarka Lwic Dagmara Knapik. Uraz był na tyle poważny, że wychowanka SPR-u karetką została zabrana do szpitala. Jej miejsce między słupkami zajęła młoda i jeszcze niedoświadczona Aleksandra Petlic. Młodość tym razem była sprzymierzeńcem zmienniczki, która wykorzystała swoją szansę, godnie zastępując swoją koleżankę. Kontuzja jednego z filarów defensywy olkuszanek mocno zmobilizowała gospodynie do jeszcze większego wysiłku. Zaczęły pogoń za rywalkami.
Na nieco ponad 60 sekund przed końcową syreną miejscowe wykonywały rzut karny. Z piłką na siódmym metrze stanęła kapitan Wcześniak, wygrała próbę nerwów z bramkarką i tym sposobem Lwice zbliżyły się do MTS-u na jedną bramkę 34:35 (!). Rywalki rozprowadziły swój kolejny atak i znowu prowadziły różnicą dwóch trafień. Następna szarża olkuszanek przyniosła im kolejny rzut karny. Wykonanie stałego fragmentu gry ponownie na swoje barki wzięła najstarsza Wcześniak, ale tym razem chybiła celu. W tym momencie stało się jasne, że mimo szalonej końcówki, Lwice w niedzielę nic nie ugrają. Wynik na 34:37 ustaliła Świerczek. Potem zabrzmiała syrena, na trybunach słychać było jęk zawodu, a kwidzynianki ogarnęła ogromna radość. Trudno się im dziwić, bowiem w szóstym swoim występie odniosły piąte zwycięstwo i kosztem SPR-u wskoczyły na najniższy stopień podium.
Jest już także diagnoza lekarska w sprawie urazu Dagmary Knapik. Niestety spełnił się najczarniejszy sen. Bramkarka Lwic zerwała przednie więzadło krzyżowe w kolanie i teraz czeka ją wielotygodniowy rozbrat z piłką ręczną. Olkuszanka w przeszłości zmagała się już z tą samą kontuzją. Nie pozostaje nic innego, jak tylko życzyć 23-latce szybkiego powrotu do zdrowia.
SPR Olkusz – MTS Kwidzyn 34:37 (16:21)
SPR: Knapik, Petlic – Wcześniak (11), Masiuda (5), Nowak (5), Leńczuk (5), Basiak (3), Latała (2), Wójcicka (2), Zub (1), Kolonko, Nawara, Frączek, Postołek.
MTS: Winiewska, Bielak, Kłos – Świerczek (8), Zawalich (6), Hartman (6), Pękala (4), Kowalska (4), Gędłek (4), Szynakruk (4), Wąsik, Grabowska, Chmara, Heromińska.