W meczu nieprzypadkowo okrzykniętym hitem 14. kolejki I Ligi Kobiet gr. B, zajmujący w tabeli 3. miejsce SPR Olkusz przegrał we własnej hali z liderem zestawienia Koroną Handball Kielce 29:35. Tym sposobem podopieczne Pawła Tetelewskiego wzięły udany rewanż za październikową porażkę, kiedy to w stolicy województwa świętokrzyskiego triumfowały Srebrne Lwice.
„Waga ciężka” spotkania na szczycie
Dla obu zespołów sobotnia potyczka miała istotne znaczenie. Gospodynie, aby zachować realne szanse na wygranie I ligi, musiały bezwzględnie wygrać. Korona również celowała w zwycięstwo za trzy punkty, które mocno zbliżyłoby szczypiornistki z Kielc do upragnionych baraży o PGNiG Superligę. W takich warunkach pojedynek zapowiadał się wybornie i nie zawiodł oczekiwań nawet najbardziej wybrednych fanów piłki ręcznej.
Dwa kwadranse na najwyższym poziomie
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem było jasne, że ważne dla końcowego rezultatu będzie otwarcie meczu. W pamięci olkuskiej publiczności było jeszcze starcie z MTS-em Żory, w którym Lwice dały się stłamsić już na wstępie i do samego końca miały ogromne problemy z wejściem na swój solidny poziom. Początek meczu z Koroną był zgoła odmienny. Od pierwszych akcji zawodniczki trenera Kamila Zawady były czujne w obronie i skuteczne pod bramką rywalek. Prawdziwych cudów między słupkami dokonywała Dagmara Knapik, popisując się kapitalnymi interwencjami nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Bramkarka SPR-u broniła niemal wszystko, mocno budując sferę mentalną u swoich koleżanek z drużyny. Dopiero w 3. minucie wynik z rzutu karnego otworzyła Paulina Marszałek. Później z koła trafiła obrotowa Wiktoria Sioła, a następne trafienie „Marszi” sprawiło, że miejscowe prowadziły 3:2. Kielczanki nie pozostały dłużne. Imponowały głównie w szybkości konstruowania swoich akcji oraz pomysłem. Magda Więckowska, Honorata Syncerz i Agnieszka Młynarska, trafiając do siatki, zapewniły Koronie dwie bramki zaliczki (4:6). W 11. min obowiązywał już remis 7:7. Ponownie ze środka trafiła Sioła, a widowni przypomniała się również Natalia Kolonko. Po 20 minutach znowu dwa gole w zapasie miały liderki tabeli (9:11), ale i z tą stratą Lwice sobie poradziły. Kolonko, Marszałek, Sabina Radlak oraz Klaudia Wójcicka-Dudek dały olkuszankom prowadzenie 12:11. To nie był jednak koniec emocji w pierwszej połowie. Obie ekipy miały ogromną ochotę na zejście do szatni z nawet skromnym prowadzeniem , więc wynik premiował raz jedną, a raz drugą drużynę. Korona po golu Sandry Zimnickiej doprowadziła do stanu 14:15, ale ostatnie słowo, a właściwie dwa ostatnie słowa należały do olkuszanek. Kolonko i Marszałek dały sporo satysfakcji swoim kibiców i po pierwszej części tego spotkania bramkę do przodu były Srebrne Lwice. Premierowe dwa kwadranse śmiało można nazwać najlepszymi jakie przyszło nam oglądać w tym sezonie, dlatego co zrozumiałe apetyty na drugą odsłonę zostały jeszcze mocniej rozbudzone.
Prawdziwe oblicze lidera
W przerwie, w szatni Korony nie było nerwowych ruchów. Podobnie u Srebrnych Lwic. Gwarantem sukcesu miał być spokój. Patrząc jednak na początek drugiej części, olkuszanki zagrały za spokojnie. Kielczanki natomiast od razu zabrały się do pracy. Na efekty ich znacznie lepszej postawy nie trzeba było długo czekać. Po dwie bramki rzuciły Więckowska z Gliwińską i trener Zawada poprosił o czas. Wynik pierwszych 4 minut po wznowieniu 0:4 okazał się nie do odrobienia. Korona nabrała pewności, Lwice natomiast ją straciły. Widać to było na parkiecie. Mimo prób zniwelowania strat ze strony Lwic, przewaga lidera tabeli wciąż oscylowała w granicach 3-4 trafień. Gra bramka za bramkę w tym układzie nie mogła wiele zmienić, choć nadal nie przekreślała szans olkuszanek na szczęśliwy finał. Lwice walczyły, starały się jak mogły, ale w 45. min kiedy przegrywały już 22:27 szanse na zwycięstwo stopniały do minimum. Był jeszcze moment, kiedy najpierw Kolonko, a chwilę później Radlak zmniejszyły dystans do lidera na 25:28, a dodatkowo sędziowie przyznali gospodyniom rzut karny. Niestety Kolonko spudłowała, a że w bliźniaczej sytuacji po drugiej stronie boiska nie pomyliła się Mochocka, to zamiast dwóch goli do odrobienia znowu były cztery. Mission impossible, szczególnie w momencie, gdy w ostatnich pięciu minutach meczu rzucasz dwie bramki. Po trochu wina Lwic, ale znacznie więcej zasług miały w tym kielczanki, które w końcówce zagrały koncertowo, potwierdzając swoje aspiracje sięgające nawet powrotu do żeńskiej PGNiG Superligi. Potwierdzenie znalazło hasło „Pink Power” firmowane przez Koronę.
Podsumowując, HIT 14. kolejki rzeczywiście był HITEM. Poziom sportowy sobotniego spotkania potwierdził, że miejsca zajmowane przez oba zespoły nie są przypadkowe. Lider z Kielc przez pryzmat drugiej połowy wygrał w Olkuszu zasłużenie, rewanżując się za jesienną porażkę we własnej hali różnicą dwóch trafień. Pomimo porażki Srebrne Lwice nie muszą się wstydzić swojego występu. Zagrały jak potrafiły najlepiej. To jednak nie wystarczyło na kroczące po mistrzostwo I ligi szczypiornistki Korony.
Najskuteczniejsze w szeregach SPR-u ponownie było trio Natalia Kolonko, Paulina Marszałek, Paula Masiuda. Po stronie przyjezdnych błyszczały natomiast Magda Więckowska, Agnieszka Młynarska oraz Wiktoria Gliwińska.
SPR Olkusz – Korona Handball Kielce 29:35 (16:15)
SPR: Knapik – Kolonko (7), Masiuda (6), Marszałek (6), Sioła (4), Radlak (3), Wójcicka-Dudek (2), Gęgotek (1), Jałowicka oraz Nowicka, Barczyk, Mrozowska, Żur, Sołościuk, K. Kasprowicz, A. Kasprowicz.
Korona: Januchta, Hibner, Chodakowska – Młynarska (7), Więckowska (7), Gliwińska (6), Mochocka (5), Parandii (4), Skowrońska (3), Zimnicka (2), Syncerz (1), Piwowarczyk oraz Szymanik, Jach.
SPR Olkusz