Przegrać w Balinie to nie wstyd, tym bardziej po walce, zostawiając po sobie dobre wrażenie. W futbolu jednak za styl punktów się nie przyznaje, więc cierpliwi gospodarze w końcówce dwukrotnie znaleźli sposób na olkuską defensywę – do 72. minuty dzielnie radzącą sobie z rozbijaniem ataków lidera IV-ligowych rozgrywek. O triumfie Orła przesądził ich lider, ex-ligowiec Marcin Bojarski.
Szkoda przede wszystkim szansy Juszczyka, bo gdyby trafił po błędzie rywala, to wcale tego meczu nie musielibyśmy przegrać. Mimo wszystko i tak można być dumnym z występu całej drużyny. To dobrze rokuje na następne tygodnie – ocenia z dużą dawką nadziei kierownik IKS-u, Ryszard Myszor. Wspomniana okazja Juszczyka dotyczy 61. min, gdy skiksował bramkarz gospodarzy – Smok, jednak chyba nieco zaskoczony prezentem Juszczyk, trafił prosto do rąk wychowanka oświęcimskiej Unii.
Jeśli bramek się nie strzela, to najczęściej się je traci. O straty jest tym łatwiej, gdy na bramkę suną ataki wyprowadzane przez tak klasowych piłkarzy jak choćby Bojarski, który w Balinie za swoją pracę może liczyć na astronomiczną pensję, biorąc pod uwagę IV-ligowe warunki. Ale już po raz kolejny chociaż część pieniędzy przeznacza na byłego gracza m.in. Cracovii zwróciła się. Pierwsza bramka dla miejscowych padła na nieco ponad kwadrans przed końcem spotkania. Bojarski popędził prawą stroną boiska i mijając trzech obrońców Olkusza tak wyłożył piłkę Nikodemowi Motyce, że ten z najbliższej odległości wpakował futbolówkę do siatki. Gol na 2:0 to dzieło Bojarskiego, który po otrzymaniu prostopadłego podania od Suwaja ze stoickim spokojem w sytuacji jeden na jeden pokonał Śmiałego. Zanim jednak Orzeł przypieczętował wygraną, niewiele zabrakło, aby to IKS doprowadził do remisu. Strzelając głową minimalnie spudłował Czechowski. – Cieszę się bardzo z tej wygranej. Takie mecze kształtują charakter zespołu. Zostaliśmy nagrodzeni za cierpliwość. W przeciwieństwie do niektórych kibiców jestem dumny ze swoich zawodników – mówił po ostatnim gwizdku szkoleniowiec lidera tabeli, Piotr Pierścionek.
Olkuszanie swojego występu w Balinie nie muszą się wstydzić. Zagrali z charakterem. Co prawda przegrali już po raz piąty w tym sezonie, ale z meczu na mecz widać poprawę. Drużyna walczy, na boisku zostawia mnóstwo zdrowia. Efekty muszą wreszcie przyjść. Okazja do pierwszego zwycięstwa już w środę. Na Czarną Górę zawita borykająca się z problemami kadrowymi Niwa Nowa Wieś. Trener Andrzej Tomala ma wielu kontuzjowanych graczy, na domiar złego w celu pracy zarobkowej do Irlandii wyjechał jeden z najlepszych strzelców – Tomasz Dubiel. Oby wreszcie IKS mimo własnych kłopotów (urazy Krzysztofa Wdowika i Bartłomieja Kaczmarczyka) skorzystał z niedociągnięć rywala.
Orzeł Balin – IKS Olkusz 2:0 (0:0)
1:0 Motyka 72′ , 2:0 Bojarski 90+1′
Sędziował: Paweł Sikora (Kraków)
Mecz bez kartek
Widzów: 150.
Orzeł: Smok – Domurat (60′ Wtorek), Żuraw, Treściński, Chrzanowski (80′ Nowak) – Suwaj, Szlęzak (76′ Wolny), Guzik, Motyka (90+1′ Bodziony) – Bojarski, Liput.
Olkusz: Śmiały – Tomsia, Jurczyk, Kaczmarczyk (46′ Szwajcowski), Kańczuga – Sobczyk, Juszczyk, Chabinka (46′ Czechowski), Kasprzyk (75′ M.Przybyła), Duda – D.Przybyła.