logo zielone swiatlo

Zaledwie kilka miesięcy temu odszedł od nas przyjaciel i sympatyk Klubu „Zielone Światło”. Odszedł  bez publiczności, samotnie, w ciszy – tak, jak żył. Dopadła Go jakże powszechna choroba cywilizacyjna – serce. Ale dopadła Go przede wszystkim samotność w tłumie.

Dla każdego z nas wiadomość o poważnej chorobie jest zazwyczaj szokiem. Pierwszym uruchamianym mechanizmem obronnym, aby przeżyć tę wiadomość, jest często zaprzeczenie. Dlaczego ten sam mechanizm nie miałby dotyczyć również rodziny, przyjaciół, znajomych? Przyjmują wiadomość na poziomie intelektualnym, ale na poziomie emocjonalnym nie wyobrażają sobie, że to się stało. Tak trudno zapanować wówczas nad wyobraźnią i emocjami. Takie informacje bolą.  Myślimy: wiem, że on jest chory, ale za chwilę włączają się myśli, które mają o wiele silniejsze podłoże emocjonalne: co ja zrobię, kiedy on odejdzie? Ludzie często nie werbalizują swoich obaw, lęków, ale tak właśnie myślą.

Byłoby dobrze, gdyby rodzina potrafiła usiąść razem i powiedzieć sobie, czego się boją, jak nowa i trudna jest to dla nich sytuacja. Wypowiedzenie, że coś jest trudne, nie oznacza, że jest niemożliwe do przejścia, a czasami tak właśnie nam się wydaje. Choroba nowotworowa  nas przecież nie zmienia. Ona tylko może naszą samotność w rodzinie uwypuklić. Chory człowiek potrzebuje otwartej rozmowy. Przychodzi taki czas, że już niczego się nie udaje, nie ucieka przed prawdą.  Reszta niestety nie jest gotowa na takie spotkanie z prawdą o życiu, chorobie i umieraniu. Co wówczas robią rodziny? Biegają w gorączce, szukając nowych sposobów leczenia i skupiają się na działaniach, zostawiając rozmowę i bliskość na później. Nie dlatego, że są zimnymi ludźmi, ale z lęku, obawy, zamknięcia. Wiem, że należy mówić: choruję na raka, a nie: mam raka.

Musimy poczuć, że jesteśmy ważni, że ktoś nas szanuje, że nikt się od nas nie odwraca – to jedna z podstawowych potrzeb człowieka. Jeśli czegoś nam brakuje, to musimy sobie wypełnić tę lukę. Szukać nowych znajomych, przyjaciół, pomagać na miarę naszych możliwości. Kiedy czuję, że to, co robię ma sens, to pomagam ludziom z większą pokorą, przyjmując, że moja pomoc może być przyjęta, bądź nie, jednak nie poddaję się, tylko dążę do upragnionego celu.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze