ksolkusz

IKS Olkusz – Akademia Piłkarska 2011 Zabierzów 3:0 (0:0)

W Olkuszu odetchnęli z ulgą. Słabe wyniki zespołu uzyskane na początku sezonu sprawiły, że działacze IKS-u postanowili „odświeżyć szatnię” wymieniając trenera. Miejsce zwolnionego Bogdana Przygodzkiego zajął nowy – stary szkoleniowiec – Roman Madej. Zasada „nowej miotły” zadziałała, przynajmniej na tę chwilę. Po wyjazdowym remisie 2:2 z Jurą Łobzów olkuszanie na własnym obiekcie pewnie 3:0 ograli dotychczasowego lidera z Zabierzowa.

 

 

W obu zespołach dominowała młodzież. W Olkuszu bardziej z przymusu, a w Akademii z wyboru, bo jak sama nazwa gości wskazuje, w podkrakowskim Zabierzowie stawia się na szkolenie młodych piłkarzy. Faworytem jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wydawali się być goście, jednak tym razem Akademia nie dała lekcji rywalowi, a sama ją dostała.

Sobotnie spotkanie na Czarnej Górze wielkim widowiskiem nie było. Był to typowy mecz do pierwszej bramki – kto ją strzeli, ten bierze wszystko. W pierwszej odsłonie na palcach jednej ręki można by policzyć dogodne okazje do zdobycia goli. Ale tak naprawdę, żadna ze stron nie wypracowała sobie sytuacji kwalifikowanej do tych stuprocentowych. Przynajmniej, twardej męskiej walki nie zabrakło, a sporo pracy miała w szczególności masażystka gospodarzy. Na całe szczęście tym razem obeszło się bez większych urazów, choć już w trakcie pierwszej połowy o zmianę poprosił Daniel Przybyła, narzekający na ból nogi. To i tak „żadna” kontuzja biorąc pod uwagę zeszłotygodniowe spotkanie w Wolbromiu, gdzie na środku boiska wylądował helikopter zabierając do szpitala Krzysztofa Wdowika, który uderzony najpierw łokciem, a później piłką stracił przytomność. Uspokajamy, ze zdrowiem pomocnika IKS-u jest coraz lepiej, a sam zawodnik poczynania swoich kolegów z AP 2011 oglądał z trybun w medycznym kołnierzu.

Wszystko co najlepsze w tym spotkaniu wydarzyło się w ostatnich 30 minutach. Po godzinie gry wynik uderzeniem głową otworzył najniższy na boisku Dawid Tumiłowicz. Goście nie zdążyli się jeszcze otrząsnąć, a przegrywali już 0:2. Tym razem najlepiej w polu karnym zachował się Marcel Rodziewicz, wpychając futbolówkę do siatki. – Komu jak komu, ale Marcelowi ta bramka się należała. Od kilku spotkań jest wiodącą postacią w zespole, ale do teraz zawsze brakowało mu w podobnych sytuacjach szczęścia, wspomnę choćby o słupkach i poprzeczkach. To drugie trafienie dało nam pewność i komfort gry już do samego końca – przyznaje kierownik olkuskiej drużyny, Ryszard Myszor. Zabierzowianie mimo chęci nie znaleźli sposobu na zdobycie przynajmniej honorowej bramki. Najbliższy powodzenia był stary wyjadacz wśród „akademickiej” młodzieży Wojciech Salamon, jednak Łukasz Dobranowski nie dał się zaskoczyć. Niejako wisienką na torcie był trzeci gol IKS-u, autorstwa Jakuba Juszczyka, który z ponad 20 metrów trafił tuż przy słupku. – Piękna bramka i piękne zakończenie meczu. Nie zagraliśmy jakoś błyskotliwie, ale zagraliśmy skutecznie. To wynik, a nie styl idzie w świat. A z tego co wiem, nasze 3:0 wywołało spore poruszenie. Życzyłbym sobie tak radosnych dni w kolejnych tygodniach – kończy Ryszard Myszor.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Pytajacy
Pytajacy
12 lat temu

Dlaczego artykuły pana Piotra są takie słabe? Czy tylko ja nie mogę ich czytać? Na prawdę ciężko się czyta