LKS Kłos Olkusz – Kęczanin II Kęty 3:1 (25:15, 23:25, 25:18, 25:21)
Drugi mecz i drugie zwycięstwo siatkarzy olkuskiego Kłosa. Podobnie jak przed tygodniem w Tarnowie, tak też i tym razem przed własną publicznością, zespół Romana Sochy wygrał spotkanie w czterech setach. W sobotę o sile naszych zawodników przekonały się rezerwy I-ligowego Kęczanina Kęty. Gdyby nie druga partia, można by śmiało mówić o siatkarskim spacerku.
Do tej pory olkuszanom zawsze ciężko grało się z dobrze wyszkolonymi technicznie rywalami. Na palcach jednej ręki można by policzyć wygrane z kęckim zespołem, zazwyczaj to zawodnicy będący zapleczem dla I-ligowców, bez większych problemów sięgali po punkty.
Pierwszy set przyniósł ze sobą wiele emocji. Kłos od wyniku 3:5 ostro wziął się do pracy. Ze skrzydła mocno i skutecznie atakował D. Socha, a na środku siatki panowali Laskowski z Poprawą. Olkuszanie szybko odzyskali prowadzenie (13:9 , 15:10), a na domiar złego dla gości, miejscowi zdecydowanie poprawili zagrywkę, w szczególności Karkos z uniwersalnym D. Sochą. W efekcie publiczność była świadkiem małego pogromu – 25:15.
Nadmierna pewność siebie bywa zgubna. Najlepszym tego dowodem jest druga partia, w której przy wyniku 5:3 role się odwróciły. To Kęczanin zaczął grać na wysokim poziomie, bronił piłki w nawet beznadziejnych sytuacjach, a do tego przyjezdnym zaczęło sprzyjać szczęście. O kilku punktowej przewadze, z jaką mieliśmy do czynienia w premierowym secie, można było zapomnieć, bowiem grano punkt za punkt m.in. remisy po 16, 18, 21 i ten najważniejszy 23:23. Przy tym stanie kęczanie dwukrotnie trafili w boisko i dzięki temu wyrównali stan rywalizacji.
Olkuszanie chyba nie spodziewali się takiego obrotu sprawy, licząc raczej na bezproblemowe zwycięstwo. Po drugim bardzo wyrównanym, choć ostatecznie przegranym secie, początek trzeciego wcale nie wróżył niczego dobrego. Goście szybko wypracowali sobie zaliczkę, a przy wyniku 2:6 zdegustowany trener Socha poprosił o czas. W przerwie, szkoleniowiec przekazał kilka cennych uwag swoim podopiecznym, a ci słów swojego nauczyciela nie zlekceważyli, więc po powrocie na boisko systematycznie zaczęli tracić dystans do rywali. Kłos postawił na swoją główną broń – mocny atak ze skrzydeł. Prym w tym elemencie wiódł duet Wolny – Typel. Szansę gry zaczęli dostawać też rezerwowi. Z tej grupy zawodników najbardziej podobać się mógł Kaliś. Cały zespół zasłużył jednak na pochwały. Skończyło się na pewnej wygranej miejscowych 25:18.
W czwartej partii olkuszanie nie popełnili błędów i od samego początku kontrolując wydarzenia na parkiecie.
Nie sposób nie wspomnieć o Poprawie, który do drużyny dołączył zimą tego roku. Jego ataki ze środka siatki były dla gości nie do zatrzymania. Ciekawostką jest fakt, że olkuszanie trzy kolejne punkty tj. 19, 20 i 21 zdobyli właśnie po atakach z „krótkiej”. Olkuszanie wygrywają seta 25:21 i całe spotkanie 3:1, punktowane za trzy oczka.
Obawialiśmy się nieco tego meczu i trzeba przyznać, że w trakcie gry mieliśmy kilka słabszych momentów. Nie zmienia to jednak faktu, że wygraliśmy zasłużenie, tracąc seta właściwie na własne życzenie. Najważniejsze że sięgnęliśmy po komplet punktów i od samego początku sezonu gramy naprawdę dobrą siatkówkę – przyznał po końcowym gwizdku trener olkuszan Roman Socha.
W tabeli Kłos jest wiceliderem. Wyprzedza go jedynie Politechnika Kraków, a to z racji lepszego bilansu setów. Krakowianie jak do tej pory wygrali oba mecze 3:0 i udowadniają, że są głównymi pretendentami do awansu. Kłos celuje w przynajmniej drugie miejsce. Wydaje się, że jest to misja zaliczana do tych wykonalnych, choć wymagać będzie od olkuskich siatkarzy ciężkiej pracy i systematyczności. Ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo…
LKS Kłos Olkusz – Kęczanin II Kęty 3:1 (25:15, 23:25, 25:18, 25:21)
Kłos: Poprawa, Laskowski, Typel, D. Socha, R. Socha, Wolny, Sowicki, Kaliś, Kowalczyk, Karkos.