LKS Kłos Olkusz – MKS Andrychów 0:3 (24:26, 24:26, 20:25)
W sport wkalkulowane są porażki, jednak niesmak po nich jest dużo większy, gdy przychodzi przegrać po równorzędnym spotkaniu, mając w pewnym momencie kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Oczywiście siatkarze olkuskiego Kłosa w starciu z MKS-em Andrychów nie byli faworytami, ale wynik 0:3 nijak ma się do tego, co działo się na parkiecie hali MOSiR-u. Zespół Romana Sochy przegrał kolejny mecz do zera, jednak tym razem tylko i wyłącznie na własne życzenie.
Andrychowianie już przed meczem nie ukrywali, że do Olkusza przyjechali po zwycięstwo i to w dodatku takie punktowane za trzy oczka. W tym sezonie różnie im się wiedzie, ale akurat kolejkę wcześniej sprawili nie lada niespodziankę pokonując u siebie lidera tabeli TSV Cell Fast Sanok. Nie tylko zwycięstwo w tym przypadku było dla MKS-u budujące, ale bardziej niż końcowy wynik szokował przebieg piątego seta, kiedy gospodarze odrobili kilka punktów do sanoczan, którym do wygrania tie-breaka wystarczał jeden punkt. O tym, że zespół Dariusza Sobieraja lubuje się w emocjonujących końcówkach pokazały dwa pierwsze sety przy ul. Wiejskiej, gdzie goście wygrywali dopiero po walce na przewagi. Szczególne druga partia miała niesamowity przebieg.
Skoro tyle pochwał padło już pod adresem andrychowian, teraz słów kilka o olkuszanach, którzy byli naprawdę bliscy, może jeszcze nie zwycięstwa, ale na pewno solidnego wytyczenia sobie do niego drogi. Dotyczy to już pierwszego seta, w którym długo trwała walka punkt za punkt, a obie drużyny wymieniały się prowadzeniem. Kłos tracąc punkt na 17:17 stracił też Rafała Poprawę, który tak niefortunnie stanął na parkiecie po wyskoku, że mocno nadwyrężył staw skokowy. Uraz okazał się poważny do tego stopnia, że środkowy LKS-u, nie wrócił już na boisko. Mimo straty kolegi z zespołu olkuszanie robili co w ich mocy, aby to im zapisano zwycięstwo w premierowej partii. Punkt na 23:22 blokiem zdobył Partkitny, a piłkę setową miejscowi mieli po autowej zagrywce rywali. Niestety trzy kolejne punkty padły łupem andrychowian, którzy sami tak właściwie zdobyli tylko jeden – ten na 24:24 po skutecznym ataku. Dwa ostatnie podarowali im zawodnicy trenera Sochy, którzy po kiepskim przyjęciu zagrywki nie potrafili przebić piłki na stronę MKS-u.
O ile w końcówce pierwszego seta można było mówić o pechu, to już ostatnia faza drugiej partii śmiało może kandydować do miana nieporadności roku. Bo chyba inaczej nie da się ocenić sytuacji, w której olkuszanie uzyskali tak dużą przewagę, że przy piłce setowej mieli aż sześć punktów przewagi nad nieco zagubionymi w tym czasie gośćmi z Andrychowa. Miejscowi mozolnie budowali swoją przewagę, przekonując do siebie solidnością i pomysłem w rozgrywaniu swoich akcji. Wszystko zacięło się na samym finiszu, gdy gospodarze zaczęli tracić punkt za punktem, nie mogąc się przebić przez szczelny blok rywali. Z ośmiu z rzędu zdobytych przez MKS punktów, aż cztery zostały zapisane po skutecznej interwencji andrychowskiej „ściany”. Gracze Kłosa ostatecznie nie wytrzymali ciśnienia – Wolny zaatakował w aut, a że goście przestali się mylić, atakiem ze skrzydła zakończyli tego niezwykłego seta na swoją korzyść.
Jednym szaleńcza radość, drugim ciężki do opisania smutek. Nie wytrzymali też bardziej podatni na nerwy kibice Kłosa, którzy po fatalnej końcówce drugiej partii zerwali się ze swoich miejsc i już na nie nie wrócili… Tak jak można się było spodziewać, do gry nie wrócili już także nasi siatkarze, już na samym wstępie trzeciego seta ponosząc duże straty. Im bliżej było końca, tym dystans gospodarzy do andrychowian malał. Ostatnie piłki jednak znowu dla MKS-u i trzecia już porażka we własnej hali 0:3 stała się faktem.
Z pewnością wygrał zespół dużo bardziej ograny i doświadczony, który potrafił wykorzystać słabości przeciwnika. Wygrał w końcu też zespół nieco lepszy, choć akurat w tym spotkaniu Kłos udowodnił, że potrafi zagrać dużo lepiej niż wskazuje na to tabela. Szkoda tylko, że za styl punktów się nie przyznaje. Niestety mocno poddenerwowany przebiegiem meczu trener Roman Socha nie bardzo miał ochotę na rozmowę. Rozumiemy. Może uda się następnym razem.
LKS Kłos Olkusz – MKS Andrychów 0:3 (24:26, 24:26, 20:25)
Kłos: Karkos, Typel, Laskowski, Wolny, Parkitny, Poprawa, Stach (libero), D. Socha, Kozub, Kaliś, Michalec.
MKS: Andrzejewski, Gawina, Szczygieł, Polak, Marek, Kolonko, Woś (libero), Kozłowski, Mamica, Munik.