Hutnik awansował do finału Pucharu Polski w okręgu Kraków. Lider IV ligi pokonał na Czarnej Górze KS Olkusz, jednak do triumfu potrzebował serii rzutów karnych. Po regulaminowym czasie gry obowiązywał bezbramkowy remis, a gospodarze dzielnie stawiali czoła faworytowi.
Historia bezpośrednich spotkań pomiędzy Olkuszem i Hutnikiem nie napawała optymizmem. Piłkarze ze stolicy Małopolski wygrali wszystkie mecze, szczególnie mocno dając się we znaki drużynie Romana Madeja jesienią ubiegłego roku, przy ul. 29-listopada gromiąc KS 7:0.
Tym razem goście już tak łatwo nie mieli. Inna sprawa, że rozgrywki pucharowe rządzą się swoimi prawami i o niespodzianki w tych zmaganiach wcale nietrudno. Ostatecznie w „wojnie nerwów” – bo tak trzeba nazwać dodatkowe emocje związane z wykonywaniem rzutów karnych, minimalnie lepsi okazali się podopieczni Leszka Janiczaka i to oni za niespełna tydzień w finale zmierzą się LKS Mogilany.
Choć na Czarnej Górze w środę bramek kibice nie zobaczyli, to na brak wrażeń nie mogli narzekać. Remisem „pachniało” niemal od początku. Premierowe pół godziny to gra głównie w środkowej części boiska, bez większych zagrożeń zarówno pod jedną, jak i drugą bramką. W międzyczasie po starciu z jednym z rywali urazu nabawił się Adrian Dudzik. Z bólem ostatecznie przegrał w 36. minucie, kiedy zmienił go Łaskawiec.
Pierwszą szansę z tych naprawdę dogodnych, po szybkim kontrataku zmarnował Sobala. Akcję zapoczątkował Guja, który dograł do Świątka, a ten prostopadłym podaniem uruchomił wspomnianego Sobalę. W sytuacji jeden na jeden lepszy okazał się jednak Wiśniewski. Golkiper KS-u umiejętnie skrócił kąt przeciwnikowi i zażegnał niebezpieczeństwo. Chwilę później najlepszą okazję na gola zmarnowali olkuszanie. Po wyrzucie z autu, piłkę przejął Mrożek i zza pola karnego uderzył w kierunku dalszego słupka Siwieckiego. Bramkarz Hutnika spisał się jednak bez zarzutu, odbijając futbolówkę poza linię końcową.
Przed przerwą krakowianie groźnie zaatakowali jeszcze trzy razy. W 40. minucie z rzutu wolnego Kędziora trafił w Wiśniewskiego, następnie Guja posłał piłkę nad poprzeczkę, a Sobala nie sięgnął piłki po dobraniu Gawęckiego. Warto też wspomnieć o faulu na Sobali, jednak rzut karny błyskawicznie zamienił się w rzut wolny pośredni dla KS-u, bowiem snajper gości był na spalonym.
W drugiej połowie zgodnie z przewidywaniami Hutnik prowadził grę, jednak z przewagi optycznej krakowian niewiele wynikało. Gospodarze mogą mówić o dużym szczęściu mając w pamięci sytuację z 57. min, kiedy to Tetych dośrodkował na głowę Guji, jednak strzał rosłego gracza z Nowej Huty na słupek sparował czujny Wiśniewski. W 68. min Guja zamienił rolę strzelca na asystenta. Pomocnik gości zacentrował z kornera, jednak uderzenie głową Kędziory minęło olkuską bramkę. Podobnie było w samej końcówce, kiedy uderzał rezerwowy Radwanek.
Gospodarze tak klarownych szans sobie nie stworzyli, ograniczając się głównie do walki w środku boiska, całą energię wkładając w grę obronną. Nakreślona przed meczem taktyka okazała się skuteczna, więc przy bezbramkowym remisie w celu wyłonienia zwycięzcy arbiter zarządził serię rzutów karnych.
Z pierwszą jedenastką Tetycha poradził sobie Wiśniewski, a że w samo „okienko” trafił Tumiłowicz, to olkuszanie już na samym wstępie znaleźli się lepszym położeniu. Swoje zadanie wzorem kolegi z zespołu bezbłędnie wykonali też Barczyk z Mrożkiem. Problemy zaczęły się później. Przestrzelił Kańczuga, a intencje Żaka wyczuł Siwiecki. Na szczęście również golkiper KS-u Wiśniewski obronił uderzenie Świątka, więc po pięciu strzałach z obu stron obowiązywał remis 3:3. Do stanu 6:6 każdy wykorzystał swoją próbę. Pachowicz z Hutnika także zrobił co do niego należało. Pech natomiast dopadł młodego Pope. Ze strzałem olkuskiego zawodnika poradził sobie Siwiecki, który chwilę później mógł odbierać zasłużone gratulacje od partnerów z drużyny. Ta interwencja golkipera z Nowej Huty dała krakowianom awans do finału PP.
Co zrozumiałe, po meczu remis z nieosiągalnym jak do tej pory Hutnikiem dla trenera Romana Madeja miał słodko-gorzki smak. – Nie mogę chłopakom nic zarzucić. Grali ambitnie, dobrze realizowali nakreślony plan. Siła ognia krakowian jest ogromna, sami o tym już się przekonaliśmy, więc musieliśmy znaleźć sposób na przeciwstawienie się rywalowi. Wyszło z tego naprawdę fajne spotkanie, którego na pewno nie musimy się wstydzić. Napędziliśmy faworytowi sporego stracha. Karne to zawsze loteria. Oczywiście, że mogliśmy je wygrać, ale taka jest piłka. Dla nas teraz najważniejsza jest liga. W sobotę podejmujemy Sosnowiankę, gdzie w końcu chcemy się przełamać. Bardzo liczę w tym meczu na trzy punkty i wsparcie kibiców – komentuje olkuski szkoleniowiec.
Potyczka KS-u ze Stanisławianką w sobotę 26 maja o godz. 17:30 na Czarnej Górze. Z racji Dni Olkusza na stadionie szykuje się wiele dodatkowych atrakcji.
KS Olkusz – HUTNIK Kraków 0:0 (karne 6:7)
KS: Wiśniewski – Żak, Kańczuga, Kasprzyk, Chabinka – Dudzik (36’ Łaskawiec), Żmudka (62’ Barczyk), Mrożek, Tumiłowicz, Terbalyan – Spurna (76’ Pope).
Hutnik: Siwiecki – Makuch, Jaklik, Bienias (74’ Antoniak), Tetych – Sobala (83’ Siatka), Kędziora, Gawęcki, Świątek, Guja (74’ Radwanek) – Kotwica (46’ Pachowicz).
{joomplu:76920}{joomplu:76919}{joomplu:76892}