W meczu na szczycie gr. I krakowskiej klasy okręgowej Spójnia pokonała na własnym boisku Bronowiankę i dzięki temu z kompletem punktów samodzielnie prowadzi w tabeli. Zwycięstwo w ostatnią sobotę odniósł także IKS Olkusz, który na Czarnej Górze odwrócił losy spotkania z Prądniczanką. Nie powiodło się za to Przemszy i Piliczance. Większy niedosyt panuje w Pilicy, gdzie gospodarze prowadzili już 2:0, a mimo to nie zdobyli nawet punktu. Fatalną serię kontynuuje za to Jura. Łobzowianie przegrali w czwartym kolejnym meczu, więc nieprzypadkowo zamykają ligową klasyfikację.
SPÓJNIA Osiek – BRONOWIANKA Kraków 4:1 (2:0)
Spójnia w hicie 4. kolejki nie dała szans Bronowiance, choć jeszcze przed pierwszym gwizdkiem ciężko było wskazać faworyta. Do soboty obie ekipy miały po 9 punktów, więc do meczu przystąpiły z mianem niepokonanych. Jeśli gospodarze mieli jakieś obawy, to z pewnością już przed przerwą odeszły one w niepamięć. Po żwawym początku (sytuacje Marcina Mroza i Kowalówki), z boiska zaczęło wiać nudą. Do czasu… Nadeszła 35. minuta, kiedy to obrońcom gości prawym skrzydłem uciekł młodzieżowiec Niemczyk i dograł wzdłuż bramki w taki sposób, że Glanowskiemu pozostało jedynie dopełnić formalności. Siedem minut później Spójnia wykonywała rzut wolny pośredni, który mocnym strzałem po krótkim rozegraniu na bramkę zamienił D. Przybyła. Inna sprawa, że zdecydowanie lepiej w tej sytuacji mógł się zachować golkiper Woźniak (zbyt późna reakcja na uderzenie). Po zmianie stron Bronowianka zagrała odważniej, chcąc jeszcze powalczyć choćby o punkt. Nadzieje przyjezdnych odżyły po trafieniu Hajduka. Pomocnik krakowian „na raty” pokonał interweniującego Wilka, skutecznie dobijając swój wcześniejszy strzał. Bronowianka na dobre stanęła w 78. min, kiedy to na indywidualną akcję zdecydował się Porębski. Sprytnym zwodem minął zarówno Kubika, jak i Woźniaka, więc gol numer 4 był ozdobą tego spotkania. Gości w końcówce po szybkiej kontrze dobił grający szkoleniowiec Spójni Piotr Kasprzyk. Już w doliczonym czasie gry miejscowi mieli kolejne powody do satysfakcji – Wilk obronił rzut karny wykonywany przez Kubika.
IKS Olkusz – PRĄDNICZANKA Kraków 3:1 (1:1)
Olkuszanie na początku sezonu grają w kratkę, zdecydowanie lepiej czując się na własnym stadionie. Reguła ta dotyczy zwycięskiego pojedynku z Jurą Łobzów (3:0 przyp. red.), jak również ostatniego spotkania z drużyną z Prądnika Czerwonego. Krakowianie do wizyty na Czarnej Górze nie zdobyli nawet punktu, więc starcie z IKS-em potraktowali jak walkę o życie. Ambicja gości została nagrodzona w 17. min. Wtedy to właśnie oko w oko z Kotyzą stanął Jurek i szansy tej nie zmarnował, trafiając do siatki przy dalszym słupku. Radość przyjezdnych nie trwała jednak długo. Błąd Madydy kąśliwym strzałem wykorzystał Szczypciak i gra zaczęła się jakby od początku. Remis przy ul. 29 listopada utrzymywał się do 73. min, a więc do składnej akcji rozprowadzonej prawą stroną boiska, zakończonej celnym strzałem młodego Kluczewskiego. W ostatniej akcji meczu miejscowi powiększyli jeszcze rozmiary zwycięstwa. Na listę strzelców w swoim debiucie wpisał się Gajos, a dogrywał mu raptem 16-letni Nowak.
PILICZANKA Pilica – MICHAŁOWIANKA Michałowice 2:3 (2:0)
Trudno zrozumieć to, co stało się przy Zamkowej. Piliczanka po pierwszych 45 minutach prowadziła już różnicą dwóch goli, a i tak z murawy zeszła pokonana. Tym większe słowa uznania należą się piłkarzom beniaminka z Michałowic, którzy w każdym kolejnym meczu potwierdzają swoją jakość, mimo nikłego doświadczenia na tym poziomie rozgrywkowym. Strzelanie w Pilicy rozpoczął Nowak, trafiając do bramki Szcześniewskiego głową po dośrodkowaniu Trólki z rzutu wolnego. Upłynęło raptem kilkadziesiąt sekund, a miejscowi powiększyli przewagę. Strzelec premierowego gola – Nowak, tym razem wcielił się w rolę asystenta, tak wykładając piłkę Demarczykowi, że temu pozostało tylko dostawić nogę. W tym momencie wydawało się, że drużynie Pawła Netera nie może się już nic złego przydarzyć. Piłka nożna jest jednak nieprzewidywalna. Goście kontakt złapali niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy, kiedy to mimo ofiarnej interwencji Stolarskiego i obrońców, futbolówkę do siatki wpakował Nosek. Gracze z Michałowic poszli za ciosem, dopinając swego w 77. min. Najwyżej w polu karnym wyskoczył Michalski i podobnie jak to wcześniej uczynił Nowak – głową trafił do siatki. Gospodarze nie uratowali nawet remisu, a to wszystko za sprawą ciemnoskórego Obiego, który wykorzystał sytuację sam na sam ze Stolarskim. W samej końcówce piliczan przed stratą czwartej bramki uchronił słupek.
GRĘBAŁOWIANKA Kraków – PRZEMSZA Klucze 3:1 (1:0)
W trzech poprzednich meczach Przemsza nie dała się ograć. Wszystko ma jednak kiedyś swój koniec tym bardziej, że w Grębałowie zespół Andrzeja Lenartowicza nie miał zbyt wiele do powiedzenia, no może poza honorową bramką rezerwowego Jonatana Wołkiewicza. Ale zanim goście trafili ten jeden jedyny raz do siatki Maroska, przegrywali już różnicą dwóch goli. W obu przypadkach celnie trafiał Paszkot – po raz pierwszy w 21. min po strzale sprzed pola karnego, a na 2:0 podwyższył zaraz po przerwie, równie widowiskowym uderzeniem z kilkunastu metrów. Ten sam zawodnik bliski był skompletowania hattricka, ale po ograniu Draby w ostatniej chwili przyjezdnych przed utratą trzeciej bramki uchronił wracający obrońca. Zamiast pokaźnej zaliczki, krakowianie sami sobie zapewnili nerwową końcówkę. Wszystko przez Kiełba, który w środku pola dał sobie odebrać piłkę, a finałem tej akcji była celna główka 22-letniego Wołkiewicza. Goście po zdobyciu kontaktowego gola nie bardzo jednak wiedzieli jak po raz drugi dobrać się do skóry Grębałowiance, więc za brak pomysłu zostali skarceni przez Kwatera.
CLEPARDIA Kraków – JURA Łobzów 3:1 (2:1)
W takim samych rozmiarach co Przemsza, w stolicy Małopolski przegrała również Jura, dla której sytuacja w tabeli robi się coraz trudniejsza. Wszystko przez jak na razie zerowy dorobek punktowy, co dziwi tym bardziej, że kadrowo drużyna z Łobzowa wygląda naprawdę solidnie. Na obiekcie Clepardii, ekipa trenera Artura Adamusa przegrywała od 17. min, kiedy to na listę strzelców wpisał się Jantura. Jończyk był bez szans, bowiem piłka zanim znalazła się w siatce, odbiła się od słupka. Miejscowi ze skromnej zaliczki cieszyli się tylko kilka minut. Z okolic pola karnego przymierzył Jarzynka i Jura doprowadziła do remisu. To były jednak ostatnie w tym dniu pozytywne wiadomości dla gości. Chwilę przed przerwą efektownym wolejem popisał się Horna i „biało – niebiescy” odzyskali prowadzenie. Kwestię wygranej w 94. min przesądził Jantura, trafiając z bliska po podaniu Łatasia. Mecz mógłby zakończyć się zupełnie inaczej gdyby nie słupek, który przy stanie 2:1 uratował Mytycha i jego kolegów. Jura, mimo iż bardzo się starała, po raz kolejny zeszła z boiska w fatalnych nastrojach.
W tabeli z kompletem 12 punktów prowadzi Spójnia. Szóste miejsce dla Olkusza, siódme dla Piliczanki, dziewiąte dla Przemszy, a jedenaste dla pauzującego w ten weekend Leśnika Gorenice. Tabelę zamyka Jura.