26 kwietnia obchodziliśmy 31. rocznicę awarii czwartego bloku Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Wybuch reaktora odmienił życie milionów ludzi, a jego skutki odczuwane były na całym świecie. Czarnobyl, sąsiednia Prypeć oraz inne okoliczne wioski od czasu katastrofy uważane są za radioaktywną pustynię. Prawda jest jednak zupełnie inna. Zapewnia o tym mieszkaniec Ryczówka Dominik Garus, który niedawno wrócił z ekspedycji do Zony.
– W ciągu 30 lat przyroda poczyniła ogromne kroki, by odzyskać to, co kilkadziesiąt lat temu zabrał jej człowiek. Główne ulice Prypeci mocno zarosły, zasłaniając budynki, płaskorzeźby i pomniki. Kwestią czasu jest, aż przyroda na tamtym terenie odniesie całkowite zwycięstwo – przekonuje młody podróżnik.
Wróćmy do wydarzeń z nocy 26 kwietnia 1986 roku. Wtedy to o godz. 1:23 w wyniku nieudanego eksperymentu pracownicy elektrowni nie opanowali wzrastającej temperatury w reaktorze, który ostatecznie eksplodował. Wybuch uwolnił do atmosfery ogromną ilość radioaktywnego pyłu i paliwa jądrowego. Skażona chmura zagrażała okolicznym wsiom i Prypeci. Ówczesne władze ZSRR dla odwrócenia uwagi mieszkańców miasta w jego centrum uruchomili wesołe miasteczko. Dopiero dzień później podjęto decyzję o ewakuacji ludności. W mieście zaczęła się ona około godziny 14 i nie trwała dłużej niż trzy godziny. 50 tysięcy ludzi z samej tylko Prypeci miało opuścić swoje domy na kilka dni. Nie wrócili do nich nigdy…
– Często mówiąc o Czarnobyskiej Strefie Wykluczenia ludzie wspominają tylko o mieście Prypeć i samej elektrowni, a strefa to obszar o powierzchni 4769 km2, w skład którego wchodzi również kilkadziesiąt wysiedlonych wiosek. Drogi dojazdowe do tych zapomnianych miejscowości często są w fatalnym stanie, ledwo widoczne wśród drzew. Co jakiś czas można się natknąć na zwalone drzewa i sypiące się mosty – zaznacza Dominik Garus.
– Pierwsze wrażenie po przyjeździe do Prypeci to lekki szok ze względu na wszechobecną roślinność. Aleje Lenina – niegdyś główna ulica miasta, teraz jest zarośnięta drzewami. Co kilkadziesiąt metrów widać również stojące jeszcze latarnie uliczne. Jeśli chodzi o bloki mieszkalne, część z nich nadal nie sprawia wrażenia opuszczonych 30 lat temu. Wyglądają tak, jakby tylko czekały na to, aż ktoś kupi mieszkanie i się do niego wprowadzi – relacjonuje podróżnik.
To, co można usłyszeć z opowiadań uczestników podobnych wypraw, rzeczywiście jest prawdą. W opuszczonych pośpiesznie przed laty budynkach wciąż można znaleźć dokumenty, dzienniki, pocztówki i rodzinne pamiątki. – Podczas eksploracji szkoły w wiosce oddalonej o kilka kilometrów od Prypeci, w jednej z klas znalazłem 30-letnią naświetloną kliszę fotograficzną, której być może nikt nie dotykał i nie oglądał od trzech dekad – cieszy się 22-letni Garus, którego życiową pasją jest fotografia.
Dla wielu wycieczki do Prypeci i innych miejscowości objętych Czarnobylską Strefą Wykluczenia to nadal szaleństwo. Obawy przed śmiertelnym promieniowaniem sprawiają, że Zona wciąż uważana jest za miejsce bardzo niebezpieczne dla życia i zdrowia. Fakty są jednak inne. Obecne promieniowanie w strefie utrzymuje się na poziomie niewiele wyższym niż ten, z jakim mamy do czynienia choćby w Warszawie. Warto w tym miejscu dodać, że są na świecie miejsca, gdzie poziom promieniowania jonizującego jest o wiele wyższy niż w Prypeci i co ciekawe, miejsca te są uznawane za uzdrowiska. Oczywiście w strefie zamkniętej są też obiekty, w których dozymetry zaczynają sygnalizować zwiększone lub przekroczone dawki promieniowania informując o zagrożeniu, ale te tereny nie wchodzą w skład legalnego zwiedzania Zony.
Co w takim miejscu jak Prypeć robi największe wrażenie? – Zdecydowanie cisza, która otacza z każdej strony i tylko od czasu do czasu przerywana jest szumem wiatru oraz odgłosami cichych kroków innych osób biorących udział w ekspedycji. Ta cisza jest przytłaczająca, ale równocześnie przypomina o wydarzeniach sprzed ponad 30 lat – przyznaje mój rozmówca, który w kwietniu spełnił jedno z największych marzeń, jadąc do Zony ze swoim aparatem.
Wszystko, co udało mu się uchwycić w obiektywie, za parę lat może już nie istnieć. Władze Ukrainy planują przekształcić 30-kilometrową strefę w rezerwat, a odizolować jedynie 10-kilometrowy pas najbliżej elektrowni. To, co przez ten czas było trudno dostępne i dzięki temu w pewien sposób chronione przed turystami, wkrótce może zostać całkowicie zdewastowane w związku z ingerencją żądnych przygód i wrażeń ludzi.
Tych, mimo zakazów i gróźb wysokich grzywien i tak nie brakuje. Przekonują się o tym boleśnie ci, którzy zdecydowali się powrócić do swoich domów niedługo po awarii. Samosioły – dzisiaj już starsi ludzie, raz po raz stają się ofiarami złodziejaszków i wandali. Mimo że mają niewiele, to i tak szubrawcy ich nie oszczędzają.
– Czarnobylska Strefa Wykluczenia to miejsce, dzięki któremu pojąłem, jak niewiele może człowiek w obliczu matki natury. Dzięki mojemu pięciodniowemu wyjazdowi zrozumiałem, jak będzie wyglądać świat, jeśli zabraknie na nim człowieka. Dokładnie tak, jak w Czarnobylu – zaznacza Dominik Garus.
Niezwykłą historię wyjazdu i losów wyludnionej Prypeci, a także całej Zony, 22-latek uwiecznił na zdjęciach. – Jeśli chcecie zobaczyć więcej fotografii i posłuchać obszerniejszych opowieści ze strefy, zapraszam na wernisaż wystawy pt. „Czarnobylska Strefa Wykluczenia, fotograficzna opowieść z podróży” – kończy młody podróżnik i fotograf. Jedyny w swoim rodzaju wernisaż zaplanowano na czwartek 18 maja na godz. 18:30 w Restauracji Batorówka na olkuskim rynku.
Tylko u nas już teraz macie niepowtarzalną okazję zobaczyć część z unikatowej kolekcji zdjęć podróżnika z Ryczówka!
A to czasami nie ten młodzieniaszek co śpiewa – dziś w klubie będzie bang? 8)
Panie redaktorze Pietrek K.Napisz p.artykuł z wywiadu sąsiada Garusa D.to był prawdziwy europejski polski w PRL podróżnik wyczynowiec uciekający/uchylający się od poboru na dwa lata do zaszczytnej SŁUŻBY WOJSKOWEJ w PRL/ przed Wojskową Komisją Uzupełnień w Olkuszu i Będzinie.
[quote name=”Zen”]Zazdroszczą facetowi, dlatego ktos nazwal go fotografem i dlatego ze wyjechał troche dalej niz do Olkusza.Sąsiedzi jeżdza tylko po mieso na targ. A co do ksiedza…to tu się zgadzam. Nie widziałem żadnych zdjęc księdza, a co gorsza, ani jego dzieci :)[/quote]
Wyżej w artykule masz ”Zen”-Jur TY analfabeto napisane”podróżnik i fotograf”.Nie wiem czego mają zazdrościć facetowi/chyba głupoty,bo mogą być bardzo przykre objawy zdrowotne.Tylko taki analfabeta odporny na wiedzę jak”Zen”-Jur to tego nie zrozumie cymbał.
Zazdroszczą facetowi, dlatego ktos nazwal go fotografem i dlatego ze wyjechał troche dalej niz do Olkusza.Sąsiedzi jeżdza tylko po mieso na targ. A co do ksiedza…to tu się zgadzam. Nie widziałem żadnych zdjęc księdza, a co gorsza, ani jego dzieci 🙂
[quote name=”iool”]Byłem w Zonie, jeszcze gdy cała elektrownia była widoczna. To teraz prawie turystyczny biznes – w Kijowie w co drugim hostelu są ogłoszenia o wycieczkach do Czarnobyla. 100$ kosztuje taka wycieczka.[/quote]
Warto wspomnieć że taka „wycieczka” z Kijowa trwa kilka godzin co nie pozwoli na dokładne zwiedzenie i eksplorację Strefy. Na zwiedzenie niektórych obiektów w samej tylko Prypeci warto poświęcić kilka godzin. Więc taka jednodniowa szybka wycieczka jest tak naprawdę bez sensu, chyba że ktoś chce tylko rzucić okiem.
Byłem w Zonie, jeszcze gdy cała elektrownia była widoczna. To teraz prawie turystyczny biznes – w Kijowie w co drugim hostelu są ogłoszenia o wycieczkach do Czarnobyla. 100$ kosztuje taka wycieczka.
Jak bym nie wiedział o co chodzi i obejrzał tylko fotki, to w życiu bym nie powiedział, że to teren po tragedii. Czyli jako fotograf lipa ….. Podobne miejsca są w Polsce, a może i bardziej zdziczałe. Ale za odwagę pełne uznanie i proszę nie opowiadać, że nie ma zagrożenia dla zdrowia, skąd Pan Dominik Garus może o tym wiedzieć?
Z Rodak jest też osoba, która pracuje przy arce w Czarnobylu.
[quote name=”Czarobyl”]”Wyprawa życia” ?
W takim razie słabe to życie.[/quote]
Każdy ma prawo do własnego zdania. Dla jednych wartościowym wyjazdem będzie Czarnobyl i aktywne spędzenie czasu, a dla innych wartościowe będzie leżenie do góry brzuchem na plaży w Bułgarii. 😛
„Wyprawa życia” ?
W takim razie słabe to życie.
[quote name=”Zona”]Wyprawa do Żony…myślałem, że pojechał do Żony… albo szukać żony.
Ps. Proszę sanepid o przeglądanie jegomościa czy nie stanowi zagrożenia dla innych. Mam nadzijeję, że nie przywlukł jakiegoś chorubska. ZDJĘCIA ŁADNE ALE CZY WARTO TAK RYZYKOWAĆ?[/quote]
Poczytaj o temacie. Minimum wiedzy nie boli, serio.
W Czarnobylu nie bylo i nie ma zadnej epidemii, zeby Dominik mial przywozic chorobska…
Niemniej, sugeruje by autorem tego posta zainteresowala sie jakas szkola podstawowa, bo braki wiedzy sa katastrofalnie duze.
[quote name=”Zona”]Wyprawa do Żony…myślałem, że pojechał do Żony… albo szukać żony.
Ps. Proszę sanepid o przeglądanie jegomościa czy nie stanowi zagrożenia dla innych. Mam nadzijeję, że nie przywlukł jakiegoś chorubska. ZDJĘCIA ŁADNE ALE CZY WARTO TAK RYZYKOWAĆ?[/quote]
„Chorubska”? :-*
[quote name=”Zona”]Wyprawa do Żony…myślałem, że pojechał do Żony… albo szukać żony.
Ps. Proszę sanepid o przeglądanie jegomościa czy nie stanowi zagrożenia dla innych. Mam nadzijeję, że nie przywlukł jakiegoś chorubska. ZDJĘCIA ŁADNE ALE CZY WARTO TAK RYZYKOWAĆ?[/quote]
Pan/Pani to tak na poważnie? 😀 😀 😀
Wyprawa do Żony…myślałem, że pojechał do Żony… albo szukać żony.
Ps. Proszę sanepid o przeglądanie jegomościa czy nie stanowi zagrożenia dla innych. Mam nadzijeję, że nie przywlukł jakiegoś chorubska. ZDJĘCIA ŁADNE ALE CZY WARTO TAK RYZYKOWAĆ?