MKS Andrychów – LKS Kłos Olkusz 3:0 (25:17, 25:16, 25:23)
Bez niespodzianki w Andrychowie, gdzie tamtejszy MKS w trzech setach rozprawił się z siatkarzami olkuskiego Kłosa. Jedynie w ostatniej partii zespół trenera Romana Sochy nieco mocniej postraszył wicelidera rozgrywek II ligi.
Pierwszy i drugi set nie miały większej historii. Dominacja andrychowian była niezaprzeczalna, a olkuszanie stanowili jedynie tło dla potentata ligi. Obyło się jednak bez blamażu, bowiem Kłos premierowe partie przegrał do 17 i do 16, a więc w przyzwoitych rozmiarach. Jeszcze lepiej wyglądała sytuacja w trzecim secie, kiedy to miejscowi poczuli się mocno zagrożeni. Olkuszanie grali ambitnie do samego końca, ale i tym razem skończyło się bez happy endu (23:25).
Po spotkaniu mimo przekonującego zwycięstwa, opiekun andrychowian miał parę uwag do swoich zawodników, zarzucając im chociażby zbyt dużą nonszalancję. Kiepskie nastroje nie opuszczają za to działaczy i graczy Kłosa, którzy popadli już w rutynę, oddając mecze w trzech zazwyczaj krótkich setach. Do zakończenia sezonu zasadniczego pozostały jeszcze trzy kolejki. W najbliższej z nich, 31 stycznia LKS będzie gościł w hali MOSiR-u lidera tabeli, ekipę TSV Cell Fast Sanok. Mimo sympatii do olkuskich siatkarzy, ciężko liczyć na jakąkolwiek sensację w tym pojedynku.
Kłos będący beniaminkiem w II-ligowym towarzystwie nadal zamyka klasyfikację i jak na razie nic nie wskazuje na to, aby ta sytuacja miała ulec zmianie. Strata do Wisłoka Strzyżów wynosi trzy punkty, a poza meczem z głównym kandydatem do awansu, olkuszan czekają jeszcze potyczki z wymagającymi rywalami z Sosnowca i Krosna, z którymi podopieczni trenera Sochy przegrali 0:3. Z Karpatami o porażce w każdym secie zadecydowała gra na dwupunktową przewagę. Jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia, jednak tabela nie pozostawia złudzeń. Olkusz na piętnaście spotkań zanotował trzynaście porażek. A każda z nich była bardzo dotkliwa, bez choćby jednej wygranej partii.