Aktywny, zawsze uśmiechnięty i pełen optymizmu – taki był do połowy września 2015 roku Oliwier Kozera. Pomimo wrodzonej wady serca chłopca i on i jego rodzina starali się żyć zwyczajnie. Od ponad roku wszystko uległo zmianie. Oliwier po przeszczepie serca nie może powrócić do pełnej sprawności.
Niespodziewany wyrok
Chłopiec uwielbiał chodzić po górach, nurkować, pływać. Był „żywym sreberkiem”. Wrodzona kardiomiotapia gąbczasta długo nie dawała o sobie znać. Przyszedł jednak pamiętny dzień – 16 września 2015 roku. Wtedy mama Oliwiera nagle zauważyła u swojego syna objawy ogromnej potliwości i kłopotów z pełnym oddechem, choć dziecko tego dnia dużo odpoczywało. Kobieta szybko zabrała chłopca do olkuskiego szpitala.
Tak zaczęła się historia, która towarzyszy życiu rodziny Kozerów do dzisiaj. Oliwier po wstępnych badaniach błyskawicznie został przewieziony do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. – Tam okazało się, że lewa komora serca jest tak powiększona i tak słabo się kurczy, że konieczna będzie transplantacja – wspomina Katarzyna Kozera.
W Krakowie chłopiec leczony był ponad dwa miesiące. Leczenie farmakologiczne nie powiodło się. Po tym czasie trafił do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Wszczepiono mu tam mechaniczne wspomaganie pracy serca, ale ważąca 120 kg sztuczna komora, do jakiej półtorametrową rurką przypięty był Oliwier, nie pozwalała mu wrócić do domu. Jego domem na prawie dziewięć miesięcy stała się sala oddziałowa. Długie tygodnie czekał na przeszczep.
Nowe serce
W końcu znalazł się dawca. Przeszczep odbył się 11 sierpnia 2016 r. – Kiedy żegnaliśmy się przed jego wjazdem na blok operacyjny krzyczałam przez łzy: „Syneczku kocham Cię! Do zobaczenia!”. Bardzo chciałam, aby odpowiedział „Do zobaczenia mamo!”. Tymczasem również przez łzy odpowiedział tylko „Pa!”. To były ostatnie słowa, jakie od niego wówczas usłyszałam i do tej pory mam tę chwilę w pamięci – dodaje ze wzruszeniem Katarzyna Kozera.
Niestety podczas przeszczepu doszło do komplikacji. Przecięcie jednej z żył w brzuchu wywołało w nim krwotok. Oprócz tego jednocześnie rozpoczął się wylew podpajęczynówkowy lecz rozpoznano go później, zdążył już w organizmie chłopca narobić szkód. W efekcie Oliwier został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Po wybudzeniu, nic nie było już takie jak przed zabiegiem. – Mięśnie synka były wiotkie, nie miał sił. Z czasem sytuacja stawała się coraz bardziej podejrzana. Napięcia mięśni zaczęły uprzykrzać mu każdy dzień. Ból, ciągłe gorączki… – mówi mama Oliwiera.
Kolejny cios
Lekarze ustalili, że w komorach mózgu chłopca zbiera się płyn mózgowo-rdzeniowy i prawdopodobnie coś się przytkało, że jego nadmiar nie odpływał tak jak powinien. Z Zabrza rodzinę Kozerów przekierowano do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach Ligocie. W październiku ubiegłego roku specjaliści wykonali u Oliwiera zabieg wszczepienia zastawki drenującej do komór mózgu. Pomogło, choć niedługo później po bronchoskopii okazało się, że serce uciska na płuco i jedno z oskrzeli. Dziecku groziło wstawienie stenta. Udało się cudem tego uniknąć, gdyż silna wola życia Oliwiera doprowadziła do samoistnego odblokowania się oskrzela. Jakby tego było mało u chłopca zaczęto podejrzewać chłoniaka mózgu w wyniku powikłań spowodowanych zatruciem lekiem przeciwodrzutowym, który wywołał zakażenie dwoma groźnymi wirusami, zwłaszcza mononukleozą. Na całe szczęście, to był jedynie fałszywy alarm, ale rodzina te ciężkie dwa miesiące spędziła w Klinice Onkologii w CZD w Warszawie na wszystkich specjalistycznych badaniach.
Nareszcie w domu
Po osiemnastu miesiącach pobytu w różnych szpitalach chłopiec wrócił do domu. Ale nie takiego powrotu wszyscy się spodziewali. Oliwier wciąż wymaga całodobowej opieki, bez przerwy uskarża się na nudności, dość często wymiotuje – to jego reakcja zwrotna na leki przeciwodrzutowe oraz posiadaną rurkę tracheostomijną wspomagającą oddychanie oraz wszczepioną do brzuszka sondę, którą jest karmiony. Złe samopoczucie skutecznie odbiera mu chęci do zajęć rehabilitacyjnych, a przecież w jego stanie ćwiczyć trzeba i to systematycznie. Chłopiec wszystkiego musi nauczyć się od początku. Na tę chwilę nie chodzi, ma także duże problemy z odżywianiem. Są i pozytywy. Niespełna 9-letni Oliwier zaczął już mówić.
Kłopoty dziecka stały się jednocześnie problemem rodziców. Mama Katarzyna, aby być przy synu przez cały czas, musiała zrezygnować z pracy. Przy tak poważniej chorobie trudno wyżyć z jednej pensji, tym bardziej, że tata Oliwiera sporą część dochodów musi przeznaczyć na kosztowne dojazdy do miejsca zatrudnienia. Nieoceniona w tych trudnych dla rodziny Kozerów chwilach jest pomoc obu babć.
Dobro lubi wracać
Historia Oliwiera i jego najbliższych poruszyła w ostatnim czasie wiele serc. Pomysłów na pomaganie jest wiele. Pieniądze na leczenie chłopca zbierane są na różne sposoby, także za pomocą internetowej akcji na portalu zrzutka.pl/oliwier-kozera.
Obojętnie obok trudnej codzienności rodziny Kozerów nie przeszli także ludzie związani z Olkuskim Klubem Sportowym „Słowik”. Młodzi piłkarze oraz ich opiekunowie już nie raz udowodnili, że potrafią i chcą pomagać. Dlatego też w najbliższą niedzielę w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Olkuszu odbędzie się turniej charytatywny, z którego cały dochód zostanie przeznaczony na rehabilitację Oliwiera.
Oficjalny początek imprezy zaplanowano na godz. 11:00, choć już dużo wcześniej na boiska wyjdą najmłodsi z zawodników, dając swoim starszym kolegom sportowy support. Podczas głównej rywalizacji rocznika 2004 prowadzone będą licytacje cennych gadżetów – piłek i koszulek z podpisami piłkarzy Ekstraklasy, plastronu Krzysztofa Hołowczyca z Dakaru, wizyt w gabinetach kosmetycznych, czy przejażdżki zabytkową taksówką. Emocji oraz atrakcji w szczególności dla dzieci nie zabraknie.
– Wyznajemy zasadę, że dobro wraca, dlatego już po raz kolejny zapraszamy na turniej, podczas którego walczyć będziemy nie tylko o miejsca na podium, ale przede wszystkim o zdrowie dla potrzebującego wsparcia Oliwierka. Liczymy na Państwa wrażliwość i hojność. Razem możemy więcej! – przekonuje Rafał Pięta, wiceprezes Słowika.
Fot. Archiwum rodziny Kozerów